Pozycja Toto Wolffa w świecie Formuły 1 znacząco wybiega poza rolę szefa mistrzowskiego zespołu. Sprytny Austriak buduje wokół siebie skomplikowaną siatkę powiązań, która powoduje, że jego pozycja w tym sporcie może wkrótce przewyższyć tą, którą zdobył legendarny Bernie Ecclestone.
Początki za kierownicą
Zarówno Bernie jak i Toto Wolff, zanim na poważnie zajęli się biznesem, związanym ze sportem motorowym, sami próbowali swoich sił na torach. Ecclestone dość szybko zdał sobie sprawę wiele w tej dziedzinie nie zwojuje, uznając, że brak mu wystarczającego talentu. Przygodę ze ściganiem skończył już w połowie lat 50-tych.
Toto miał nieco więcej bożej iskry - w młodości startował z sukcesami w austriackiej i niemieckiej Formule Ford i odniósł nawet zwycięstwo w jednej z klas w 24-godzinnym wyścigu Nürburgring w 1994 roku.
Toto Wolff kierowcą F1?
Sezon 1994. Zaledwie dwa tygodnie po tragicznym wyścigu na Imoli, cyrk F1 przeniósł się do Monte Carlo. FIA ogłosiła bardzo daleko idące zmiany w przepisach w celu poprawy bezpieczeństwa, ale większość regulacji miała wejść w życie dopiero po rundzie w Księstwie Monako.
Już pierwszy, czwartkowy trening przyniósł złowrogą wróżbę powtórzenia się tragedii z Włoch. Znów młody Austriak rozpoczął weekend od bardzo poważnego wypadku. Etatowy kierowca Saubera, Karl Wendlinger, na wyjeździe z tunelu stracił panowanie nad bolidem i przy prędkości ponad 200 km/h uderzył bokiem w bariery ochronne tuż za szykaną. Po wypadku zapadł w trwającą 19 dni śpiączkę.
Poszukując jego zastępcy, szwajcarski team zwrócił uwagę na zwycięzcę 24-godzinnego wyścigu na Nürburgringu, innego młodego Austriaka, Toto Wolffa i zaproponował mu testy, a docelowo może nawet objęcie fotela wyścigowego w miejsce Wendlingera. Narodowość Wolffa nie była bez znaczenia, ale niedawny sukces na niemieckim torze z pewnością nie zaszkodził.
Toto propozycję Saubera odrzucił, stwierdzając, że nie jest kierowcą na poziomie F1, a ponadto jest za wysoki i za ciężki na start w topowym bolidzie.
Dziś rezygnacja z propozycji startu w bolidzie F1 przez młodego, odnoszącego sukcesy kierowcy wyścigowego, wydaje się nieco zastanawiająca, ale po latach brak nam podstaw, aby wątpić w wersję zdarzeń przedstawianą przez Austriaka.
Zespół Saubera w kolejnym wyścigu, GP Hiszpanii, wystawił tylko jeden bolid, a w następny weekend miejsce Wendlingera zajął włoski weteran, Andrea de Cesaris. Karl Wendlinger nie wrócił do ścigania do końca sezonu, a Toto już nigdy nie był tak blisko F1. Przynajmniej jako kierowca.
Wolff kontynuował jednak karierę wyścigową. W 2002 roku zajął szóste miejsce w klasie NGT FIA GT, a rok później wygrał wyścig w klasie GT1 we Włoszech. W 2004 roku, dokładnie 10 lat po niedoszłym zastępstwie w F1, mając jako partnera właśnie Karla Wendlingera, wygrał jeden z wyścigów w Mistrzostwach FIA-GT.
Ostatnimi poważniejszymi akcentem w wyścigowej karierze Austriaka było zdobycie wicemistrzostwa kraju w Austriackich Rajdowych Mistrzostwach w 2006 roku i zwycięstwo w 24-godzinnym wyścigu w Dubaju.
