James Vowles stanowczo zaprzeczył, że decyzja o wycofaniu Logana Sargeanta z weekendu w Australii po wypadku Alexa Albona jest wyrazem zwątpienia.
Po kontrowersyjnej decyzji ekipy z Grove, na skutek której jej jedynym sprawnym w ten weekend bolidem jeździ Albon, pojawiły się komentarze zarzucające Williamsowi deprecjonowanie Sargeanta. Jednak zarzuty zostały zdecydowanie odrzucone przez szefa stajni.
Brytyjczyk, który przy okazji przedłużania Amerykaninowi kontraktu wyrażał swój zachwyt nad jego umiejętnościami, nie zawahał się potwierdzić, że wciąż pokłada nadzieję w talencie z Florydy, na co ma wskazywać jego obecność na tegorocznym gridzie w błękitnych barwach.
- Nie, nie sądzę - zaprzeczał Vowles, pytany wprost, czy ta sytuacja to wyraz braku wiary. - To, że podpisaliśmy go ponownie, pokazuje wiarę. W tym roku był bliżej Alexa niż kiedykolwiek wcześniej, lecz jeden bolid to tylko jeden bolid. Jest pięć bardzo szybkich zespołów, które zgarniają miejsca w top 10. Nie dostajesz punktów, jeśli nie jesteś w tym gronie.
- Obecnie te ekipy dzieli jedno oczko. Każda zdobycz może zrobić różnicę na koniec roku. W takim przypadku stawia się na tego zawodnika, który był nieco z przodu. Tym zawodnikiem jest Alex. Zresetowałem wszystko [po zeszłym roku], wziąłem pod uwagę Bahrajn, Arabię i nawet tę rundę, a potem oceniłem, kto ma większą szansę na zdobycie punktów.
- Nigdy nie omawialiśmy takiego scenariusza [z Loganem]. W takich okolicznościach była to trudna dyskusja, ale z dwoma kierowcami i wyłącznie jako reakcja na to, że mamy jeden samochód.
Były inżynier Mercedesa mówił też o wpływie, jaki ta niecodzienna akcja może mieć na pewność siebie, prezentowaną przez Sargeanta podczas przyszłych występów. Szybko zapewnił natomiast, że spodziewa się pozytywnego rozwoju.
- Przede wszystkim to będzie trudna sprawa. Mamy profesjonalnego sportowca, który robi wszystko, dokładnie to, o co poprosiliśmy go w tym roku. Nie popełnił ani jednego błędu. Nie postawił nawet złego kroku. Ja za to wyciągnąłem go z samochodu. To musi wpłynąć na pewność i wpłynęłoby na każdego.
- Prawdą jest, że gdy kierowca wyścigowy ponownie wsiądzie do auta, co w jego przypadku stanie się w Japonii, i uda mu się być milisekundy za Alexem, co przecież robił już w tym roku, to zobaczycie, że pewność powróci. Druga kwestia - on rozumie, że to sport zespołowy. To najdziwniejszy sport na świecie, w którym mam dwóch kierowców, ale sport i tak jest zespołowy.
W jego wypowiedziach nie zabrakło również pochwał płynących w stronę amerykańskiego podopiecznego, który w swoich komentarzach zachował wyjątkową powściągliwość i zrozumienie dla zespołu, a dziś służył mu pomocą.
- Mam też taką refleksję, że sam nie byłem tak dojrzały, jak on jest w tym wieku. Zobaczycie to po jego komentarzach i wypowiedziach. Jest sfrustrowany, bo chce jeździć na najwyższym poziomie, ale jednocześnie rozumie, że to sport zespołowy, a ja musiałem podjąć jedną z moich najtrudniejszych decyzji, odkąd mam to stanowisko.
- On chce odnosić sukcesy w tej organizacji i chce, aby zespół je odnosił. To przewyższa jego ambicję bycia dziś w samochodzie. Jego pomoc jest wymagana, abyśmy poszli do przodu - zakończył Vowles.