Mohammed Ben Sulayem ma doczekać się konkurenta w walce w nadchodzących wyborach, których stawką jest przewodzenie Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Jego rywalem będzie Tim Mayer, były już sędzia F1, którego sam Emiratczyk zwolnił pod koniec zeszłego roku.

Po tym, jak z wyborów zrezygnował Carlos Sainz Senior, nie było jasne, czy Mohammed Ben Sulayem będzie musiał zmierzyć się z kimkolwiek innym. W tle pojawiały się doniesienia o kandydatach, którzy planują start, aczkolwiek jasne jest, że nie będą faworytami, co może być zniechęcające.

Dziś okazało się, że rękawicę Sulaymowi rzucić zechce Tim Mayer. Jego kandydatura nie jest jeszcze oficjalnie potwierdzona, ale wygląda to na czystą formalność. Największe media, takie jak BBC czy Motorsport, podają już, że jutro odbędzie się konferencja prasowa, na której Amerykanin ogłosi start w wyborach. 

Mayer to postać, którą mogą kojarzyć nie tylko najbardziej zagorzali fani F1. Co prawda przez wiele lat pracował m.in. jako sędzia F1, aczkolwiek angażował się także w amerykańskie wyścigi, będąc osobą odpowiedzialną za działania FIA w Stanach Zjednoczonych. W zeszłym roku trafił natomiast na nagłówki przez głośne zwolnienie ze swojej roli przy Formule 1.

Z tego stanowiska wyrzucił go sam Sulayem. Powodem był zaangażowanie sędziego w inną sprawę, a konkretnie - reprezentowanie promotorów podczas GP USA 2024. Ci zostali ukarani półmilionową grzywną za inwazję toru, której dokonali kibice, a następnie zechcieli ubiegać się o prawo do rewizji. Ponieważ zajmował się tym sam Mayer, to szef FIA poczuł się osobiście zaatakowany i zdecydował się na pokazanie mu drzwi. 

Był to duży temat, bowiem Tim cieszył się wielkim doświadczeniem i renomą, będąc jednym z szefów arbitrów od 2016 roku. Choć ze względu na pochodzenie - czyli bycie synem współzałożyciela McLarena, Teddy'ego Mayera - czasem zarzucano mu konflikt interesów, to osoby blisko powiązane z FIA za kulisami mówiły o nim dużo dobrych rzeczy.

Tamten wątek w pewnym momencie bardzo mocno opanował branżowe media, gdyż Mayer wkrótce po rozstaniu z Federacją udzielił głośnego wywiadu, w którym otwarcie skrytykował obecne władze (więcej TUTAJ).

Teraz Amerykanin postanowi wykorzystać swoje bogate doświadczenie na różnych szczeblach, aby spróbować przejąć władzę w organizacji. Pod koniec roku, 12 grudnia, czeka go starcie z człowiekiem, który niedawno zdecydował o jego zwolnieniu przy niemałych kontrowersjach, co nada temu pojedynkowi sporo pikanterii.