Weekend na Monzy stoi pod znakiem słownych przepychanek między obozami Red Bulla i Mercedesa.

Tym razem Max Verstappen odpowiedział na ostatnią zaczepkę ze strony Lewisa Hamiltona, według którego Holender nigdy nie miał w zespole tak mocnego konkurenta jak Brytyjczyk w latach swoich triumfów. Jeśli przegapiliście latające po mediach społecznościowych cytaty, to więcej znajdziecie TUTAJ.

Dwukrotny mistrz podczas dzisiejszego spotkania z mediami zasugerował, że taka opinia wynika z tego, iż jego rywal może mieć problem z trwającą passą Byków i ich lidera. 

- Być może Lewis jest trochę zazdrosny o moje obecne sukcesy - skomentował Verstappen, cytowany przez De Telegraaf. - Może myśli, że dzięki tym wypowiedziom zyskuje coś lub musi bronić jakiejś sprawy, ale dla mnie to nie ma naprawdę żadnego znaczenia. Sądzę, że w Mercedesie bardzo trudno jest się pogodzić z porażką po tylu latach tak wielu zwycięstw. W pewnym punkcie musisz być realistą, jeżeli wiesz, że to nie to

Max nie poprzestał jednak na tym i przyznał jednocześnie, że czuje, iż stajnia z Brackley niewłaściwie podchodzi do wykonywanej przez niego i ekipę pracy.

- Musisz być w stanie doceniać to, co robią inne zespoły. My zawsze robiliśmy to w latach ich dominacji. Mówiliśmy sobie, że musimy ciężej pracować, bo wtedy nie wykonywaliśmy tak dobrej roboty jak oni. Można wrzeszczeć i krzyczeć, że to, co robimy teraz jako zespół, nie jest imponujące, ale ostatecznie musisz zająć się pracą nad samym sobą. 

Verstappen odniósł się także do tego, że został wygwizdany przez część fanów Ferrari w trakcie wywiadów na prostej startowej tuż po kwalifikacjach. 

- Dzisiejsze buczenie nie było takie złe - dodał dla Motorsportu. - Oczywiście [włoscy kibice] wolą widzieć Ferrari na pole position i to jest normalne. Pewnie gdybym jechał czerwonym samochodem, to skakaliby przez płot! - śmiał się 25-latek.