Max Verstappen okazał się najszybszy w trakcie jedynego treningu F1 przed Grand Prix Austrii 2024.
FP1 w pigułce:
- sesja odbyła się suchych warunkach,
- kierowcy zaliczyli sporo kontrolowanych przygód,
- Verstappen z drobną usterką i najlepszym czasem,
- Norris nie dokończył szybkiej próby.
Wraz z rozpoczęciem jazd na torze bardzo szybko pojawiła się cała stawka kierowców, co oczywiście ma związek z faktem, iż jest to weekend ze sprintem, co w praktyce oznacza, że kierowcy wraz z zespołami mają do dyspozycji zaledwie jedną, 60-minutową sesję, aby odpowiednio dostroić swoje maszyny przed kluczowymi aktywnościami bieżącego weekendu.
Tym samym ekipy przez mocno okrojone okno do testowania nowych rzeczy nie przywiozły do Austrii większych ulepszeń. Pełna lista wdrożonych modyfikacji dostępna jest W TYM MIEJSCU.
Już podczas okrążenia wyjazdowego Lando Norris zgłosił swojemu inżynierowi problem dotyczący niesymetrycznego działania swojej kierowcy. Warto podkreślić, iż nie jest to pierwsza tego typu przygoda młodego Brytyjczyka, gdyż podobny defekt doskwierał mu podczas rundy w Miami. Co ciekawe, kilka minut później podobny komunikat wystąpił także po stronie Yukiego Tsunody.
Kolejny raz sporym wyzwaniem dla kierowców było omijanie wysokich, kiełbasianych krawężników, które z uwagi na swoją charakterystykę są bardzo niebezpieczne dla podwozi obecnych aut. Swoją rolę spełniają za to żwirowe pułapki, które mają ograniczać szerokie wyjazdy w trzecim sektorze.
W połowie sesji na torze wywieszona została czerwona flaga, a jej autorem został Max Verstappen, który wskutek usterki technicznej zmuszony był zatrzymać się na prostej startowej. Jak się okazało, awaria samochodu nie była zbyt poważna, gdyż sam zainteresowany bardzo szybko powrócił do nabijania cennych kilometrów przed pozostałą częścią weekendu.
Finalnie na czele tabeli z czasami zameldował się właśnie Max Verstappen, a prowizoryczne podium uzupełnili kolejno Oscar Piastri i Charles Leclerc.
Standardowo do wyników FP1 należy podchodzić z dużym dystansem, gdyż kilku kierowców z topowych składów nie było w stanie złożyć czystego okrążenia lub po prostu realizowało inny program jazd. W tym gronie znalazł się m.in. Lando Norris, który na swoim szybkim przejeździe przy użyciu miękkich opon wylądował w żwirze.
Ładowanie danych