Po zakończeniu wyścigu na torze Albert Park Carlos Sainz nie ukrywał swojego rozczarowania wynikającego z decyzji sędziów o karze, która w jego mniemaniu była zupełnie nieadekwatna do rodzaju przewinienia.

Hiszpan był jednym ze sprawców ogromnego zamieszania, do jakiego doszło w końcówce niedzielnych zmagań. Po starcie z pól uderzył w bolid Fernando Alonso, powodując obrót swojego rodaka w sekcji T1-T2. W następstwie dalszych incydentów, które zaburzyły przebieg drugiego restartu, postanowiono wywiesić kolejną czerwoną flagę.

W jej trakcie ustalono, że kolejność do finałowego wznowienia wyścigu, mającego w rzeczywistości jedynie doprowadzić kierowców do flagi w szachownicę, zostanie przywrócona do stanu sprzed poprzedniego restartu. Dzięki temu zawodnik Astona Martina powrócił na trzecie miejsce po spadku na szary koniec stawki.

Kolizja Sainza i zdobywcy najniższego stopnia podium nie umknęła jednak sędziom, którzy przyjrzeli się jej po ostatnim przerwaniu zawodów. Jeszcze przed końcowym restartem wlepili kierowcy Ferrari pięć sekund kary, co spotkało się z jego głośnym sprzeciwem. W rozmowie radiowej 28-latek nazwał tę decyzję niedopuszczalną, prosząc swój zespół o skontaktowanie się z FIA w celu wstrzymania się z przyznaniem sankcji czasowej.

Po minięciu mety Carlos nie uniknął wypadnięcia z punktowanej strefy. Doliczenie pięciu sekund przesunęło go z czwartej pozycji na dwunastą, a jego rozpaczliwa reakcja i starania Ferrari nie wpłynęły na opinię arbitrów. Ci wytłumaczyli się ze swojej decyzji w standardowym dokumencie, który ujrzał światło dzienne po zakończeniu zmagań.

Oceniając kontakt z Alonso, stewardzi nie chcieli być łagodniejsi tylko dlatego, że doszło do niego na 1. kółku po wznowieniu wyścigu, jak często ma to miejsce po startach. Reprezentant Scuderii został bowiem uznany w pełni winnym tego zdarzenia, a według sędziów miał wystarczająco wiele miejsca, by uniknąć kolizji, za którą zarobił również 2 punkty karne.

W krótkiej dyskusji z mediami w zagrodzie Sainz stwierdził, że czuje się potraktowany zbyt ostro, ale ogólnie nie chciał mówić zbyt wiele na temat samego incydentu, ponieważ w momencie udzielania wypowiedzi nie omówił jeszcze tego wątku z sędziami, co było dla niego priorytetem.

- Uważam, że to najbardziej niesprawiedliwa kara, jaką widziałem w życiu - przyznał. - Zanim powiem coś niewłaściwego lub użyję naprawdę złych słów, wolałbym udać się do sędziów i porozmawiać z nimi. Wtedy być może będę mógł wrócić i ponownie porozmawiać z mediami. Teraz nie mogę tego za bardzo zrobić, ponieważ to zbyt niesprawiedliwe. Nie czuję się dobrze, by cokolwiek komentować.

- Moja frustracja jest spowodowana tym, że [sędziowie] podjęli decyzję przed końcem wyścigu i jednym okrążeniem za samochodem bezpieczeństwa, zamiast mnie przesłuchać. Rozsądniej byłoby zaczekać i dokładnie przedyskutować z nimi całą sprawę, a także poznać ich punkt widzenia na ten incydent. [Wstrzymanie się z decyzją] nie zmieniłoby układu na podium, więc to nie byłby dramat.

- W tej chwili nie mogę zbytnio rozmawiać, bo jestem zły i rozczarowany - dodał na łamach oficjalnego kanału telewizyjnego F1. - Po prostu nie mogę nic powiedzieć. Wolę pójść do sędziów i usłyszeć od nich komentarz ws. kary, ponieważ uważam, że na nią nie zasłużyłem. To najbardziej niesprawiedliwa kara, jaką widziałem w życiu, więc najpierw chcę udać się do arbitrów. Musiałem przyjść do zagrody medialnej, bo w przeciwnym wypadku dostałbym kolejną sankcję.

Carlos Sainz

Swoją perspektywę na kolizję pomiędzy Carlosem a Fernando przedstawił także Fred Vasseur, który naturalnie stanął w obronie swojego podopiecznego, ale podkreślił, że zaistniały incydent można ocenić na różne sposoby.

- Jeśli spytasz o to wszystkich ludzi z padoku, połowa z nich powie, że był to normalny incydent wyścigowy, a reszta uzna to za winę Carlosa - ocenił, cytowany przez włoski Motorsport. - Na pewno postrzegamy to jako zwykły incydent, ale najważniejszą rzeczą w tym całym zamieszaniu byłoby omówienie tego zarówno z kierowcami, jak i sędziami.

Pytany, czy cofnięcie kary byłoby możliwe po złożeniu potencjalnej apelacji przez Ferrari, szef czerwonych odparł: - Nie sądzę. Przedyskutujemy to z arbitrami, ale to ogromna szkoda, ponieważ istnieją podwójne standardy. Pamiętamy, co stało się z Alonso w zeszłym tygodniu [po wyścigu w Arabii], kiedy najpierw przyznano karę, a potem ją cofnięto. [W przypadku Carlosa] wystarczyłoby poczekać 5 minut, a następnie to omówić.

Do starcia z Sainzem odniósł się również sam poszkodowany, który w momencie kontaktu nie był świadomy tego, kto w niego uderzył, a przyznaną karę określił mianem nieco przesadzonej: - Prawdopodobnie kara jest zbyt surowa, ponieważ na 1. okrążeniu trudno jest ocenić poziom przyczepności. Sądzę też, że nikt nie wjeżdża celowo w inny samochód, bo mamy w głowie, że takim zachowaniem ryzykujemy uszkodzenie własnego bolidu i utratę pozycji - powiedział Alonso na konferencji dla czołowej trójki.

- Czasami znajdujesz się po prostu w miejscu, w którym nie chciałbyś być w danym momencie. To część wyścigów. Nie widziałem jeszcze właściwej powtórki, ale moim zdaniem jest to zbyt surowa kara.