Yuki Tsunoda podzielił się ciekawymi wypowiedziami na temat potencjalnego przejścia do Red Bulla.
Jednym z wiodących tematów w środowisku F1 jest w ostatnich tygodniach wątek Sergio Pereza, który wskutek swoich słabych wyników może nie wypełnić umowy z obecnym pracodawcą. W jego przypadku dużo mówi się o popularnej klauzuli wydajności, która może zostać wkrótce aktywowana, nawet przed lub w trakcie sierpniowej przerwy wakacyjnej.
Z uwagi na taki rozwój wydarzeń z automatu powstało bardzo dużo spekulacji o tym, kto mógłby w najbliższej przyszłości przejąć zwolniony fotel. W gronie faworytów wymieniany jest przede wszystkim Daniel Ricciardo, jednakże w ostatnich dniach sporo mówi się także o Yukim Tsunodzie oraz Liamie Lawsonie.
Japończyk został dziś zapytany, czy postawienie na kogoś z zewnątrz, a nie z zespołu RB, byłoby dla niego dziwne. Jego odpowiedź, podobnie jak kilka innych dzisiejszych wypowiedzi, była bezpośrednia i wyrażała sporo pewności.
- Jeśli wybraliby Liama, to byłoby dziwne - ocenił Tsunoda. - Muszę doprecyzować, że Liam wykonał naprawdę dobrą robotę, kiedy w ubiegłym roku jeździł w naszym zespole, ale myślę, że ja pokazałem zdecydowanie więcej. Zobaczymy, jak to się potoczy. W końcu to do szefostwa Red Bulla należy odpowiednie zarządzanie kierowcami.
Na pytanie, czy zasługuje na awans do seniorskiego składu i czy jest gotowy na partnerstwo z Maxem Verstappenem, Yuki przyznał: - Tak. Oczywiście, że [zasłużyłem]. Gdybym nie był gotowy, to moja drużyna nie przedłużyłaby ze mną kontraktu w pierwszej połowie tego roku. Czuję się gotowy do walki z czołowymi zespołami, na wyższych pozycjach, a nawet z Maxem Verstappenem.
- Ostatecznie decyzja należy do kierownictwa Red Bulla, a ja nie mam na to żadnego wpływu. Skupiam się więc na tym, co muszę zrobić w kolejnych dwóch weekendach wyścigowych, gdyż Haas jest coraz bliżej naszej ekipy.
Gdy dopytywano go o zagrożoną pozycję Pereza, reprezentant juniorskiego podmiotu zwracał uwagę na to, że sam musi się dobrze spisać, aczkolwiek presję wynikającą z możliwości awansu uznał za miłą odmianę.
- Jeśli spekulacje okażą się prawdziwe, to tak. Jeżeli jednak mam być szczery, nie znam dokładnie sytuacji [Checo]. Prawdopodobnie wiem tyle samo co wy, ale niewykluczone, że moja wiedza jest nawet nieco mniejsza.
- Tak naprawdę Red Bull nie będzie spieszyć się z wyborem, ponieważ Sergio też został podpisany na 2025 rok, bodajże jeden lub dwa wyścigi wcześniej niż ja. Podsumowując, wszystko, co robią, jest dobre dla Checo, gdyż nie chcą wywierać na niego presji. To w porządku również, jeżeli chodzi o mnie, bowiem chcą, abym skupił się na swoich aktualnych obowiązkach.
- Koniec końców każdy wyścig jest bardzo ważny. Kontrakt nie wiąże mnie na wiele lat. Nie czuję jakieś większej presji lub czegoś w tym stylu. Te rzeczy pewnie naturalnie wyjdą w różnych sytuacjach, ale z pewnością presja nie jest czymś dobrym w takich przypadkach. Obecnie to raczej pozytywna, a nie negatywna presja, w porównaniu do ostatnich trzech lat, kiedy nie miałem pojęcia, jak będzie wyglądała [moja kariera] w przyszłym roku. To znacznie gorsze uczucie. Lecz jak mówiłem, jestem teraz skoncentrowany na pracy dla mojego obecnego zespołu i zobaczymy, jak to się wszystko potoczy.