Autostradą do Stuttgartu
Równocześnie ze sportową karierą, Wolff zaczął stawiać pierwsze kroki w poważnym biznesie. Już w 1998 roku rozpoznał potencjał drzemiący w branży internetowej, działając w ramach spółki inwestycyjnej Marchsixteen Investments. Później Toto skierował swoje inwestycje giełdowe w stronę średniej wielkości spółek przemysłowych. Tą drogą doszedł do spółek z branży motoryzacyjnej.
Na początku XXI wieku Wolff zaczął łączyć swój kapitał z pasją do motosportu, inwestując w spółkę HWA AG - firmę odpowiedzialną za rozwój i program sportowy Mercedesa w DTM oraz w program silnikowy Mercedesa w Formule 3. Ponadto zainwestował w spółkę BRR Rallye Racing, zajmującą się sprzedażą części do samochodów rajowych.
W końcu nadszedł moment na wejście w świat Formuły 1. Początkowo stał się współwłaścicielem spółki zarządzającej karierami młodych kierowców, między innymi Bruno Spenglera, Alexandre Prémata i co znamienne, młodego Valtteriego Bottasa. W 2009 roku Toto uznał, że czas na poważnie zaangażować się w Królową Motosportu. Poprzez swój holding giełdowy Marchsixteen, kupił mniejszościowy pakiet udziałów w zespole Williams F1, stając się jednym z członków zarządu brytyjskiego teamu.
Do lipca 2012 roku Toto był Dyrektorem Wykonawczym zespołu. Zbiegło się to w czasie z ostatnim zwycięstwem Williamsa, odniesionym w Grand Prix Hiszpanii przez Pastora Maldonado. Wkrótce Wolff uznał jednak, prywatny, zarządzany przez Claire zespół Williams, nie rokuje na sukcesy w przyszłości i sprzedał swoje udziały w brytyjskiej ekipie.
W czasie gdy z Mercedesa odchodził Norbert Haug, dotychczasowy szefa sportów motorowych koncernu, Wolff zainwestował w 30% udziałów w nowo powołany zespół Mercedes-Benz Grand Prix Ltd, stając się jednym z partnerów zarządzających firmy. Następnie, pod koniec 2013 roku, Toto został mianowany szefem Mercedes-Benz Motorsport, by wkrótce przejąć pełną odpowiedzialność za cały program sportów motorowych Mercedes-Benz - od Formuły 1 do Formuły E, przez samochody sportowe i program silników Formuły 3.
Gra w Tot(t)o
Objęcie sterów w zespole wyścigowym Mercedesa zaowocowało dla niemieckiej ekipy bezprecedensowym pasmem sukcesów i uzyskaniem pozycji dominującej w stawce, a Wolffowi przyniosło opinię wybitnego fachowca od zarządzania i być może najlepszego szefa zespołu w historii F1.
Aspiracje Toto już od dawna wybiegają jednak poza kierowanie jedynie ekipą Mercedesa.
Szczególnie widoczne jest od czasu odejścia Dietera Zetsche, prezesa koncernu Daimler AG, a także zastąpieniu go przez mającego mniejszą słabość do sportów motorowych i samego Austriaka, Ola Källeniusa.
Wolff rozpoczął swoistą grę, w której sam układa zasady, tworząc wokół siebie skomplikowaną sieć powiązań biznesowych i personalnych. Jego obecna umowa z teamem z Brackley kończy się w po tym sezonie, a jej przedłużenie jest tylko jedną z opcji na przyszłość, wcale nie najbardziej oczywistą.
Toto określa swoje relacje z Kalleniusem "prawdopodobnie tak dobre, jak to tylko możliwe", co nie wydaje się najlepszym fundamentem do kontynuowania wieloletniej współpracy.
W istocie, Wolff lepiej rozumie się z kimś bliższym mu pod względem sposobu działania i myślenia – kanadyjskim inwestorem Lawrencem Strollem, z którym przynajmniej od 2017 roku łączą go koleżeńskie relacje.
