Carlos Sainz podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat minionego weekendu, który nie ułożył się po jego myśli, krytykując postawę samego siebie i swojej ekipy.
Hiszpan był skazany na start do wyścigu w Melbourne z 9. pozycji wskutek problemów, jakie napotkał w trakcie pechowych kwalifikacji. Niedzielne zmagania miały być szansą na odkupienie, ale ostatecznie wcale nie potoczyły się lepiej.
Tuż przed rozpoczęciem wyścigu kierowca Ferrari potrzebował zmiany kierownicy, natomiast po ruszeniu z miejsca w jego samochodzie pojawił się problem z systemem zapobiegającym zgaszeniu silnika, przez co stracił kilka pozycji i znalazł się w jeszcze gorszym położeniu.
Po wylądowaniu na 14. miejscu Sainz podjął się próby ataku w zakręcie numer 9, lecz przestrzelił hamowanie do lewego wierzchołka, co poskutkowało wyjazdem na trawiaste pobocze i utratą kontroli nad bolidem. Jego samochód wpadł w pułapkę żwirową po drugiej stronie toru, co było równoznaczne z końcem wyścigu dla zawodnika Scuderii.
Problematyczny weekend na Antypodach sprawił, że jego pozycja w hierarchii stajni z Maranello uległa osłabieniu, zwłaszcza w obliczu bezbłędnego występu Charlesa Leclerca. Dzięki kolejnemu zwycięstwu Monakijczyk umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej, podczas gdy strata Sainza do zespołowego kolegi znacznie wzrosła i po zmaganiach w Australii wynosi już 38 punktów.
W rozmowie z dziennikarzami Carlos odniósł się do napotkanych problemów, a także w gorzkich słowach ocenił swoją postawę w trakcie weekendu na torze Albert Park.
- Mieliśmy podobne do wczoraj problemy z przełącznikami na kierownicy. Niektóre przyciski nie działały. Musieliśmy zmienić kierownicę na minutę przed startem, ale nie była ona dobrze skonfigurowana - tłumaczył.
- Miałem złe ustawienia mapy startowej, przez co załączył się tryb zapobiegający zgaszeniu silnika podczas obu startów [na okrążeniu przygotowawczym i do wyścigu]. Wystartowaliśmy na twardej mieszance, a potem, chcąc awansować wyżej, popełniłem błąd.
Sainz nie ukrywał, że powinien był zachować większą ostrożność na początku Grand Prix Australii, dodając, iż w pewnym stopniu odpowiedzialność za tak słaby weekend w jego wykonaniu ponosi również zespół.
- Muszę być dla siebie surowy z powodu tego błędu. Oczywiście wciąż jesteśmy na etapie poznawania opon i wyraźnie widać, że twarde ogumieniem nie było dobrym rozwiązaniem na pierwszych okrążeniach.
- Płynie z tego prosty wniosek: nie powinienem był tak bardzo naciskać, powinienem zachować cierpliwość. Jednocześnie nie byliśmy idealni jako zespół. Doświadczyłem zbyt wiele problemów z kierownicą oraz systemem zapobiegającym zgaszeniu silnika.
- Miałem kłopoty również w kwalifikacjach, przez co startowałem z tyłu. Wówczas jesteś postawiony pod presją, a ja nie zareagowałem odpowiednio - skwitował.