Zdaniem szefa McLarena kluczem do zwycięstwa w GP Hiszpanii nie był sam start Lando Norrisa, ale to, co wydarzyło się na długim rozpędzie do pierwszego zakrętu i na kolejnych okrążeniach po nim.
Pierwsze wypowiedzi brytyjskiego kierowcy po wyścigu zwróciły dużą uwagę na rozpoczęcie rywalizacji. Norris wziął na siebie odpowiedzialność za przegraną z Maxem Verstappenem i otwarcie powiedział, że powinien był przede wszystkim lepiej ruszyć.
Druga część jego wypowiedzi (dostępne TUTAJ) zawierała jednak chłodniejszą analizę i pokazywała, że największy wpływ na wynik końcowy mogło mieć rozpędzenie się George'a Russella. Właśnie takiego zdania jest Andrea Stella.
- Dziś głównym czynnikiem było to, że nie udało nam się obronić pozycji - powiedział Włoch. - W Barcelonie nie jest to natomiast wielkim zaskoczeniem, ponieważ dojazd do pierwszego zakrętu jest bardzo długi. Samochody mają ogromny docisk, więc gdy tylko zyskasz trochę cienia aerodynamicznego, to stajesz się znacznie szybszy od auta z przodu. To oznaczało, że Lando nie był w stanie obronić swojego pole position.
- W zasadzie naprawdę doceniam, jak mądrze do tego podszedł i uniknął kłopotów. Wiedzieliśmy, że wyścig do nas przyjdzie, ale zbyt dużo czasu spędziliśmy za Russellem. Powiedziałbym zatem, że decydujące czynniki to czas spędzony za nim i kilka pozycji straconych w pierwszym zakręcie. Pit stop prawdopodobnie kosztował nas kolejną sekundę, ale nawet pomijając go, gdybyśmy byli za Verstappenem po starcie, to mielibyśmy szansę rozegrać zawody na swoją korzyść.
Stella rozwinął później swoją myśl, gdy zapytano go o krytyczną postawę Norrisa. Chociaż podoba mu się, że jego podopieczny nie szuka wymówek, to kwestię ruszenia z miejsca nazwał marginalną.
- Lando jest naprawdę samokrytyczny, ale to taki styl, a czasami reagujemy na to bardziej niż na meritum sprawy. Jego start naprawdę nie był zły. Był bardzo przyzwoity. Miał w końcu niemalże długość samochodu przewagi nad Maxem. Faktem jest za to, że Russell znalazł się w podwójnym cieniu za Lando i Maxem. Lando zachował się wtedy bardzo dobrze, ponieważ sekundę później mogło być już po wszystkim, a nie o to chodzi.
- Uważam, że z punktu widzenia naszych możliwości, jak mówiłem wcześniej, jest to bardziej szczegół. Okej, można było wystartować lepiej i zyskać metr, ale to sprawa marginalna. Fakt, że Lando był dla siebie taki surowy, biorąc całą odpowiedzialność, to kwestia jego stylu. Niektórzy kierowcy pewnie narzekaliby, że prosta w Barcelonie jest zbyt długa. A mi akurat podoba się, że ludzie potrafią oceniać swoje szanse, zanim stwierdzą, że cały świat jest przeciwko nim. To znaczy, że pracujesz nad zmiennymi, które jesteś w stanie kontrolować.
- Nie reagujemy przesadnie na styl Lando, który jest twardy wobec siebie samego. Z pewnością będzie nad tym pracować przez lata, ale uważam, że przez cały weekend prezentował się bardzo dobrze, a fakt, że był zdenerwowany ukończeniem wyścigu dwie sekundy za Maxem, to dobra wiadomość dla wszystkich, z Formułą 1 włącznie. Oznacza to, że mamy prawdziwe wyścigi, a zatem drobne szczegóły mogą zdecydować o tym, że nie tylko Max będzie w stanie wygrywać.