FIA wyjaśniła już, dlaczego pierwsza procedura startowa do sprintu F1 w Austrii została przerwana. Było to związane z kwestiami bezpieczeństwa oraz wyciągnięciem wniosków po GP Monako.

Cała ta sytuacja była dość zaskakująca, gdyż z reguły za dodatkowe okrążenie rozgrzewkowe odpowiedzialne są bolidy, które ulegają awarii przed rozpoczęciem rywalizacji. Nic nie sugerowało jednak takiego rozwoju wydarzeń.

Na gorąco rzecznik Federacji powiedział jedynie, że powodem decyzji była obecność fotografów w takim miejscu za barierami przy zakręcie nr 1, które stanowiło jakieś zagrożenie.

Lakoniczny komunikat długo nie był rozwinięty, gdyż po zakończeniu zmagań przyglądano się sprawie. Dopiero przed godziną 15 przedstawiciel FIA porozmawiał z naszym portalem i przedstawił pełne wytłumaczenie.

Przede wszystkim do zajścia nie doszło z winy samych fotografów. Jest to bardziej konsekwencja kolizji Kevina Magnussena, Sergio Pereza i Nico Hulkenberga z GP Monako, po której w powietrze wyleciało mnóstwo odłamków. Część z nich zraniła nawet jednego przedstawiciela mediów, który musiał odbyć wizytę w centrum medycznym. Choć ostatecznie nie odniósł poważnych obrażeń, to tamten incydent przyczynił się do dzisiejszej reakcji.

Gdy fotografowie zajęli swoje pozycje tuż przed startem sprintu na Red Bull Ringu, a bolidy wjeżdżały już na prostą startową, to FIA zauważyła, że ludzie stoją w miejscu, które nie jest perfekcyjnie zabezpieczone na wypadek potężnej kraksy wielu samochodów i fruwających fragmentów włókna węglowego.

Szybko postanowiono więc, aby kontrola wyścigu przerwała procedurę startową i tym samym dała trochę czasu na przemieszczenie grupy osób w bezpieczniejszą strefę. Gdy tak się stało, sprint mógł normalnie ruszyć.

Na sam wyścig wdrożone zostaną dodatkowe środki bezpieczeństwa w postaci wyłączenia tego obszaru z użytku na kilka pierwszych okrążeń.