Przedstawiciele kilku ekip skomentowali obostrzenia, jakie zostały nałożone na Czerwone Byki za złamanie limitu budżetowego.

Zanim jednak do głosu dopuszczeni zostali oponenci Red Bulla, sprawę zgodnie ze swoimi obietnicami omówił Christian Horner, który wypowiadał się o sankcji bardzo poważnie, podkreślając, że jej wpływ może być niezwykle istotny w kontekście osiągów.

- Siedem milionów dolarów to ogromna kwota, ale bardziej drakońską karą jest ta sportowa. Słyszałem, że uznawano to za nieznaczną liczbę, ale pozwólcie mi powiedzieć, że jest gigantyczna. To przeniesie się na jakieś 0.25-0.5 sekundy czasu okrążenia. 

- Wygrywając klasyfikację konstruktorów, stajemy się oczywiście ofiarami własnego sukcesu, mając mniej czasu od ekip z drugiego i trzeciego miejsca. Będziemy mieć odpowiednio o 15% i 20% mniej czasu w tunelu - to drakońska liczba. Te 10% będzie mieć wpływ na naszą postawę na torze w przyszłym roku. 

Odmienne zdanie na ten temat mają inne składy. Andrew Shovlin z Mercedesa przyznał nawet, że szef tegorocznych triumfatorów naciągnął potencjalne skutki nałożonych ograniczeń.

- Skala kary jest mniej więcej taka, jak w przypadku bycia o jedną pozycję wyżej w mistrzostwach, ale nie jest większa niż przy znalezieniu się o dwa miejsca wyżej. Myślę, że nazwanie jej drakońską jest wyolbrzymieniem. 

- Zredukowanie liczby testów zabiera swobodę podczas rozwoju, ale te przepisy zostały już całkiem dobrze poznane. Na pewno w takiej sytuacji trzeba wykazać się większą efektywnością. Gdyby jednak było to 0.5 sekundy, o których mówiono, zespół z końca stawki zyskałby 3 sekundy nad tym na 1. miejscu, a tak po prostu nie jest.

- Wszystko zależy od tego, jak dobre decyzje podejmie się w trakcie sezonu. Powiedziałbym, że realistyczny koszt to około 0.1 sekundy, chociaż może trochę więcej niż to, nawet 0.2 jako górna granica. Utracenie swobody eksploracji różnych ścieżek byłoby kosztowne, gdyby wybrano złą koncepcję i musiano nadrabiać.

Rywale zarzucają Hornerowi wyolbrzymienie kary Red Bulla

Bezpośrednio do wyliczeń Hornera odniósł się też szef Alfy Romeo, Fred Vasseur, który w swoim stylu wyśmiał wspomniane wcześniej 0.5 sekundy. Francuz zwrócił przy tym uwagę na to, że sankcja nie dotyka tylko finansów czy rozwoju bolidu, co jego zdaniem nie jest bez znaczenia.

- Kwestie techniczne czy sportowe w moim przypadku wyglądają trochę inaczej. Nie jestem przekonany, czy przy dziesięciu dodatkowych procentach zyskujemy pół sekundy, ale może po prostu jesteśmy bardzo głupi.

- Myślę, że największą karą jest przyznanie się do wydania za dużo. Nie można tego nie doceniać. Chodzi o wizerunek, co dotyczy pracowników, sponsorów i tak dalej.

Zastrzeżenia wygłosił również obóz Ferrari. Laurent Mekies uznał, że poradzenie sobie ze zmniejszonymi limitami pracy w tunelu i CFD nie jest trudne, bo wystarczy przerzucić zasoby na pozostałe aspekty rozwoju bolidu.

- Uważamy, że kara jest łagodna. Nie wydaje nam się, że kompensuje nadprogramowe wydatki, szczególnie że nie jest powiązana z żadną redukcją limitu. To powoduje, że nadal ma się pieniądze, które można wydać bez żadnych ograniczeń. Zwyczajnie spędzi się trochę mniej czasu w tunelu, a to, co zostanie zaoszczędzone na tych 10%, wyda się gdzieś indziej. Prawdopodobnie więc wpływ tej kary będzie bardzo mały. 

- Nie jestem jednak w stanie tego obliczyć. Nie chodzi tylko o koszty energii za mniej pracy w tunelu. Jakiekolwiek poprawki, które stworzyłoby się przy większym limicie, nie zostałyby przecież wyprodukowane jutro. Można więc wydać te pieniądze strategicznie na coś innego, np. na redukcję wagi czy usprawnienie zawieszenia.