Yuki Tsunoda w dosadny sposób wypowiedział się na temat sugestii niektórych kibiców, którzy w jego postępowaniu z GP Holandii zaczęli doszukiwać się kontrowersyjnej teorii spiskowej.
Japończyk na etapie 45. okrążenia minionych zawodów na torze Zandvoort zatrzymał swój bolid w pierwszym sektorze, a jego komunikaty radiowe wskazywały wówczas, iż jedno z kół nie zostało w odpowiedni sposób przymocowane podczas postoju w alei serwisowej.
Sam zainteresowany w tamtym momencie zdążył już nawet poluzować pasy bezpieczeństwa, jednakże po chwili zespół poinformował go, że z samochodem jest wszystko okej, po czym zawodnik został wezwany do kontynuowania jazdy i kolejnych odwiedzin w pitlane.
Podczas ponownego postoju na swoim stanowisku serwisowym mechanicy zajęli się kwestią pasów, a także założyli swojemu kierowcy świeży zestaw opon. Przygoda Tsunody z tym wyścigiem nie potrwała jednak zbyt długo, gdyż tuż po opuszczeniu alei jego bolid w dalszym ciągu stwarzał problemy, co poskutkowało już definitywnym wycofaniem się z dalszej rywalizacji.
Późniejsza przeprowadzona przez inżynierów analiza wykazała natomiast, że problem w tym przypadku dotyczył mechanizmu różnicowego.
Co istotne, reprezentant AlphaTauri kolejny raz zatrzymał się na torze, co zakończyło się wprowadzeniem wirtualnego samochodu bezpieczeństwa, a to z kolei zadziałało mocno na korzyść Maxa Verstappena, który dzięki temu mógł zjechać po nowe ogumienie i tym samym ograć strategicznie będącego wówczas na prowadzeniu Lewisa Hamiltona.
Powiązania pomiędzy juniorskim składem a Red Bullem natychmiast wywołały wśród kibiców lawinę teorii spiskowych, według których wypuszczenie Tsunody było celowym zagraniem strategicznym na korzyść obecnego mistrza świata.
Sytuacja w środowisku zrobiła się na tyle nieczysta, że zespół w ostatnich dniach wystosowywał w tej sprawie specjalne oświadczenie, które można
Oczywiście cała ta sprawa miała swój dalszy ciąg podczas dzisiejszego spotkania z mediami na torze Monza, gdzie Yuki musiał odnieść się do dziwnych wizji niektórych fanów.
- Po pierwsze nie wiem i nie obchodzi mnie to - mówił, pytany o to przyczyny zachowania kibiców. - Chciałbym tylko wiedzieć, jak ich mózgi stworzyły... po prostu jak wyglądają ich mózgi. Zróbcie sobie rezonans i sprawdźcie, co nie działa, bo śmieszne jest, w jaki sposób powstała ta historia. To bardzo proste.
- Red Bull i AlphaTauri to kompletnie inne zespoły. Może nie w takim stopniu co pozostałe, ale mamy inne nazwy, my jesteśmy we Włoszech, oni są w Wielkiej Brytanii, a do tego rywalizujemy w innym miejscu stawki.
- Poczułem coś dziwnego z tyłu i od razu pomyślałem o oponie. Przekazałem komunikat i kazano mi się zatrzymać w bezpiecznym miejscu. Zrobiłem to i niemalże zgasiłem samochód. Usłyszałem jednak, że nie ma problemu, więc ruszyłem, po czym zmieniliśmy koła. Po wyjeździe czułem natomiast, że na pewno coś się zepsuło.
- To bardzo proste. Fakt jest taki, że wystąpił problem z bolidem. Potwierdziliśmy, że dotyczyło to dyferencjału. Jasne, sytuacja była dziwna, ale nie można narzekać na zespół, na mnie, a szczególnie na Red Bulla, opowiadając tak szaloną, naprawdę szaloną historię. Byłem na niezłej pozycji i mogłem zdobyć punkty. Nie miałem po co im pomagać.
- Sam na pewno mogę wyciągnąć wnioski z tej sytuacji, bo powiedziałem, że koło było niedokręcone. Ekipa wyjaśniła mi, że najpierw prześledzono, czy opona była zabezpieczona. W pełni skupili się na tym, a nie na innych rzeczach. Może w przyszłości powinienem mówić, że coś dzieje się z tyłem, zamiast określać miejsce aż tak dokładnie? Nawet nie wiem. Jako zespół na pewno nie zachowaliśmy się idealnie i mogliśmy znaleźć lepsze i szybsze rozwiązanie.