Podczas czwartkowych sesji z mediami głównym tematem przed wyścigiem F1 w Singapurze było tylne skrzydło McLarena. Z obozów Red Bulla i Ferrari płyną sugestie, iż rozwiązanie stajni z Woking nie wygląda na utrzymane w duchu przepisów.
W ostatnim czasie sporo mówiło się o giętkości przednich skrzydeł McLarena i Mercedesa. To kluczowy obszar, poprawiający balans specyficznych bolidów obecnej ery. Jak do tej pory FIA utrzymuje jednak, że jeżeli elementy przechodzą testy, to nie ma powodu do reagowania.
Po rundzie w Baku pomarańczowi ponownie znaleźli się na radarze z powodów technicznych. W trakcie nieudanej pogoni Charlesa Leclerca za Oscarem Piastrim można było zauważyć, iż w samochodzie Australijczyka występuje tak zwany mini-DRS, który miał zostać użyty po raz pierwszy podczas weekendu w Belgii.
Dzisiejszy komentarz Międzynarodowej Federacji Samochodowej odnośnie rozwiązania McLarena był niemalże identyczny, jak w wypadku przednich skrzydeł. Tym razem nieco mocniej podkreślono, że FIA może nakazać zmiany, ale ton był bardzo zbliżony.
Zdania Federacji najwyraźniej nie podzielają rywale brytyjskiej ekipy, co sprawia, że komunikat na pewno nie zamknie tego wątku, nawet jeśli na Marina Bay obejrzymy inny element, z dużym dociskiem i bez tego triku.
- Rozmawialiśmy już o tym wewnętrznie - powiedział dziś Charles Leclerc. - Fred [Vasseur] zajmie się trochę tym bardziej szczegółowo. Z tego, co mi przekazano, jest to przynajmniej kontrowersyjna sprawa. Zostawię ją więc tutaj i pozwolę, aby szerzej omówił to Fred.
Nietypowo przebiegła natomiast sesja Sergio Pereza. Meksykanin wypowiedział się tak, iż trudno było zrozumieć, czy nazwał McLarena nielegalnym, czy legalnym. Dział prasowy RBR zareagował na nagłówki i napisał już, iż ze względu na akcent słowo legal można wziąć za illegal. Więcej wskazuje, że była to ta ostrzejsza wersja, co weryfikowaliśmy na różne sposoby.
- Tak to brzmi - mówił Perez, pytany, czy FIA nie reaguje, bo to nie Red Bull nagina reguły. - Jasne jest, że to przekracza granicę przepisów i samochód nie jest regulaminowy. Jestem tym dość mocno zaskoczony. Oni przejechali już kilka wyścigów z tym skrzydłem i nic wielkiego się nie stało. Skupiamy się więc na sobie.
Co ciekawe, przeprowadzający rozmowę Ted Kravitz sam nie był przekonany i poprosił zawodnika o wyjaśnienie. Dziennikarz zaznaczył nawet, że nie chce pakować kierowcy w kłopoty, na co Checo opowiedział: - To znaczy, ja naprawdę myślałem, że nie jest przepisowe. To była moja opinia. Widać wyraźnie, że tylne skrzydło się ugina, ale oczywiście [FIA] wykonała swoje pomiary i wygląda na to, że bolid jest regulaminowy.
Podczas spotkania z mediami piszącymi Perez był już ostrożniejszy: - Jestem dość mocno zaskoczony. Myślałem, że to nie jest dozwolone, lecz wydaje się, że jednak jest. Jestem tak samo zaskoczony jak i wy. Na pewno daje to spore zyski. Nie jestem ekspertem od technikaliów, ale na pewno zespół analizuje, czemu nagle jest to dozwolone.
Bez wywoływania aferki na sprawę spojrzał Max Verstappen: - Widziałem nagranie, oczywiście. To piękno mediów społecznościowych, co? Każdy ma gotowe wideo, a potem jest dyskusja. Dość jasne jest, że dochodzi tam do ruchu przy pewnej prędkości. Może to jest sprytne, a może nie, ale to oceni FIA. Nie użyli tego pierwszy raz w Baku. Ważne, abyśmy dostali wyjaśnienia. Nie chodzi tylko o tylne skrzydła, lecz też o przednie. Co jest dozwolone i jak bardzo może się uginać? Liczą się takie rzeczy. Musimy zaczekać.
Z kolei Oscar Piastri naturalnie powołał się na przejście kontroli technicznych: - Jeśli element zaliczył testy, to jest przepisowy. To nie jest jakiś magiczny trik, przez który nagle staliśmy się mocni. Szczerze mówiąc, dowiedziałem się o tym wraz z innymi. To nie jest szara strefa. Testy odbywają się co tydzień. Skrzydło jest przepisowe. Oni mają teraz mnóstwo tych testów. Do poniedziałku nie wiedziałem, co tam się dzieje. W tym sporcie wszędzie szuka się zysków, ale bez łamania zasad. I właśnie to robimy. Tego potrzeba, aby mistrzostwa mógł zdobywać i samochód, i zespół.