Valtteri Bottas i George Russell uniknęli kar za incydent z GP Emilii-Romanii.
Obaj uczestnicy zdarzenia w swoich powyścigowych wypowiedziach obwiniali siebie nawzajem, sugerując, iż to ten drugi zachował się nieodpowiedzialnie i popełnił błąd, który doprowadził do niebezpiecznej kraksy.
Sędziowie postanowili porozmawiać z podopiecznymi Toto Wolffa już po zakończeniu rywalizacji. Po przejrzeniu nagrań z wielu kamer, przejrzeniu telemetrii oraz przesłuchaniu zawodników, uznano - biorąc pod uwagę także warunki - iż był to incydent wyścigowy i w związku z tym nie nałożono żadnych kar.
W uzasadnieniu napisano, iż Valtteri Bottas trzymał się prawej strony suchej linii i przez cały czas zostawiał wystarczająco miejsca na samochód rywala po prawej stronie toru. Przewaga prędkości George'a Russella była znacząca, a gdy oba auta znalazły się w zakręcie numer 1, przejeżdżanym pełnym gazem, ilość wolnej przestrzeni faktycznie trochę się zmniejszyła.
Podkreślono jednak, iż w żadnym momencie żaden z kierowców nie zrobił nieregularnego i nierozważnego ruchu. Sekcja toru, w której doszło do zdarzenia, nie była specjalnie pokryta wodą, ale Brytyjczyk wjechał prawymi kołami na bardzo wilgotny fragment poza nim. Mając mało docisku z powodu otwartego systemu DRS, autem zarzuciło, co spowodowało kolizję.