Wokół Sebastiana Vettela pojawia się coraz więcej wątków pobocznych. Sam czterokrotny mistrz świata częściej otwiera się na świat zewnętrzny i nieco chętniej staje przed kamerami, przez co wiele aspektów jego życia prywatnego wychodzi na jaw. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Vettel ostatnimi czasy zaczął śmiało głosić swoje poglądy oraz promować działania głównie związane z prawami człowieka i ekologią, które - czy Sebastian tego chce, czy nie - przyciągają uwagę mediów. 

Klasyfikacja generalna: 12. miejsce

Punkty: 43

Najlepszy wynik: P2 (Azerbejdżan)

Kwalifikacje: 14-8 vs Stroll

Wyścigi: 9-12 vs Stroll*
* - Bez GP Węgier, gdzie Stroll spowodował kraksę po starcie, a Vettel stracił podium po DSQ

DNF: 2 razy (+1 DSQ)

Nasza ocena: 6.02 (P12)

Niemiec w oczach fanów stał się sympatycznym wujkiem Sebem, postacią niezwykle normalną jak na warunki Formuły, człowiekiem, który bez presji walki o mistrzostwo świata pokazuje ludzką, bardziej przyjazną twarz. Sam Vettel utrzymuje, że wciąż jest w nim ogień i zapał do walki o najwyższe cele, ale realistycznie dużo musiałoby się wydarzyć, aby 34-latek stanął w przyszłości przed kolejną szansą na chociażby regularną batalię o podia.

Iskra ponownie rozpalona

Sezon 2020 był zdecydowanie najtrudniejszym w karierze Vettela. Powiedzenie, że czterokrotny mistrz świata myślami był w Astonie Martinie, byłoby nadużyciem bądź po prostu tezą chybioną, ale z pewnością chciał jak najszybciej zakończyć swoją popsutą relację z Ferrari. Pomiędzy Sebastianem a Scuderią coś ewidentnie pękło.

Po oficjalnym ogłoszeniu zakończenia współpracy najbardziej utytułowany kierowca w historii Red Bulla sprawiał wrażenie człowieka wypalonego, zmęczonego wszystkim, co go otacza, a także perspektywą kolejnych wyścigów w Ferrari. Najwięcej zła wyłaniało się z kontaktów z Mattią Binotto, który w nieelegancki sposób pożegnał się ze swoim kierowcą, jednocześnie od czasu do czasu wbijając publiczne szpilki w kierunku coraz słabiej radzącego sobie w czerwonych barwach mistrza. 

Po zmianie szat na zielono-różowe największą obawę w stosunku do Sebastiana można było mieć o to, czy ponownie uda mu się rozpalić powoli gasnący w nim po słabej końcówce w barwach Ferrari żar. Pierwsze cztery wyścigi wyłącznie przywróciły przedsezonowe spekulacje, bowiem Vettel był anemiczny, popełniał dużo błędów i po pechowych testach nie potrafił dostosować się do nowej konstrukcji w przeciwieństwie do dowożącego solidne punkty Strolla. 

Jak się okazało, spekulacje o końcu kariery czy wypaleniu szybko można było puścić w niepamięć. Sebastian na słabszy początek odpowiedział mocnym wyścigiem w Monako, podium w Baku i wieloma solidnymi, równymi przejazdami.

Aston Martin jako bolid nie oferował wiele, ale świetnym zarządzaniem oponami i mądrą, rozważną jazdą Vettel w pierwszej części sezonu ciułał kolejne oczka, a na Węgrzech drugie miejsce zabrał mu błąd zespołu, który przestrzelił z wyliczeniami odnośnie paliwa. 

Co prawda koniec końców kampania - a zwłaszcza jej druga część - pokazała, że Sebastian może powoli zapominać o walce o mistrzowski tytuł, ale jest to w dużej mierze wypaczone zupełnym sportowym niewypałem projektu Astona Martina na sezon 2021.

