Okazało się, że za najnowszym trikiem, który w kontrowersyjny sposób obchodził przepisy techniczne w F1, stał Red Bull. Byki uzgodniły już plan działania z FIA, co zapewne wiąże się z zaprzestaniem korzystania ze swojego rozwiązania.
Wątek dostosowywania prześwitu w parku zamkniętym za pomocą tzw. bibu, czyli de facto pierwszego elementu przed podłogą, wyszedł na jaw w środowy wieczór dzięki artykułowi Motorsportu. Wydawało się, że będzie to główny temat weekendu w USA. Samo narzędzie dotyczy w końcu ważnego obszaru obecnej generacji i dotyka dość wrażliwej kwestii naginania reguł. Poza tym technikalia rzadko są rozjaśniane szczególnie szybko.
Pierwotnie napisano, iż podejrzewany jest jeden zespół, ale ten nie został wymieniony z nazwy. W czwartkowe popołudnie ukazał się tekst De Telegraaf, gdzie wspominano, iż wiele źródeł wskazuje palcem na Red Bulla. Niedługo później - zaledwie 24 godziny od tego, jak sprawa ujrzała światło dzienne - doczekaliśmy się potwierdzenia. Do stosowania sztuczki przyznały się Czerwone Byki.
- Tak, takie urządzenie istnieje, choć jest niedostępne, gdy bolid jest już w pełni złożony i gotowy do jazdy - przekazał rzecznik zespołu. - W licznej korespondencji, jaką prowadzimy z FIA, pojawiała się właśnie ta część. Uzgodniliśmy więc plan działania na przyszłość.
Obecnie nie wiadomo, jaki jest ten plan, aczkolwiek można się domyślać, że RBR nie będzie już kombinował z wysokością prześwitu, a Federacja poprawi sposób kontrolowania. Mark Hughes z The Race pisał dziś, że już podczas weekendu w Singapurze jednemu zespołowi przypomniano, iż taka praktyka nie jest zgodna z przepisami. Ta ekipa miała więc zaprzestać tego działania jeszcze w Azji.
Możliwe, że prędzej czy później dojdzie do zmian w projekcie, aczkolwiek istnienie takiego narzędzia samo w sobie nie będzie łamało regulaminu, ponieważ zupełnie normalne jest, iż stajnie posiadają różne mechanizmy do wprowadzania korekt ustawień. Surowo zabronione - bo karane startem z końca stawki - jest po prostu wdrażanie zmian w okresie parku zamkniętego.
Czym innym jest za to aspekt sprytu i wyłapywania takich modyfikacji, bo w końcu na braku możliwości wykrycia tak ważnej zmiany polega trik. W związku z tym, aby lepiej panować nad sytuacją, FIA nałoży plomby na odpowiednie elementy.
Mimo trudności z wykrywaniem bardzo ciekawe jest natomiast to, w jaki sposób inni mieli dowiedzieć się o samym istnieniu systemu i potencjalnym wykorzystaniu go w takim celu. Zdaniem BBC i Motorsportu pomógł fakt, że uczestnicy muszą przesłać FIA rysunki niektórych komponentów, a dostęp do nich, w ramach open-source, mają wszyscy rywale. To na podstawie tych dokumentów wystąpiły podejrzenia, które okazały się słuszne.