Przed GP Monako 2025 F1 spodziewa się jedynie niespodziewanego. Nowe przepisy dają spory potencjał na zagwarantowanie strategicznej loterii. Kierowcy zapowiadają chaos i szaleństwo, szef McLarena podkreśla, że wpływ decyzji został trochę niedoceniony, a Pirelli postanowiło nie przewidywać... niczego, może poza kłopotami.
Dzisiejsza rywalizacja na najsłynniejszym ulicznym torze świata zostanie rozegrana według nowych zasad, które mają urozmaicić widowisko. Choć od początku było jasne, że dwie zmiany opon nie poprawią samego ścigania, a jedynie dodadzą nam trochę strategii do procesji, to coraz więcej osób wskazuje już na to, że efekt może być większy.
Gdy światek Formuły 1 przeanalizował taktyczne opcje, to okazało się, że sprawa jest o wiele trudniejsza. Już od czwartku pojawiały się zresztą głosy o tym, że będą to zawody loteryjne, a po wczorajszych kwalifikacjach kierowcy sugerowali, że zwyczajnie trudno coś przewidzieć. Takich słów użył Nico Hulkenberg, ale od słów do czynów poszło Pirelli.
Włoska firma w niedzielne poranki wysyła mediom strategie, których spodziewa się w wyścigu. Nie zawsze pokrywają się one z tym, co oglądamy na torze, lecz dają ogólny wgląd w wyliczenia dostawcy ogumienia.
Tak jednak nie stało się dzisiaj, bowiem Pirelli uznało, że nie będzie podejmować się niemożliwej misji i z humorem wrzuciło poniższą grafikę z podpisem „wszystko się może zdarzyć”. Nie jest to natomiast tylko żart, bo w zasadzie... tak może być.
- Moim zdaniem czeka nas strategiczny chaos, ale zobaczymy - stwierdził wczoraj Charles Leclerc. - Uważam, że będzie wiele gierek strategicznych. Możemy być pod presją tych samochodów, których się nawet nie spodziewamy, tych jadących z tyłu. To może sprawić, że zawody staną się interesujące.
Podobnie wypowiedział się sfrustrowany słabym wynikiem George Russell, który na domiar złego nie ukrywał, że Mercedes nie brał pod uwagę startu z tak kiepskich miejsc. Brytyjczyk zdradził za to, co zamierza obserwować na samym początku.
- Nie mamy żadnych planów - potwierdził Russell. - Strategie będą szalone, ale my zakwalifikowaliśmy się na 14. pozycji, choć powinniśmy być w top 4. Od miejsca, w którym powinienem być, dzieli mnie 10 bolidów. Jeśli dojdzie do wykonywania tych szalonych rzeczy, to połowa zrobi jedno, a połowa drugie. Niezależnie od tego, kto i jak wybierze, to i tak utkniemy za pięcioma kierowcami.
- Jutro zobaczycie jedną z dwóch rzeczy - zjazdy na pierwszym okrążeniu lub bardzo długą jazdę, aby mieć małą przewagę przy dwóch zestawach twardszych opon. Ale gdy nie da się wyprzedzać, to niewiele można zrobić.
- My prawdopodobnie wybierzemy... Jak tylko będziemy wiedzieć, na jakich oponach wystartują inni, to wybór raczej będzie jasny. Jeśli zaczną na C6, to zaliczą wczesny pit stop. Jeśli każdy ruszy na twardej mieszance, to celem będzie dłuższy przejazd. Gdy zobaczymy opony innych, to podejmiemy decyzję.
F1 nie doceniła zmian?
Jako jedyny szef, który rozmawia z mediami piszącymi w soboty, z perspektywy ekipy ocenić mógł to Andrea Stella. Włoch był wczoraj pytany o to, czy bierze pod uwagę odważną zagrywkę taktyczną rywali, tzw. rzut kostką.
Jego zdaniem nowe zasady zostały trochę niedocenione, a po poważniejszych analizach wzrosła szansa na narobienie bałaganu w wyścigu. Poza tym przepisy namieszały już trochę w kwalifikacjach, co akurat McLaren wykorzystał z pomocą prostej, lecz skutecznej zagrywki.
- Myślę, że ryzyko jest wyraźne - tłumaczył Stella. - Implikacje związane z wymogiem wykonania dwóch pit stopów są szersze, niż początkowo zakładaliśmy. Te implikacje dodają czynnik zależności od tego, czy jesteś z przodu, czy z tyłu. Na tej podstawie można wykonać zupełnie inne rzeczy, a potem dochodzi do tego wpływ czerwonych flag, samochodów bezpieczeństwa czy pracy zespołowej. Możemy zobaczyć, jak kierowcy tego samego zespołu będą sobie pomagać. To może doprowadzić do bardzo, bardzo odmiennych scenariuszy.
- Dzisiejsza odprawa na temat strategii, która trwa podczas tego spotkania z mediami, na pewno będzie dłuższa niż zwykle. Jest o wiele więcej scenariuszy do rozważenia, a na pewno więcej, niż rozważa się normalnie. I nie mam tu na myśli samego Monako, tylko też wszystkie inne wyścigi.
- W tym roku, przy dwóch pit stopach, jest to dalekie od bycia oczywistą strategią. To w zasadzie było dość skomplikowane, aby zrozumieć nawet, jakie opony powinniśmy zostawić na kwalifikacje i wyścig. Różne zespoły mają różne zestawy, np. 5-1-1 [miękkie, pośrednie, twarde] w Red Bullu czy 3-2-2 w Mercedesie. A potem pojawiło się pytanie o to, jak użyć tych opon w czasówce.
- Byliśmy niepewni, myśląc o przejechaniu kwalifikacji na jednym zestawie. Jeśli ten komplet zdegradowałby się w Q1, a inne samochody wykorzystałyby dwa zestawy, to byłyby szybsze na koniec. Chociaż nasz bolid jest szybki, to niekoniecznie bylibyśmy najszybsi. W Monako zawsze jest wiele powodów, aby odczuwać napięcie. To miejsce wymaga maksymalnej koncentracji, ale jak do tej pory i zespół, i kierowcy zdołali podjąć dobre decyzje.
Pirelli, pomimo pomysłowej grafiki, podzieliło się również ciekawszym komentarzem. Mario Isola powiedział wprost, że zastanawia go wizja przeciągającego się wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, który może ułatwić odhaczenie dzisiejszych wymogów, ale jednocześnie stworzyć cyrk w pit lane.
- Szczerze mówiąc, obawiam się jednej sytuacji, czyli długiej neutralizacji - zdradził Włoch. - Jeśli samochód bezpieczeństwa wyjedzie na długo, np. na osiem okrążeń, jak na Imoli, to w takim wypadku wszyscy zjadą na przestrzeni jednego czy dwóch kółek. Bo to ma sens!
- Jeśli tak się stanie, zniknie wymóg zjeżdżania przez resztę wyścigu, ale problem polega na tym, że nie jestem pewny, czy mamy wystarczająco miejsca, aby zmieścić 20 bolidów w tej alei. Ryzyko dotyczy tego, że jeśli drugi bolid nie będzie w stanie zjechać na stanowisko, to może stać na szybkim pasie, blokując innych. To będzie trudne.