Carlos Sainz zostawił za sobą wczorajsze niepowodzenie i po bardzo solidnej jeździe ukończył sprint na czwartym miejscu. Po wyjściu z auta wyjawił jednak, że nadal nie czuje się idealnie w F1-75.
Piątkowa kraksa zawodnika Ferrari była kolejnym potwierdzeniem problemów Hiszpana z samochodem. Był to drugi prosty błąd na przestrzeni dwóch istotnych sportowo sesji, przez co zawodnik kolejny raz musiał przyznać, że sezon nie układa się po jego myśli.
- Niestety nie pasują one [tegoroczne bolidy] za bardzo mojemu stylowi jazdy i jeżdżę po torze, wciąż starając się pozbierać to wszystko do kupy. Jeśli chodzi o ściganie się, to zdecydowanie jest to jednak wielki krok naprzód i jestem szczęśliwy, że dokonaliśmy takich zmian.
- Dość mocno - dodał, pytany o to, jak bardzo musiał się dostosować. - To nie żadna tajemnica, że błędy [które popełniam] nie dzieją się bez powodu. Wciąż nie jestem na stu procentach [swoich możliwości], walcząc z autem i próbując zrozumieć powody kłopotów. Oczywiście jestem szybki. To nie sekret, że wczoraj byłem szybki, że w Australii też byłem szybki. To po prostu kwestia pewności siebie i przewidywalności, której oczekuję od bolidu. Jeśli tylko sobie to poukładam, na pewno będę stuprocentową wersją siebie
- To było bardzo bolesne - mówił o błędzie z kwalifikacji. - Tak to czasami jest w tym sporcie, że miewa się złe momenty. Wczoraj definitywnie wpadłem w dołek. Spróbuję wyciągnąć z tego wnioski i sprawić, że dzięki temu stanę się silniejszy. Ważną rzeczą jest to, że solidnie odbiliśmy sobie to w dzisiejszym wyścigu i ustawiliśmy się w dobrej pozycji, by jutro powalczyć. Wszystko może się jutro wydarzyć. Wciąż mogę wygrać, wciąż mogę stanąć na podium. Najważniejszą rzeczą jest wyciągać wnioski po błędach.
Następnie media przytoczyły Sainzowi dzisiejszą wypowiedź Matii Binotto, który stwierdził, że powodem ostatnich kłopotów Carlosa może być narastająca presja oraz widmo zostania numerem 2 w hierarchii zespołu.
- Nie sądzę, że wczorajszy błąd był spowodowany presją. To było Q2, a ja wiedziałem, że już wtedy pojechałem konkurencyjne okrążenie, które dawało mi awans do następnego segmentu kwalifikacji. Sprawdzałem po prostu swoje możliwości na torze, próbowałem obierać różne linie jazdy, kombinować z balansem, próbowałem znaleźć swój rytm.
- Nie cisnąłem nawet tak bardzo [w momencie wypadku], ale popełniłem błąd, który w takich warunkach może się przydarzyć. Gdybyś wczoraj zapytała mnie w Q2, czy czułem presję... Nie, nie czułem. To było tylko Q2. Bawiłem się samochodem [próbując różnych rzeczy] i popełniłem błąd - skwitował Hiszpan, który ruszy do wyścigu z czwartego pola startowego.
Komentując już sam sprint, Sainz opowiedział o tym, jak cenne było jeżdżenie na suchym torze, a także podzielił się wrażeniami z progresu Red Bulla.
- Nadrobiliśmy maksymalną liczbę miejsc, jaką mogliśmy dziś nadrobić. To był solidny wyścig, nie było żadnych kłopotów. Uczyliśmy się samochodu i jazdy po suchym, bo zrobiliśmy bardzo mało okrążeń [po wczorajszych deszczowych sesjach].
- Dzisiejszy wyścig był bardzo pozytywny. Jedynym minusem jest to, że Red Bull wydaje się mieć tu lepsze tempo wyścigowe od nas. Będziemy więc musieli znaleźć go nieco więcej w takich warunkach (na suchym torze), aby nawiązać z nimi walkę.
Carlosa zapytano natychmiastowo o to, w jakich obszarach mogą poszukiwać zniwelowania rzekomej przewagi konkurencji,
- Trochę z jazdy... Może próbując znaleźć odpowiednie ustawienia, które możemy zmienić w naszym aucie. Nie ma ich za wiele [obszarów, w których można poszukiwać tych zmian], ale spróbujemy dać z siebie wszystko i zobaczymy, jak będziemy w stanie ścigać się z tak silnym problemem zarnienia, które wydaje się dotykać nas bardziej niż Red Bulla.
Wspomniany graining faktycznie był czynnikiem, który dość wyraźnie wpłynął na tempo Ferrari w końcówce. Najbardziej odczuł to zespołowy kolega Sainza, Charles Leclerc. Monakijczyk prowadził po złym starcie Verstappena przez większość sprintu, lecz ten dopadł go na przedostatnim okrążeniu. Powodem było właśnie silne ziarnienie na kołach bolidu z numerem 16.
Chilli uspokoił także osoby, które obawiały się o ściganie na ciasnej i krętej Imoli. To właśnie ten weekend miał być prawdziwym testem dla nowych konstrukcji. Po sprincie wydaje się, że zmiany faktycznie pomogły, co nie umknęło uwadze Hiszpana:
- [Wyprzedzało się] całkiem łatwo. Nowe bolidy robią wielką różnicę, czyniąc wyprzedzanie się możliwym […]. Trzeba docenić [władze] Formuły 1 za to, co zrobiono z tymi konstrukcjami.