Podczas GP Holandii doszło do dwóch nietypowych incydentów. Jeden z nich dotyczył japońskiego kierowcy, a drugi przejechania po pistolecie Ferrari.

Zawodnik AlphaTauri wywołał najwięcej zamieszania w rywalizacji na Zandvoort, najpierw zatrzymując się na torze, potem wracając do pit lane, a ostatecznie i tak stając na poboczu. 

Z analizy sędziów wynika, że pierwszy postój był spowodowany tym, iż kierowca czuł, że koło w jego maszynie nie było prawidłowo zamontowane. W rzeczywistości był to jednak problem z dyferencjałem, a auto nie było wypuszczone w niebezpiecznym stanie.

W trakcie rozmów z oficjelami Tsunoda przyznał, że był gotowy na opuszczenie bolidu i dlatego poluzował swoje pasy, ale nie rozpiął ich. Następnie wrócił do mechaników, którzy zacieśnili je. Sędziowie nie byli w stanie ocenić, w jakim stopniu pasy zostały poluzowane, lecz ostatecznie uznali takie zachowanie za przewinienie, za co przyznali reprymendę nie za jazdę. 

Jest to już piąta taka "żółta kartka" Japończyka w sezonie, choć pierwsza niezwiązana z jazdą (o ile nie jest to błąd w dokumencie, bo przyznana została przecież za niebezpieczną jazdę), co oznacza, że do GP Włoch powinien ruszać z karą przesunięcia o 10 miejsc na starcie.

Poprzednie przewinienia "Tsunami" dotyczyły: blokowania Leclerca (Bahrajn), blokowania Sainza (Australia), niepotrzebnie wolnej jazdy w czasówce (Australia) oraz blokowania Magnussena (Monako).

Po wyścigu zajmowano się też zajściem z pierwszej fazy zawodów, kiedy to Sergio Perez najechał na pistolet do zmiany kół ekipy Ferrari, która nie była gotowa do wykonania swojego zadania.

Jak wynika z dochodzenia, element wyposażenia został położony nieco dalej niż zwykle, ale nadal znajdował się w dozwolonym obrębie. Checo natomiast odjechał od swojej załogi tak szybko, jak tylko mógł.

Ze względu na to, jak krótka jest aleja serwisowa na holenderskim obiekcie, zdecydowano się na nienakładanie żadnych kar. Podobnie zresztą postąpiono z Sainzem, którego podejrzewano o niebezpieczny dojazd na stanowisko, gdzie także doszło do zahaczenia o przedmioty należące do Red Bulla.

Co ciekawe, taki argument przynajmniej w teorii można byłoby zastosować również w innej sytuacji, w której Carlos został już ukarany za niebezpieczne wypuszczenie z alei, z czym nie mógł się pogodzić. Tę sprawę opisaliśmy TUTAJ.