Carlos Sainz nie może zaliczyć sobotnich kwalifikacji na Hungaroringu do udanych. Hiszpan odniósł się do swojego błędu z Q2, który zniweczył jego szanse na satysfakcjonujący wynik.
Kierowca Ferrari nie zdołał ukończyć swojego pierwszego pomiarowego okrążenia w drugiej części czasówki na skutek pomyłki w zakręcie numer 14. Po wejściu w ostatni wierzchołek Sainz stracił kontrolę nad swoim bolidem i nie uniknął kontaktu z barierą.
Po uderzeniu w ścianę Hiszpan próbował samodzielnie dotrzeć do alei serwisowej, ale zniszczone przednie skrzydło jego auta przemieściło się pod podłogę, co uniemożliwiło mu kontynuowanie jazdy.
Sesja kwalifikacyjna została zatrzymana czerwoną flagą wskutek zdarzenia z Sainzem w roli głównej, zaś 26-latkowi udało się opuścić kokpit o własnych siłach. Siła wypadku wyniosła jednak 22 G i zobligowała go do rutynowej kontroli w centrum medycznym.
Hiszpan nie ukrywał swojej frustracji w rozmowie z dziennikarzami oraz wytłumaczył się po błędzie z drugiego segmentu czasówki, a także wziął winę na siebie i przeprosił zespół, który bez wątpienia liczył na więcej.
- To bardzo frustrujące. Szczerze mówiąc, jestem też bardzo zaskoczony. Jest to błąd, którego nie popełniłem od dłuższego czasu. Od razu poszedłem do garażu, by zobaczyć w danych, co się stało i co mogłem zrobić lepiej - powiedział zawodnik Ferrari.
- Po obejrzeniu tego jestem spokojniejszy, ponieważ zobaczyłem, że rzeczywiście wjechałem w zakręt o 5 km/h wolniej niż na poprzednim okrążeniu. Tylny wiatr wiał jednak z prędkością 35-40 km/h w porównaniu z 10 km/h w Q1. To prawdopodobnie spowodowało ogromną nadsterowność.
- To niefortunne, ale jednocześnie nie chcę używać tego jako wymówki. Sądzę, że jestem winien przeprosiny dla zespołu, ale nie będę się nad tym zbytnio rozwodził, ponieważ widziałem dane i dzięki temu czuję się nieco spokojniej.
Hiszpan zdradził także, iż bezpośrednio po wypadku w Q2 nie był w stanie wrzucić biegu wstecznego, ale nawet w przeciwnym wypadku prawdopodobnie musiałby zakończyć swój udział w sesji z powodu siły uderzenia w barierę.
- Nie mogłem znaleźć wstecznego. Podejrzewam jednak, że po [wypadku o sile] 22 G musiałbym zostać 20 minut na badaniach lekarskich, ponieważ było to duże uderzenie.
Sainz przyznał również, że konstrukcja Ferrari nie jest szczególnie podatna na podmuchy wiatru, ale w przypadku obecnej generacji bolidów potrzeba niewiele, aby samochód został wytrącony z równowagi. Były kierowca McLarena postrzega swój błąd z kwalifikacji na Węgrzech jako proces nauki i zdobywania doświadczeń za kierownicą maszyny ekipy z Maranello.
- Te samochody są bardzo wrażliwe na wiatr, ale jeździłem już takimi, które były pod tym względem gorsze. I może dlatego trochę mnie to zaskoczyło.
- Kiedy zobaczyłem, że wjechałem w zakręt wolniej niż na poprzednim okrążeniu, powiedziałem: "W porządku, nie próbowałem niczego szalonego ani głupiego i po prostu uciekło mi auto". Czasami tak to wygląda, tak działa sport motorowy i z tego się uczymy - wyjaśnił.
- To niefortunne, ponieważ dzisiaj czułem się na szczycie możliwości bolidu w FP3 i Q1, więc myślę, że na stole był dobry wynik. Wydaje mi się jednak, że jest to część procesu uczenia się także w przypadku tego samochodu oraz przechodzenia przez tego rodzaju doświadczenia, aby wrócić silniejszym w drugiej połowie sezonu.
Sainz ukończył sesję kwalifikacyjną z piętnastym wynikiem, lecz nie jest wykluczone, że uszkodzeniu uległa skrzynia biegów. W przypadku konieczności wymiany tego elementu Hiszpan musiałby liczyć się z karą przesunięcia o pięć pól.
Biorąc pod uwagę, że i tak spadłby wtedy na koniec, Ferrari mogłoby zdecydować się na start z alei serwisowej w celu wprowadzenia dodatkowych zmian w ustawieniach mających ułatwić pogoń 26-latka w niedzielnym wyścigu.
Carlos Sainz's qualifying came to an abrupt end in Q2 ????#HungarianGP ???????? #F1 pic.twitter.com/6ddMJaRPYu
— Formula 1 (@F1) July 31, 2021