Max Verstappen i Lando Norris podzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat groźnego zdarzenia z ich udziałem.
Podczas ostatniego segmentu czasówki na Suzuce obaj kierowcy jechali w bliskiej odległości, przygotowując się do pomiarowego okrążenia, ale na dojeździe do ostatniej szykany doszło między nimi do nieporozumienia, które stworzyło niebezpieczną sytuację.
Zawodnik McLarena próbował wyprzedzić urzędującego mistrza świata tuż za zakrętem 130R, ale w tym samym czasie Verstappen stracił kontrolę nad swoim bolidem z uwagi na brak odpowiedniej temperatury opon, przez co jadący z tyłu Brytyjczyk musiał ratować się wyjazdem na trawę.
Po wysłuchaniu obu stron sędziowie zdecydowali się nie karać kierowcy Red Bulla w dotkliwy sposób, dzięki czemu utrzymał on pole position. Na konferencji prasowej dla czołowej trójki został natomiast poproszony o wytłumaczenie, jak wyglądało całe zajście z jego perspektywy.
- Wszyscy ustawiliśmy się w kolejce [do pomiarowego okrążenia], aby postarać się o stworzenie luki, ale on [Norris] chciał wyprzedzić mnie przed szykaną. Wtedy byłem jednak w momencie przyspieszania, a dodatkowo jechałem na bardzo zimnych oponach - mówił na gorąco po zakończeniu kwalifikacji.
- Zaliczyłem mały uślizg i to dlatego musiał mnie omijać. Jeśli jednak masz nieco więcej szacunku, nie sądzę, żebyś próbował wyprzedzać w ostatnich zakrętach, gdy wszyscy są już ustawieni w odpowiedniej kolejności [przed okrążeniem pomiarowym]. Wykonując taki manewr, stwarzasz tego rodzaju problem.
Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił także Norris, który rozmawiał z telewizją Sky jeszcze przed poznaniem werdyktu oficjeli, twierdząc, że Verstappen powinien otrzymać sankcję.
- To całkiem jasne, że próbował to zrobić - odparł, pytany, czy reprezentant Byków chciał za wszelką cenę utrzymać go za swoimi plecami. - Robienie tego jest czymś, czego nie wolno wykonywać. Kierowcy zawsze wyprzedzają się nawzajem przed ostatnim zakrętem. Może nie każdy się z tym zgadza, ale wszyscy to robią.
- Max zrobiłby to samo [podjął się próby wyprzedzania], gdyby znalazł się w mojej sytuacji. Ja natomiast nie skręciłbym w stronę nadjeżdżającego bolidu, gdybym był na jego miejscu - skwitował, dodając, że niewątpliwie spodziewa się kary dla zawodnika z numerem 1.
Choć obaj kierowcy obwinili siebie nawzajem w udzielonych wypowiedziach, w rzeczywistości nie ma między nimi złej krwi. Po opuszczeniu pokoju sędziów byli bowiem widziani w swoim towarzystwie, a w krótkiej rozmowie z Tedem Kravitzem Holender przyznał z uśmiechem, że pozostaną przyjaciółmi.