Po znakomitych kwalifikacjach, w których George Russell był o włos od wejścia do Q3, zawodnik ma nadzieję na zdobycie swoich pierwszych punktów w barwach Williamsa.
W czasówce na Red Bull Ringu Brytyjczyk osiągnął rezultat 1:04.671, który okazał się gorszy tylko o 0.008 sekundy od wyniku, który dałby mu awans do ostatniego segmentu zmagań.
Wywalczenie 11. miejsca (i start z 10. po karze Tsunody) wiąże się jednak z pewnymi benefitami - stratedzy ekipy z Grove będą mieć więcej możliwości dzięki swobodnemu doborowi ogumienia, o ile start GP Styrii będzie suchy, co nie jest pewne.
Chociaż Russell mógł być rozczarowany brakiem awansu, to zwrócił uwagę na to, iż podczas przygotowań do rywalizacji priorytetem było tempo wyścigowe, co może zaoowocować jutro.
- Jasne, chcemy wejść do Q3, to byłoby świetne osiągnięcie, ale było blisko, więc zrobienie maksimum daje satysfakcję. Dodatkowo teraz skupiamy się szczególnie na tempie niedzielnym, chcąc zmaksymalizować potencjał samochodu na wyścig.
- Zobaczymy, co stanie się jutro. Jesteśmy tu na normalnych warunkach. Za nami jest kilku szybkich gości jak Ricciardo, Sainz, Vettel, ale nie mogę się już doczekać. Chcemy zdobyć punkty.
- One na pewno są możliwe. Poszliśmy w nieco innym kierunku z ustawieniami i wygląda na to, że opłaciło się. Za nami jednak dopiero kilka takich wyścigów. Musimy dać temu więcej szans, by ocenić, czy to prawdziwe [tempo]. Posiadanie takiej pewności w samochodzie to wielka rzecz.
- Dziś było bardzo spokojnie, bez ani jednego podmuchu wiatru czy czegoś takiego. Jestem pewny, że bardzo nam to pomogło.
Optymizm George'a wynika z treningów, po których czuł się pewnie, a także wspomnianych prac nad tempem wyścigowym, które to sprawdziły się chociażby we Francji, gdzie Brytyjczyk dojechał do mety na P12 i to mimo braku DNFów.
- Wczorajszy piątek był chyba najlepszym, jaki mieliśmy. Zobaczymy, jak to przełoży się na jutro. Mieliśmy nowy komplet twardej mieszanki do sprawdzenia tempa wyścigowego, a to trochę wyjaśnia. Nie zrobiliśmy przejazdów z małym zapasem paliwa na twardych oponach. Samochód prowadził się bardzo dobrze i wyglądaliśmy na mocnych.
- Osiem tysięcznych to oczywiście nic, więc bycie tak blisko jest frustrujące. Po poświęceniu więcej czasu na niedzielę miło jest osiagnąć dobry rezultat w sobotę - dodawał Russell na antenie Sky.
- Mówiłem, że skupiamy się coraz bardziej na niedzieli, a nasze tempo w piątek wyglądało porządnie. Czuję się dobrze w aucie i każdy robi dobrą robotę, więc nie ma powodu, bym nie utrzymał ich [kierowców w szybszych autach] za sobą. Nie chcę jednak patrzeć w lusterka, chcę patrzeć do przodu.