James Vowles docenił inwestycję Williamsa w Logana Sargeanta.

Amerykanin został członkiem akademii ekipy z Grove jesienią 2021 roku, niedługo po zakończeniu swojego trzeciego sezonu startów w Formule 3. Pozwoliło mu to zostawić za sobą trudny okres. Mimo walki o mistrzostwo, którą przegrał w ostatniej rundzie kampanii 2020 na Mugello, z powodów finansowych nie mógł udać się do F2 i musiał zadowolić się startami w Charouzie na tym samym poziomie. 

Pełen etat w najwyższej kategorii juniorskiej zgarnął dopiero w zeszłym roku i zakończył zmagania na 4. miejscu w generalce, reprezentując ekipę Carlin. Taki wynik okazał się wystarczający do zdobycia superlicencji, która pozwoliła spełnić obietnicę poprzedniego szefostwa i zapewnić mu kontrakt w królowej motorsportu.

Podczas piątkowych rozmów z mediami o 22-latka pytany był James Vowles, nowy dowodzący składem z Grove. Brytyjczykowi zależało na docenieniu ruchu zespołu, który pozwolił na rozkwit kariery pochodzącego z Florydy zawodnika.

- Nasze drogi przecięły się już kilka razy. Logan był w symulatorze Mercedesa, a ja interesowałem się nim, bo był szybki, szczególnie patrząc na jego wyniki w F3 w przeciętnym składzie. Był tam razem z Oscarem Piastrim, którego również cenię. Wtedy jednak Mercedes miał dobrych kierowców i na tym skończyły się nasze kontakty. 

- Jeszcze zanim pojawiłem się w Williamsie, zespół - bardzo ważne jest, by to podkreślić - sfinansował jego starty w Formule 2. Teraz jest więc profesjonalnym kierowcą, a Williams opłacił mu fotel, bo miał głębokie przekonanie co do tego, że jest prawdziwym talentem.

- Już od pierwszych okrążeń testów dało się zauważyć, że ma tempo. Byłem trochę powściągliwy i myślałem, czy nie będzie potrzebował chwili na przyzwyczajenie się. Poza tym miał przed sobą debiut. Ciążyła na nim ogromna presja, ale wszedł jak do siebie. Jechał obok dwóch bolidów w zakręcie nr 1. Gdy debiutujesz, takie coś zazwyczaj kończy się katastrofą, ale on po prostu sobie poradził, pokazując ogromną dojrzałość. Jestem pewien, że przez cały rok zobaczycie, jak się rozwija.

- Moja zachowawczość wynikała z tego, że wcześniej trudno było mi go ocenić. Teraz, gdy był już w aucie i mogę spojrzeć w dane, widzę, że jest tu, bo na to zasługuje. To skutek udanej inwestycji Williamsa. Jest profesjonalnym kierowcą, któremu należy się miejsce w stawce. To tylko pokazuje, że nie miałem racji, ale miał ją Williams.

 

Polecamy: Mamy Amerykanina w domu. Czy Sargeant jest gotowy na F1?