Lawrence Stroll przez dłuższy czas odgrażał się, że jego stajnia będzie mocna w tym roku, a nawet przy słabszym początku zapowiadał walkę o zmianę regulaminu, bowiem zdaniem Kanadyjczyka właśnie Aston i Mercedes najwięcej stracili na nowych zapiskach. Cóż, po czasie Stroll wypadł trochę jak Artur Szpilka, krzyczący w stronę Deontaya Wildera: Saturday, you going down! Jego słowa, jak w przypadku Polaka, zostały równie szybko i boleśnie zweryfikowane.

Szkoda, bo Vettel w formie i w dobrej maszynie miał walczyć o podgryzanie McLarena oraz Ferrari, ale Mercedes zespół przestrzelił z niskopodłogową konstrukcją. Do tego zamieszania pojawiające się wokół Astona Martina sprawiają, że wiarygodność ich możliwości w przyszłym roku także nie jest specjalnie duża.

Jeżeli zieloni nie znajdą dziury regulaminowej bądź nie wyciągną królika z kapelusza, zapewne spędzą najbliższe lata w środku stawki na czekaniu, aż podlewana pieniędzmi ziemia w Silverstone obrodzi w nową fabrykę.

Chęć pozostawienia czegoś po sobie

Niemiec ostatnimi czasy coraz mniej kojarzy nam się wyłącznie z Formułą 1, a więcej mówimy o jego kolejnych posunięciach politycznych i światopoglądowych. Według niektórych 34-latek szykuje sobie nawet poduszkę pod ewentualną karierę w polityce, ale to w tym wszystkim jest najmniej ważne. Vettel obok Lewisa Hamiltona stał się w ostatnich miesiącach najgłośniej mówiącym o równości, ekologii i prawach człowieka kierowcą, a za kolejnymi jego wypowiedziami idą również czyny. 

Zawodnik Astona Martina wykreował wiele pozytywnych historii, jak chociażby po GP Wielkiej Brytanii, gdy sprzątał pozostawione przez kibiców śmieci, czy też kiedy to przed weekendem w Arabii Saudyjskiej zorganizował kobiece zawody gokartowe. Dodatkowo w trakcie europejskiej części kalendarza pojawiało się wiele komentarzy, że Niemiec przyjeżdża na tor rowerem czy po weekendzie wraca do domu w Szwajcarii samochodem elektrycznym.

Bez względu na poglądy i podejście jego postawa wzbudziła wiele szacunku nawet u ludzi najbardziej sceptycznie nastawionych do Seba. Vettel pokazał, że nie trzeba kończyć swoich działań na pustych słowach, a także można uczynić wiele dobrego bez szukania poklasku mediów bądź nagrywania i fotografowania każdego uczynku. Sebastian wykorzystuje swoją popularność i bycie w F1 do wielu pozytywnych akcji, co pokazuje, że chce zrobić w swojej karierze coś więcej niż po prostu być kierowcą. 

Z czasem zaangażował w to również Micka Schumachera, który wyraźnie jest oczkiem w głowie czterokrotnego mistrza świata. Sebastian próbuje budować Micka. Wielokrotnie widzieliśmy filmiki czy zdjęcia, na których spędza czas ze swoim młodszym rodakiem, a w trakcie weekendu w Abu Zabi otwarcie przyznał, że jego zdaniem Schumacher jest bardzo szybkim zawodnikiem, który wykonał dobrą pracę w debiutanckim sezonie w Haasie.

Ich relacja jest swego rodzaju fenomenem i czymś, czego dawno nie widzieliśmy w królowej motorsportu. Vettel staje się dla kierowcy Haasa tym, kim był dla Seba Michael, pod wieloma względami zachowując się jak ojciec dla młodszego z Schumacherów.

Jeżeli Mickowi za kilka lat uda się stać choćby niezłym kierowcą i będzie się utrzymywał w Formule 1, mistrz z lat 2010-2013 na pewno będzie wymieniany jako jeden z tych, którzy pomogli mu wejść na ten pułap. Oczywiście, do tego wciąż daleka droga, ale gołym okiem widać, że Schumacher ma wiele szacunku do starszego kolegi, który ciągle próbuje obudować wychowanka Ferrari.

Obecne działania Vettela powodują, że gdy ten odwiesi kask na kołku, będziemy o nim mówić jako o kimś, kto starał się zrobić coś więcej, niż po prostu być, wygrywać i pobierać kolejne pensje.