Max Versteppen otwarcie przyznał, że nie jest zadowolony z wyjaśnień firmy Pirelli odnośnie wydarzeń z Azerbejdżanu. Lewis Hamilton z kolei uważa, że wina w tym przypadku nie leży po stronie włoskiego producenta ogumienia.  

Afera oponiarska zatacza coraz większe kręgi w środowisku Formuły 1, a to wszystko za sprawą reprezentanta stajni z Milton Keynes, który nie zgadza się wynikiem śledztwa Pirelli, jednocześnie zaznaczając, że jego ekipa za każdym razem przestrzega wszystkich odgórnie narzuconych wytycznych.  

Federacja - w trosce o bezpieczeństwo - zaktualizowała w ostatnich dniach dyrektywę techniczną TD003, w której znalazły się dodatkowe zapisy dotyczące przygotowania opon do jazdy, a także nakreślone zostały nowe sposoby monitorowania ciśnień i temperatur. 

Opony

Holender przed GP Francji stwierdził, że Pirelli nie ma żadnych podstaw do tego, aby za zaistniałą sytuację winić jego zespół, a następnie dodał, że przedsiębiorstwo z Mediolanu powinno przyjrzeć się własnym działaniom.  

- Oczywiście wyjaśnili nam, że nie dysponują narzędziami pomiarowymi do kontroli w trakcie wyścigu, ale my przekazaliśmy im nasze dane, według których ciśnienia były zgodnie z limitami. Jeżeli te limity nie są prawidłowe, to już nic z tym nie możemy zrobić. Po prostu przestrzegamy tego, co jest dozwolone w ramach obowiązujących przepisów - powiedział Max Versteppen.

Verstappen

- Jeżeli oznacza to, że musimy zwiększyć ciśnienia, zrobimy to, podobnie jak reszta zespołów. Oni jednak twierdzą, że nie mieli dostępu do prawidłowych odczytów, a otrzymali je od nas zaraz po wyścigu i na ich podstawie wyraźnie widać, że nie zrobiliśmy nic złego, podobnie jak Aston Martin. 

- Dlatego też nie mogą zwalać winy na nas. Uważam, że powinni spojrzeć na siebie. Oczywiście my z radością pomożemy im ze wszystkim. Już między piątkiem a sobotą w Baku zwiększyli ciśnienie, więc to coś znaczy. Być może to nie wystarczyło. Tutaj [we Francji] prawdopodobnie również zwiększymy poziom ciśnienia i miejmy nadzieję, że to wystarczy. 

Max

- Według mnie ich oświadczenie jest trochę niejasne. Jedyne co mogę powiedzieć, to że nasz zespół zrobił wszystko, tak, jak powinien. Zastosowaliśmy się do wszystkich wytycznych dotyczących ciśnienia w oponach, więc problem nie leży po naszej stronie. Tak naprawdę nie mogę tego zrozumieć, ale jestem przekonany, że w ten weekend ponownie podniesiemy ciśnienia. 

- Prawdopodobnie będzie to powiązane z tym, co stało się w Baku, aczkolwiek fajnie byłoby widzieć, czy miało to wówczas związek z ciśnieniem. Pirelli powinno to wyjaśnić, bowiem ich dotychczasowe wyjaśnienia nie były wystarczające, gdyż zespół nie zrobił nic wbrew przepisom. 

Lewis

Lewis Hamilton przedstawił natomiast zupełnie inny punkt widzenia, stając jednocześnie w obronie Pirelli.

- Jak wiadomo, za każdym razem, gdy dojdzie do jakiejś awarii, to automatycznie podejmowana jest decyzja o podniesieniu ciśnienia, więc to o czymś świadczy. Często jest jednak tak, że opony nie są napompowane do zalecanych wartości - dodał siedmiokrotny mistrz świata. 

- My nie mieliśmy żadnego problemu na tej płaszczyźnie. Moim zdaniem Pirelli wykonało w tym roku świetną robotę, ponieważ opony są bardziej wytrzymałe niż w latach ubiegłych i według mnie w tym konkretnym przypadku wina nie leży po stronie producenta. Ostatecznie priorytetem zawsze jest bezpieczeństwo. Dla mnie i mojego zespołu istnieją jasne zasady i wytyczne dotyczące tego, jak mamy działać. 

Konferencja

- Byłem więc bardzo zaskoczony, kiedy dowiedziałem się, że FIA postanowiła to wyjaśnić. Cieszę się jednak, że przyznali, iż muszą zbadać tę sprawę. Ważne jest to, jak będą wszystkiego pilnować, gdyż nie monitorowali wcześniej sposobu użytkowania opon, ciśnienia i temperatur.

- Musimy działać na tym polu znacznie efektywniej. Konieczne jest, aby przekonać się, jak naprawdę to wszystko wygląda i upewnić się, że cała stawka przestrzega tych samych, równych zasad.