Gdy Stroll zainwestował ponad 500 milionów funtów w Astona Martina i zapowiedział jego wejście do Formuły 1, Wolffa zaczęto na poważnie łączyć z projektem, jako przyszłego szefa nowego zespołu. Jeszcze w kwietniu 2020 roku Austriak podkreślał jednak, że owszem "przyjaźni się ze Strollem, ale ich relacje nie mają wpływu na jego karierę lub decyzje biznesowe, a on sam jest szczęśliwy w Mercedesie i nie zamierza czynić strategicznych inwestycji w Astona Martinie".
Kilka dniu później, za około 37 milionów funtów kupił udziały w brytyjskiej marce. Rzecznik Mercedesa określił to jako „prywatną inwestycję Toto w żaden sposób nie wpływającą na jego pozycję szefa w Mercedesie”.
Sytuacja nie jest jednak tak klarowna jak wydaje się twierdzić przedstawiciel niemieckiego koncernu. Nie jest tajemnicą, że sam Mercedes powiązany jest z Astonem Martinem - od kilku lat spółka Daimler AG ma 5% udziałów w firmie Aston Martin Lagonda Limited.
Z tej perspektywy istotnego znaczenia nabiera również oparta na niejasnych regułach współpraca technologiczna ekipy Mercedesa z zespołem Racing Point należącym do Strolla, która wywołała niemałą burzę w świecie F1 w tym roku.
Stopniowo zmienia się też retoryka samego Wolffa. Dotychczas deklarował pełną lojalność i chęć pozostania na czele wyścigowego projektu Mercedesa w F1 ale ostatnio zdaje się rewidować swoje stanowisko, stwierdzając, że "to już ósmy rok w Mercedesie, jestem zaskoczony tym, co wydarzyło się przez zimę oraz zachowaniem pewnych ludzi. Oczywiście ma to wpływ na moje decyzje w 2020 roku i na kolejne lata..."
Wobec faktu, że kontraktu z Mercedesem nie przedłużył również Lewis Hamilton, znamienne są też słowa Wolffa, że Hamilton nie powinien uzależniać swojej decyzji co do pozostania w ekipie od jego pozycji, bowiem brytyjski mistrz go „nie potrzebuje”.
Niezależnie od rozwoju relacji Wolffa z Mercedesem i Astonem Martinem, Austriak pozostaje człowiekiem mającym bezpośredni wpływ na karierę wielu kluczowych kierowców i tym samym układ stawki na przyszłe lata. W strefie jego wpływów jest oczywiście potencjalny następca Lewisa Hamiltona - George Russell, ale również między innymi Esteban Ocon oraz Valtteri Bottas.
Podpisanie umowy z McLarenem na dostarczenie brytyjskiemu zespołowi silników Mercedesa od przyszłego sezonu także oznacza zwiększenie roli Toto Wolffa - już teraz McLaren korzysta z kontrolowanych przez Austriaka kierowców rezerwowych Mercedesa.
Respekt przed Wolffem czuje również szef McLarena Zak, Brown, który najpierw określił kontrowersyjny werdykt FIA w tegorocznej aferze Racing Point z Mercedesem w tle jako zwykłą bzdurę, by szybko zmienić zdanie i w pełni przyjąć korzystną dla zespołu Wolffa decyzję Federacji oraz wyrazić zadowolenie z pracy sędziów.
Szklany sufit
Pozycja w świecie F1 i skuteczność biznesowa Wolffa są imponujące. W kuluarach F1 rozgorzała nawet dyskusja nad zastąpieniem Chase'a Careya, obecnie dowodzącego sportem, właśnie na Toto Wolffa. Kandydaturę Austriaka zdecydowanie odrzuciło jednak Ferrari, powołując się na wystąpienie oczywistego konfliktu interesów.
Szanse Wolffa na stanięcie na czele F1 są przez to niewielkie. Póki co. Patrząc na przebieg dotychczasowej kariery Toto i osiągane przez niego sukcesy można przypuszczać, że stanie się kimś na miarę Berniego Ecclestone'a naszych czasów.