Max Verstappen zabrał głos na temat limitów toru, które storpedowały piątkową sesję kwalifikacyjną do niedzielnego wyścigu o Grand Prix Austrii.
Czasówka na domowym obiekcie Red Bulla upłynęła pod znakiem hurtowego wykreślania czasów za zbyt szerokie wyjazdy. Po zakończeniu sesji Międzynarodowa Federacja Samochodowa opublikowała szczegółowy raport, w którym dokładnie wyliczono, że podczas kwalifikacji unieważniono aż 47 czasów.
Z uwagi na ten fakt w środowisku F1 ponownie rozgorzała dyskusja na temat egzekwowania limitów, które obecnie są wyznaczane jedynie przez charakterystyczne białe linie, co miało usprawnić system po ciągłych zmianach z sezonu 2021.
Podczas konferencji prasowej kierowcy tłumaczyli, dlaczego na tym obiekcie jest to tak problematyczna kwestia. Mocnych słów nie szczędził Max Verstappen, który przy okazji postarał się dokładnie omówić zjawisko.
- Jeśli widzieliście, ile czasów usunięto i ilu kierowcom, to chyba jasne, że nie było łatwo - zaznaczył Holender. - Nie sądzę, że jesteśmy idiotami. To nie wyglądało za dobrze. Ludzie mogą powiedzieć, żebyśmy trzymali się białych linii, ale jeśli jest to takie proste, to proszę, niech wezmą mój samochód i spróbują, choć pewnie nawet nie zdołają się rozpędzić.
- Jest bardzo trudno i było to widać. Dobitnie pokazał to dzisiejszy dzień. Myślę, że nadal nie jest łatwo o jasne zasady na tej płaszczyźnie, ponieważ na większości torów przyjęta reguła działa naprawdę dobrze, a na części być może potrzebujemy jakiegoś innego rozwiązania.
- Z uwagi na fakt, że wiele obiektów dzielimy z MotoGP lub czymkolwiek tego typu, ogólnie mam tu na myśli motocyklowe mistrzostwa, to oczywiście ich strona chce, by za tarkami znajdowało się coś innego. Chodzi mi o to, że dla nas umieszczenie tam żwiru jest w porządku, ale dla motocyklistów to jest już co innego. Musimy więc pomyśleć o innych rozwiązaniach.
fot. Red Bull
- Uważam, że jest to jeden z najgorszych torów pod względem ograniczeń. Ponadto zwłaszcza pod koniec okrążenia opony stają się bardzo gorące, więc nie są już tak sprawne jak na początku przejazdu. Tutaj bardzo trudno jest to odpowiednio ocenić. Do tego dochodzi kompresja [przy jeździe w dół], więc jeśli coś źle wyliczysz, to od razu wypadasz lub doświadczasz podsterowności, a wtedy bardzo łatwo przejechać przez białą linię.
- Moim zdaniem wyglądało to bardzo głupio. Biorąc pod uwagę liczbę skasowanych czasów, wyglądało to tak, jakbyśmy byli amatorami. Co więcej, niektóre przewinienia były marginalne. Mówiliśmy wcześniej na odprawie, że w takich przypadkach trudno jest ocenić, czy koła są na zewnątrz, czy w środku, a mimo to czasy i tak były kasowane. Nie sądzę więc, by był to zadowalający widok dla kibiców.
Cały ten wątek okazał się na tyle głośny, że doczekaliśmy się nawet oficjalnego komunikatu ze strony FIA.
- Jesteśmy bardzo skupieni na monitorowaniu limitów toru na tym obiekcie i wykorzystujemy wiele zasobów w kontroli wyścigu oraz Zdalnym Centrum Operacji, by wyłapywać i analizować potencjalne naruszenia - przekazał rzecznik Federacji. - Efektywność tego procesu w porównaniu do poprzednich sezonów została znacząco usprawniona, lecz gdy wiele rzeczy dzieje się jednocześnie, naturalnie zajmuje to trochę czasu.
- W idealnym scenariuszu, by poprawić sytuację kierowców, staramy się prosić władze obiektów o wykorzystywanie pułapek żwirowych przy krawędziach toru tam, gdzie jest to możliwe. Postąpiliśmy tak z Parabolicą na Monzy, co wyeliminowało problemy z limitami toru. W niektórych miejscach, jak np. na Red Bull Ringu, nie jest to jednak możliwe, ponieważ byłoby to problematyczne w kwestii bezpieczeństwa innych kategorii, które ścigają się w tym miejscu. Zawsze stosujemy też domniemanie niewinności w marginalnych przypadkach.