Świeżo ogłoszony szef Haasa po raz pierwszy zabrał głos na temat najświeższego projektu, który zostanie wystawiony do rywalizacji w tegorocznym cyklu mistrzostw świata. 

Na kilka tygodni przed startem sezonu 2024 w ekipie z Kannapolis doszło do solidnego trzęsienia ziemi, gdyż z funkcji szefa składu zwolniony został Guenther Steiner, a z pionu technicznego odszedł Simone Resta, który dotychczas zarządzał pracami tego kluczowego działu. 

Na przedstawienie nowego głównodowodzącego nie musieliśmy czekać ani sekundy, gdyż wraz z pożegnaniem charyzmatycznego Włocha skład podał również, że zwolniony stołek trafi do Ayao Komatsu, który dotychczas pracował na stanowisku dyrektora ds. inżynierii. Zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja na płaszczyźnie technicznej, gdyż obecnie stajnia nadal nie znalazła odpowiedniego zastępstwa dla cenionego w środowisku delegata z obozu Ferrari. 

Taki rozwój wydarzeń z automatu nie wróży nic dobrego przed startem zmagań, co zresztą zostało potwierdzone przez nowego pryncypała, który podczas specjalnego spotkania z wybranymi mediami w Banbury zabrał głos na temat wielu kluczowych wątków, w tym oczywiście nowego auta. Przy okazji potwierdzono, że Haas zrobi tyle, ile może, aby jak najlepiej poznać swój samochód jeszcze przed testami.

Pewnym udogodnieniem w tym przypadku okaże się kwestia regulaminowego dystansu, gdyż wszystkie podmioty biorące udział w mistrzostwach mogą od teraz w ramach dnia filmowego pokonać nie 100, a dokładnie 200 kilometrów. Komatsu i spółka postawili na wczesne wykonanie dwóch takich prób, co da aż 400 km - więcej, niż wynosi dystans Grand Prix.

Tegoroczny bolid już 11 lutego zaliczy tzw. shakedown na torze Silverstone, a drugi raz wyjedzie z garażu 19 lutego w Bahrajnie. Dwa dni później rozpoczną się oficjalne przygotowania. Nie wiadomo natomiast, kiedy otrzymamy grafiki lub zdjęcia modelu oznaczonego symbolem VF-24. Daty mogą stanowić pewne wskazówki, lecz amerykański podmiot od kilku lat słynnie z pokazywania renderów swojej nowej konstrukcji nieco wcześniej od konkurencji.

- Nie sądzę, że zrozumieliśmy wszystkie [problemy z 2023 roku], lecz znaczącą część - przyznał Japończyk dla f1.com. - Jedynym dowodem będzie jednak samochód, który zdoła poradzić sobie z tym problemem. Nie chcę więc siedzieć tu i mówić, że zrozumieliśmy sto procent. Mamy niezłe spostrzeżenia co do tego, nad czym i dlaczego musimy się skupić. 

- Samochód na sezon 2024 to wyraźny krok do przodu, ale czy będzie wystarczający w porównaniu do konkurencji? Nie sądzę, bo zaczęliśmy bardzo późno. Zmieniliśmy koncepcję równie późno, a tworząc pakiet na Austin, w zasadzie częściowo przerzuciliśmy zasoby. Jestem realistą, jeśli chodzi o auto, które wyjedzie w Bahrajnie, ale nie jestem negatywnie nastawiony. To nie wina naszych inżynierów i personelu, bo to dobrze ludzie. 

- Dla mnie kluczem jest to, że niezależnie od auta w Bahrajnie i niezależnie od problemów spróbujemy zrozumieć maszynę oraz pójść dalej jako grupa. Jesteśmy małą ekipą. Musimy iść do przodu wspólnie, bo inaczej nie będziemy mieć szansy. By odpowiedzieć bezpośrednio, [auto] stanowi krok do przodu. Czy wystarczający? Nie. Jednakże to, co zrobimy od tego momentu, pokaże, czy i w jaki sposób możemy poprawić ten zespół.