Guenther Steiner nie idzie w parze z poprawnością polityczną. Jego nierzadko wulgarne, lecz zawsze szczere słowa potrafią rozpętać wielką burzę. Potencjalna krytyka nie jest jednak dla niego zmartwieniem. Z taką właśnie beztroską powstała książka „Surviving to Drive”, która otworzy Wam drzwi do szalonego świata Formuły 1. Zapnijcie pasy, bo czeka Was prawdziwa jazda bez trzymanki.

W ostatnim czasie polscy kibice nie mogą narzekać na nudę. Na rynku pojawiają się kolejne pozycje traktujące o Formule 1 i można odnieść wrażenie, że z każdą premierą robi się coraz ciekawiej. W batalię prześcigających się w pomysłach na dobrą książkę autorów wmieszał się niedawno Guenther Steiner.

Jak możecie się domyślać, wyjątkowemu na swój sposób szefowi Haasa nie potrzeba było wiele, by zdeklasować konkurencję. Czy pamiętnik jego autorstwa jest jednak hitem bez żadnej skazy?

PRZEJDŹMY NA „TY” Z GUENTHEREM!

Muszę przyznać, że do „Surviving to Drive” podchodziłem z dużymi oczekiwaniami. Zapowiedzi książki były bardzo obiecujące. Pierwsze dni po trafieniu pozycji na sklepowe półki tylko tę narrację potwierdziły. W sieci szumiało od zachwytów nad przebojowym i oryginalnym piórem Steinera.

Przebrnięcie przez 384 strony (w tym 16 ze zdjęciami) zajęło mi ledwie 4 dni. Szef Haasa zdecydował się na stworzenie dzieła na wzór pamiętnika. Taka forma opowieści to strzał w dziesiątkę. Po pierwsze, zachęca do dalszego czytania i usprawnia przedzieranie się przez kolejne strony. Po drugie, każdy wpis poprzedza data, godzina i miejsce akcji, co pozwala nam na doskonałe orientowanie się w sytuacji.

Chłonięciu książki sprzyja także typowo guentherowy styl narracji. Włoch jest znany z niewyparzonego języka i nie boi się publicznie rzucić mięsem. To właśnie naturalność i swoboda w pokrytym warstwą oficjalności środowisku Formuły 1 przyniosły mu światową sławę.

fot. Wydawnictwo SQN

Steinerowi nie można zarzucić braku poczucia humoru. Swoją codzienność opisuje w sposób dowcipny i pikantny, a z każdą kolejną historią czujemy potrzebę coraz głębszego nurkowania we wspomnieniach. Autor w niezbyt subtelny sposób burzy czwartą ścianę, zwracając się do czytelników jak do swoich najlepszych kumpli. Dlatego nie zdziwcie się w trakcie lektury – Guenther potrafi rozpocząć swój wpis od nazwania nas „zje*ami”, ale tego po prostu nie można mu nie wybaczyć.

KAWAŁ ARCYCIEKAWEGO MATERIAŁU

Treść książki obejmuje końcówkę fatalnego dla Haasa sezonu 2021, przygotowania do kampanii 2022 oraz cały jej przebieg. Autor nie skupia się jednak na zasypaniu nas porcją statystyk i suchym opisaniu poszczególnych wyścigów. Każda sesja i poprzedzające ją dni to wspomniane wcześniej mięso, niesamowite anegdoty i smaczki.

Steiner wręcza nam przepustkę do napiętych jak plandeka na Żuku spotkań w padoku. Zdradza kulisy pozyskiwania sponsorów, przybliża negocjacje kontraktowe oraz… zrównuje swoich wrogów z ziemią. Mam wrażenie, że do tej pory słyszę jeszcze ciche szlochanie Ralfa Schumachera i Nikity Mazepina. Bo to im właśnie obrywa się w tej książce najbardziej.

