Za sprawą uwag Lewisa Hamiltona z GP Hiszpanii temat elastyczności tylnych skrzydeł ponownie stał się obiektem zagorzałych dyskusji. Podczas czwartkowej konferencji prasowej swoimi spostrzeżeniami na ten temat podzielili się szefowie ekip. 

Kilka dni po zakończeniu zmagań na torze w Montmelo organ zarządzający serią rozesłał zespołom dyrektywę techniczną TD 18/21, w której doprecyzowano obecne przepisy.

Ponadto potwierdzono, że przed GP Francji Federacja wprowadzi dodatkowe testy statyczne oraz będzie bardziej drobiazgowo sprawdzać zachowanie tylnych skrzydeł za pomocą kamer, a na samych elementach mają pojawić się specjalne oznaczenia ułatwiające monitorowanie poziomu wygięcia powierzchni aerodynamicznych.

Dużym zwolennikiem dodatkowych testów jest Andreas Seidl, szef McLarena, który obok Mercedesa wydaje się być jednym z głównych napastników w całym zamieszaniu.

McLaren

- Jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani z reakcji FIA w tej sprawie. Nie możemy się jednak pogodzić z momentem wprowadzenia tych testów, ponieważ w naszej opinii trudno zrozumieć, dlaczego kilka ekip mogło korzystać z takiego rozwiązania, które jest niezgodne z regulaminem.

- Dzięki temu takie zespoły zyskiwały przewagę w kilku dotychczasowych wyścigach, a teraz jeszcze mogą to wykorzystać w kolejnych rundach. Kompletnie się z tym nie zgadzamy i cały czas prowadzimy rozmowy na ten temat z FIA - przyznał Niemiec.

- Nie chcę podawać tutaj dokładnych przykładów. Obowiązkiem FIA jest zapewnienie uczciwiej rywalizacji pomiędzy wszystkimi składami i odpowiednie egzekwowanie obowiązujących przepisów.

Z podobnym nastawieniem do całej sprawy podchodzi Toto Wolff, który także życzyłby sobie wcześniejszego wprowadzenia zapisów dokumentu TD 18/21.

Mercedes

- Mój pogląd na tę sprawę jest zbliżony do Andreasa. W przeszłości zdawaliśmy sobie sprawę, że skomplikowane przeróbki wiązały się z opóźnieniami. Oczywiste jest, że w sytuacji, kiedy mamy jeden wyścig po drugim lub dzieli je dwutygodniowa przerwa, nie jest możliwe, aby wszyscy zdążyli się dostosować.

- Jednakże od wyścigu w Baku dzielą nas cztery tygodnie i jest dla mnie niezrozumiałe to, że w tym czasie ktoś nie może usztywnić tylnego skrzydła, zwłaszcza, że na tej pętli taka cecha ma duże znaczenie. Pozostawia nas to na ziemi niczyjej, ponieważ dyrektywa wskazuje, iż wygięcie niektórych tylnych skrzydeł zostało uznane za nadmierne. Oznacza to, że zespoły stosujące takie praktyki będą narażone na protesty, a naprawdę nikt nie potrzebuje takiego bałaganu.

- Każdy z nas ma do wykonania swoją pracę i musi dostosować się do przepisów. Od dawna tkwimy jednak w zamieszaniu. Zeszłego lata zwróciliśmy uwagę na sprawę elastycznego tylnego skrzydła, nie otrzymując żadnych informacji zwrotnych. Rozumiem natomiast frustrację innych ekip, które wdrożyły tego typu rozwiązania w tegorocznych samochodach. Był to bowiem obszar, nad którym należało się pochylić znacznie wcześniej.

- Oczywiście my też będziemy musieli zmodyfikować nasze skrzydło i bardziej je uelastycznić. Jest ono bardzo sztywne, tak jak zresztą nakazywał to artykuł 3.8, mówiący wprost, że element ten musi być nieruchomy. Nowe kryteria testowe dają nam szansę na nadanie mu większej elastyczności i zwiększenia jego ugięcia w przyszłości - zakończył prześmiewczo Austriak.

Alfa Romeo

Z rywalami totalnie nie zgadza się natomiast Fred Vasseur. Alfa Romeo jest typowana jako jedna z tych ekip, które zostały przyłapane na stosowaniu elastycznych skrzydeł, a jako mały zespół bardziej odczuje konieczność zmiany części.

- Pierwszy raz widzimy coś takiego. Jeśli jesteś na limicie, jeśli robisz dobrą robotę, to musisz wyprodukować nowe skrzydła. W kontekście cięcia kosztów to ogromny, ogromny wysiłek. Mamy czas, by to zrobić, ale to będzie kosztowało fortunę. Wszyscy mówimy o oszczędzaniu, redukcji nawet jednej osoby z ekipy na torze, a tu mamy takie coś. To jest po prostu jakiś żart. 

- To nie jest nowy test czy nowy sposób testowania, tylko zmiana wartości. Jestem trochę zmartwiony podejściem do tego. Zmiana wartości testów kompletnie nie jest fair z powodu inżynierów i projektów, a to jest objęte limitami. Zmiana regulacji w trakcie sezonu oznacza konieczność zaprojektowania nowych części. Wymuszają to ekipy, które nie odczują tego - to jest jakiś żart.