Yuki Tsunoda ponownie zabrał głos na temat incydentu z minionego Grand Prix Bahrajnu.
Japończyk po zakończeniu pierwszego wyścigu F1 w sezonie 2024 zgarnął bardzo dużo uwagi branżowych mediów, jednakże w tym przypadku nie miało to nic wspólnego ze sportową postawą na torze, gdyż ponownie do gry wkroczył znany z przeszłości jego wybuchowy charakter.
Uwagę całego środowiska przykuła sytuacja, do której doszło po zakończeniu zmagań, a dokładnie podczas okrążenia zjazdowego do alei serwisowej, kiedy Yuki postanowił dać upust swoim emocjom poprzez dwukrotne zajechanie drogi Danielowi Ricciardo. Cała akcja była następstwem decyzji zespołu, który w końcowej fazie ścigania poprosił swoich podopiecznych o podmianę miejsc. Było to podyktowane faktem, iż Australijczyk posiadał wydajniejsze opony, co z automatu zwiększało szansę na dopadnięcie Magnussena na dwunastej lokacie.
Finalnie opisywana zagrywka strategiczna nie przyniosła spodziewanego rezultatu, co jeszcze bardziej poddenerwowało młodszego reprezentanta stajni z Faenzy, który na gorąco nie mógł zrozumieć ówczesnej decyzji swojego składu. Podczas dnia medialnego przed Grand Prix Arabii Saudyjskiej sam zainteresowany został oczywiście zapytany o swoje niedojrzałe zachowanie po zakończeniu poprzedniej rundy, co spotkało się z dość krótką, aczkolwiek treściwą odpowiedzią z jego strony.
- W tamtym momencie byłem trochę nagrzany - powiedział Tsunoda. - W mojej głowie pojawiały się same gorące myśli, ale mimo to postanowiłem go przepuścić, choć nie zrobiłem tego od razu, a dopiero po przejechaniu bodajże połowy lub całego okrążenia. Finalnie ekipa uznała, że [Daniel] miał większe szanse i w pełni szanuję tę decyzję. Rozmawiałem na ten temat z zespołem po wyścigu. Nadal jesteśmy zjednoczeni i działamy po tej samej stronie. Sprawa została dokładnie wyjaśniona, więc uważam, że to koniec tematu.
- [Ricciardo] miał w tamtym momencie nowe miękkie opony, a ja byłem uwikłany w pojedynek z Kevinem. Najwyraźniej [Daniel] miał nieco wolnej przestrzeni przed sobą, co w praktyce przełożyło się na więcej tempa. Tym samym nasi stratedzy uznali, że był w lepszej pozycji, aby uporać się z Magnussenem, więc poprosili mnie o zamianę pozycji. Jak mówiłem wcześniej, rozumiem teraz tę decyzję i nie mam nic więcej do powiedzenia w tym temacie.
- [Emocje] to coś, co naprawdę muszę poprawić - dodał później. - Jeśli takie coś zdarzy się ponownie, to będziemy mieć więcej problemów. Wiem, że to główna rzecz do poprawy i pracuję nad tym. Potrzebuję chyba dwóch kroków, to znaczy więcej niż jednego kroku w tym aspekcie.
Sprawę skomentował też zawodnik z Perth: - Oczyściliśmy atmosferę i to było ważne. Kierowcy nie lubią poleceń zespołu i to, że zareagują później, się zdarza. Ważne było porozmawianie o tym, bo nawet jeśli coś stało się w emocjach, to konsekwencje takich zdarzeń mogą być większe. Pogadaliśmy prywatnie, otwarcie i przejrzyście, choć przy zamkniętych drzwiach. Jeszcze w sobotę mieliśmy poczucie, że to koniec tematu.
- Próbowałem powstrzymać się przez radio, bo takie rzeczy są transmitowane. Zespół zachował się świetnie po wyścigu, zebrał nas i sprawił, że nic nie zostało ominięte. Wyszliśmy z pokoju bez żadnych myśli o tym, że ktoś został pokrzywdzony. To tylko pierwszy wyścig, ale nie możemy dopuszczać do takich zajść. Ekipa poradziła sobie z nami znakomicie.
- [Laurent Mekies, nowy szef] też spisał się tutaj bardzo dobrze. Naprawdę podoba mi się sposób, w jaki z nami rozmawia i podchodzi do każdego w zespole. Jest otwarty na konstruktywną krytykę i nie gada głupot, nawet jeśli ja lubię trochę przeciągnąć temat. Gdy tak robię, to wtedy on mówi, że powinienem powiedzieć mu wprost i nie próbować być miłym.