Pierwszy z nich, mówiąc delikatnie, nie był zadowolony ze sposobu, w jaki Włoch traktował jego bratanka. Na temat Micka dowiemy się z tej książki naprawdę wiele – to jeden z najciekawszych wątków. Mazepin mocno łączy się z kolei ze sprawą partnerstwa Haasa z Uralkali. Początek wojny w Ukrainie był dla amerykańskiego zespołu bardzo nerwowym okresem, a cała ta historia przedstawiona z perspektywy szefa ekipy z zasady musi być fascynująca. Tym bardziej, gdy opowiada ją bezpośredni i szczery Guenther. Zarówno tu, jak i w wielu innych fragmentach, poprawność polityczna przestaje istnieć.

Sezon 2022 był dla Haasa pełen wzlotów i upadków. Ciekawostką jest, że Guenther obawiał się, iż nie wydarzy się nic ciekawego (szczegóły TUTAJ). Poza wspomnianymi wyżej przykładami książka obrazuje nam fetę, jaka zapanowała w jednym z garaży na skąpanym deszczem Interlagos. Te chwile poprzedziły jednak dziesiątki nieudanych weekendów.

Steiner sięga także do przeszłości, by sprzedać nam kilka rewelacyjnych wspomnień. Szalona przygoda na Rajdzie Dakar, bliska przyjaźń z Nikim Laudą czy kulisy powstania zespołu Haas… a co ja Wam będę. Musicie sprawdzić to sami!

Świętowanie pole position na Interlagos. Kto zgadnie, jak często padają wulgaryzmy w tym fragmencie książki? (fot. Haas)

DO CZEGO BY SIĘ TU PRZYCZEPIĆ?

Na koniec kilka słów o mankamentach. Bo jak bardzo by tu nie chwalić zamysłu i autentyczności autora, pewne rzeczy mnie mimo wszystko zraziły.

Stainer zawdzięcza swoją popularność głównie serialowi Netflixa, którego nazwa jest bardzo podobna do tytułu książki. Siłą rzeczy często przewija się w niej wątek „Drive to Survive”. Nie ma w tym oczywiście nic złego. Mocno odczuwalna jest jednak promocja tej produkcji, a także zachwycanie się amerykanizacją królowej motorsportu.

To zjawisko, będące niemal w stu procentach zasługą tego serialu, jest bardzo często wspominane przez Steinera. Momentami miałem nawet wrażenie, że ten typ narracji został mu po prostu z góry narzucony.

Podobnie jest z wypowiadaniem się w superlatywach o dyskusyjnych działaniach Liberty Media. Otwarte krytykowanie tak ważnej instytucji nie jest wprawdzie pożądane na stanowisku szefa zespołu, ale uważam, że niektóre kwestie Guenther mógł najzwyczajniej w świecie przemilczeć.

Zamiast tego poznajemy dość zdziadziałe kontrowersyjne spojrzenie na opcję poszerzenia stawki o drugi amerykański zespół, ekipę Michaela Andrettiego. Nie zabierając Wam przyjemności z samodzielnego zapoznania się z opinią Steinera w tym temacie, powiem tylko, że mnie ten fragment bardzo zmęczył.

Zmęczony był chyba także sam autor, który od przerwy wakacyjnej zdaje się być zdecydowanie mniej wylewny. Można zauważyć, że pisanie przestało mu w pewnym momencie sprawiać przyjemność. Relacje stają się bardziej okrojone, mniej szczegółowe i niekiedy po prostu mało interesujące.

Wydaje się też, że Guenther traktuje książkę jak poduszkę powietrzną dla swojego zespołu. Oczywiście, słowa krytyki z ust samego szefa ekipy byłyby PR-owym samobójstwem. Według Steinera Haas jest jednak zdolny do walki o najwyższe laury, prezentując formę, która najwyraźniej magicznie powinna pojawiać się podczas większości kolejnych weekendów. Ale za każdym razem czegoś brakuje.

No właśnie, czego?

fot. Wydawnictwo SQN

PODSUMOWANIE

„Surviving to Drive” to książka jedyna w swoim rodzaju. Jej przeczytanie to idealne rozwiązanie dla każdego, kto pragnie spojrzeć na świat F1 „od kuchni”. Z dużą dozą pewności mogę zapewnić, że nie tylko się przy niej odprężycie, ale i mocno wciągniecie. Wszystko to z szerokim uśmiechem na twarzy.