Carlos Sainz uważa, że kierowcy w dłuższej perspektywie mogą cierpieć na długotrwałe problemy z szyją i plecami z powodu obecnej specyfikacji bolidów Formuły 1.
Wraz ze startem kampanii 2022 w środowisku F1 przewodnim tematem jest kwestia podskakiwania samochodów na prostych, co jednym udało się zniwelować, a drugim wręcz przeciwnie.
Dotychczas efekt porpoisingu uderzył najmocniej w ekipę Mercedesa, która od pierwszej rundy zmaga się z tym problemem i na ten moment nie widać dla niej światełka w tunelu w tej sprawie.
Co istotne, nadmierne ''falowanie'' tegorocznych konstrukcji odbija się negatywnie nie tylko na tempie, ale także uderza bezpośrednio w zawodników, o czym na Imoli przekonał się George Russell, który po zakończeniu ówczesnych zawodów skarżył się na ból pleców i klatki piersiowej.
Do tego wątku odniósł się również Carlos Sainz, który wyznał, iż na własnej skórze przekonał się już, jakie negatywne skutki niesie ze sobą podskakiwanie bolidu, który dodatkowo wyposażony jest w sztywniejsze zawieszenie względem poprzednich sezonów.
Hiszpan przy okazji omówił, jak według niego może wyglądać przebieg rywalizacji w nowych samochodach na niezwykle ciasnych ulicach Księstwa Monako, gdzie F1 zawita już pod koniec maja.
- Uważam, że będzie to duże wyzwanie. Już w Miami tamtejsze krawężniki dawały się mocno we znaki w tych autach. Na Imoli też było kilka wybojów, które były dość mocno odczuwalne - przyznał kierowca Ferrari w czwartek przed GP Hiszpanii.
- Pomijając już temat Monako, jako kierowcy musimy się zastanowić nad tym, jak bardzo ryzykujemy własnym zdrowiem, aby móc kontynuować jazdę w F1 przy obecnej filozofii bolidów. Uważam, że powinniśmy rozpocząć poważną debatę w tej sprawie.
- W mojej opinii nowe przepisy są świetne. Dodały nam tego, czego nam dotychczas brakowało do ścigania. Jednakże czy przy tej masie samochodów musimy jeździć z tak bardzo usztywnionymi plecami i szyją? Według mnie jest to trochę filozoficzne pytanie, które kieruję do władz F1 i wszystkich innych osób, aby zastanowili się, jak dużo zdrowia musi poświecić kierowca w trakcie swojej kariery, aby móc walczyć na najwyższym światowym poziomie.
- Monako będzie trudne i tak dalej, aczkolwiek ja myślę w tym przypadku bardziej długoterminowo.
- Nie korzystałem z porad ekspertów. Zawsze kontrolowałem swoje plecy i szyję, a także widzę, że w tym roku jestem w tych miejscach bardziej spięty. Już to odczuwam i nie potrzebuję fachowy porad, aby wiedzieć, że dziesięć lat jazdy w takich warunkach będzie dość trudne. Jak tak dalej pójdzie, będę musiał dużo pracować nad mobilnością i elastycznością. Konieczne będzie więc zainwestowanie w zdrowie i stan swojego ciała.
- Jako kierowcy nie lubimy o tym mówić, ponieważ nie chcemy, żeby to zabrzmiało w ten sposób, jakbyśmy byli słabi. Jestem silny i wysportowany oraz uważam się za jednego z najlepiej przygotowanych fizycznie kierowców w stawce, ponieważ nigdy wcześniej nie zmagałem się z żadnymi bólami w trakcie jazdy.
- Wybiegam jednak w przyszłość dla dobra nas wszystkich. Moim zdaniem powinniśmy porozmawiać na ten temat, aby zobaczyć, jakie mamy opcje. Może dojść do tego, że w pewnym momencie zdecydujemy się podjąć pewne kroki, więc FIA z pewnością będzie musiała się zaangażować. Zobaczymy, co wydarzy się w przyszłości.