Po wyścigu F1 w Singapurze Max Verstappen wyjaśnił, czego dokładnie brakuje mu, aby odrobić stratę do obu kierowców McLarena klasyfikacji indywidualnej. Czterokrotny mistrz świata ocenił również szanse Red Bulla w walce z Ferrari i Mercedesem wśród konstruktorów.
Weekend wyścigowy na torze Marina Bay miał dać środowisku F1 klarowną odpowiedź na temat obecnej zwyżki formy Czerwonych Byków. Ta jest pozytywna, nawet jeśli kilka czynników nieco zakłóciło rzeczywisty obraz sytuacji. Mowa tu m.in. o zajściu pomiędzy Norrisem i Verstappenem w kwalifikacjach, podobnie jak technicznych kłopotach Maxa ze skrzynią biegów w wyścigu.
Holender finalnie dojechał w niedzielę na drugiej lokacie, ale nie było to w jego przypadku miłe ściganie. Być może na torze, gdzie da się wyprzedzać, Lando Norris spokojnie by sobie z nim poradził, choć nie zmienia to tego, że porównując z wieloma trudnymi rundami i ogromnymi obawami, RB21 wyglądał tu przyzwoicie.
To właśnie przez dyspozycję bolidu oraz odrobienie kolejnych paru punktów lider stajni z Milton Keynes ponownie stanął przed pytaniami o powrót do walki o tytuł w sezonie 2025. W odpowiedzi kolejny raz próbował tonować nastroje i zaznaczał, że wciąż jest daleko od mistrzowskiej ścieżki.
- Aby osiągnąć ten cel, trzeba wygrywać, trzeba dominować - powiedział Verstappen dla Sky. - My natomiast tego nie robimy, a przynajmniej nie zrobiliśmy tego w ten weekend. Nie odrabiamy strat w odpowiednim tempie. Żeby to zrobić, należałoby dzisiaj wygrać, aczkolwiek nam się to nie udało. Tak niestety bywa, lecz to na początku sezonu straciliśmy zbyt dużo punktów do McLarena. Sytuacja jest dla nas jasna.
- Staraliśmy się dać w ten weekend z siebie wszystko, a dodatkowo ten tor nigdy nie był naszym ulubionym, patrząc na charakterystykę auta. Tym samym drugie miejsce to dla nas świetny rezultat.
Zapytany już na konferencji, czy widzi możliwość dogonienia Ferrari i Mercedesa w drużynowej klasyfikacji, odparł: - 35 punktów to całkiem sporo. Najlepiej byłoby, gdybym dziś wygrał. Tak się niestety nie stało, ale to nie zmienia niczego i oczywiście nadal będziemy próbować walczyć.
- To będzie zacięta batalia. Zadanie nie będzie łatwe, ponieważ jeden Mercedes dziś wygrał, ja byłem na drugim miejscu, a drugi bolid Mercedesa też zdobył punkty. Jest więc trudno, ale damy z siebie wszystko.
Jak powiedział Max, Red Bull traci do Mercedesa 35 punktów. Ferrari, w którym Leclerc czuje się ostatnio jak pasażer, ma już zaledwie 8 oczek zapasu nad ekipą Laurenta Mekiesa.