Toto Wolff kolejny raz postanowił odnieść się do feralnego pit-stopu Valtteriego Bottasa z GP Monako, jednocześnie przyznając się do błędnej oceny tej sytuacji.
Na temat pamiętnego postoju Fina powiedziano już chyba wszystko, jednakże przed rozpoczęciem weekendu w Azerbejdżanie o całej sprawie ponownie było głośno, bowiem pryncypał stajni z Brackley otwarcie powiedział, że to jego podopieczny przyczynił się do awarii nakrętki, co z kolei wywołało lekką konsternację u samego zainteresowanego, który nie mógł zgodzić się tą opinią.
Austriak, komentując na gorąco ten incydent, stwierdził, że Bottas nie zatrzymał się w wyznaczonym miejscu, co poskutkowało wyszczerbieniem śruby w prawym przednim kole.
- Valtteri zatrzymał się nieco za wcześnie. Przez to mechanik musiał przyłożyć klucz udarowy pod kątem, co poskutkowało uszkodzeniem nakrętki, której nie mogliśmy potem odkręcić - wyznał wówczas Toto Wolff w rozmowie z AMuS.
Jednak po upływie dwóch tygodni szef Mercedesa przyznał się do błędnej analizy, zwracając uwagę na fakt, że zawodnik z Nastoli zachował się należycie podczas zjazdu na swoje stanowisko serwisowe.
- Prawdopodobnie dopuściłem się błędnego stwierdzenia, gdy analizowałem ten postój, ponieważ powiedziałem wtedy, że [Valtteri] zatrzymał się o kilka centymetrów za wcześnie. Teraz widzę jednak, że był bardzo precyzyjny podczas swojego zatrzymania. W całej tej sprawie nie popełnił żadnego błędu, bowiem wina leżała po naszej stronie - sprostował swoją wypowiedź 49-latek na łamach serwisu Motorsport-total.