Niezwykle zadowolony z postawy całego zespołu Christian Horner opowiedział, co sprawiło, że Red Bull nie tylko okiełznał problemy z Australii, ale też poprawił tempo w porównaniu do Ferrari.
W koszykówce mówi się, iż można żyć dzięki rzutom za 3 punkty, ale także od nich zginąć. W Formule 1, przynajmniej w Melbourne i na Imoli, rolę "trójek" odegrało granulkowanie opon, które po razie ugryzło dwa czołowe składy.
We Włoszech po dobrej stronie tego zjawiska znajdowała się ekipa reklamująca napoje energetyczne, która dzięki lepszej pracy ogumienia była w stanie przebić się na 1. miejsce w sprincie, a później nie zostawić rywalom żadnych złudzeń w wyścigu, notując pierwsze 1-2 od GP Malezji 2016.
Już po sobotniej potyczce o ostatnich ruchach poczynionych przez Red Bulla pozytywnie wypowiadał się Sergio Perez. Meksykanin zaznaczył wtedy jednak, że na prawdziwy test przyjdzie pora dopiero dzisiaj. Ten został zdany na ocenę celującą.
Rozmawiając z mediami po wyścigu, Christian Horner wytłumaczył, że mimo formatu ze sprintem, który odbiera czas na przetestowanie nowych części, jego zespół postanowił zagrać agresywnie, co okazało się skutecznym wyborem. W połączeniu z prawidłową reakcją na marną niezawodność Bykom udało się osiągnąć niemal perfekcyjny rezultat.
- Podjęliśmy pewne ryzyko przed weekendem, wprowadzając kilka małych poprawek [przód podłogi]. Zawsze jest trudno przy tylko jednej sesji [na sprawdzenie ich], ale zaatakowaliśmy od samego początku. Obaj kierowcy też byli świetni. Po rozczarowaniu w Australii taki wynik to jeden z naszych najlepszych. Jestem niezwykle dumny z całego zespołu.
- Jak widzieliśmy w Melbourne, chodzi o opony - dodał, pytany o kluczowy czynnik w walce z Ferrari. - Jest pewne okienko pracy, w które wstrzeliliśmy się, dobierając prawidłowe ustawienia.
- Widzieliśmy, że Leclerc miał problemy z przodem, większe niż my. To działo się i w sprincie, i dziś, przez co mieliśmy przewagę. Dzięki temu Max był w stanie świetnie kontrolować wyścig, a Checo znakomicie zarządzał przewagą. Poza jednym wyjazdem poza tor w wykonaniu Sergio nie byliśmy praktycznie pod żadną presją.
- Zapytajcie mnie w Abu Zabi - odparł, pytany o to, czy to koniec kłopotów z niezawodnością. - Fabryka w Milton Keynes, jak i Japonia, fantastycznie zareagowały na problemy. Najlepszą odpowiedzią było zdobycie prawie maksymalnej liczby punktów tutaj, bez jednego. To super odbicie się po Australii.
- Myślę, że zrozumieliśmy tamte usterki, czy też tę z Melbourne, która była inna niż w Bahrajnie. Nigdy nie mów nigdy, ale myślę, że pokazaliśmy, iż jesteśmy w stanie okiełznać problemy z Australii.
- Sądzę, że [w walce] wszystko będzie zależało od dopasowania się do torów. Ferrari ma świetne auto i kierowców. Tutaj mieli pecha, ale na pewno będą niezwykle konkurencyjni za 2 tygodnie. Myślę, że tak będzie przez cały sezon.
Na konferencji prasowej dla najlepszej trójki pytanie o powody zwyżki formy dostał też Max Verstappen. - To dzięki kierowcy! - zaczął z uśmiechem. - Nie wiem. Przywieźliśmy poprawki, ale nie wiem, ile faktycznie na nich zyskaliśmy. Ten weekend był tak chaotyczny, bo było raz mokro, raz sucho, że trudno ocenić.
- Na pewno jednak poradziliśmy sobie ze wszystkim znacznie lepiej niż w Australii. Jestem niezwykle zadowolony z tego, jak wyglądał nasz cały weekend. To czasem jest ważniejsze od przywiezienia czegoś nowego. Czas pokaże, ile dały nam te usprawnienia.
- Oni [Ferrari] jednak i tak byli bardzo szybcy wczoraj. Przecież początkowo Leclerc mi uciekał, ale po prostu miał większy graining, tak jak my mieliśmy większy w Melbourne. Ta kwestia to chybił trafił. Oni są nadal niezwykle mocni, a w Miami może być odwrotnie.
Holender w przeciwieństwie do sprintu nie miał już problemów w momencie rozpoczęcia rywalizacji i ruszył znakomicie. Komentując to, zwrócił uwagę, że gdy tor jest pokryty wodą, wpadki mogą się zdarzać.
- Nie było żadnych napraw sprzęgła, [bo] po prostu mieliśmy słabe wykonanie procedury. Dziś wykonaliśmy lepszą robotę, choć nadal jest co poprawiać. Na mokro to też trochę na chybił trafił. Rok temu miałem tu fantastyczny start, ale w takich warunkach wstrzelenie się jest po prostu trudne.