Mimo świetnych kwalifikacji w wykonaniu kierowców Williamsa, Grand Prix Węgier nie poszło po ich myśli. George Russell zajął dopiero 18. miejsce, a Nicholas Latifi dojechał 19.
Brytyjczyk startował z wysokiego, 12. pola, jednak znów nie zaliczył dobrego początku. Znakomicie na starcie pokazał się za to Latifi, który ruszał z 15. pozycji, a chwilę później jechał na 10. lokacie.
Zaraz po pierwszym pit stopie Kanadyjczyk przebił oponę po kolizji z Carlosem Sainzem, co przekreśliło jego szansę na walkę o niezły rezultat. 25-latek otrzymał również 5 sekund kary za niebezpieczny wyjazd z boksu, lecz ostatecznie nie zmieniło to nic w kontekście całej rywalizacji.
Starszy inżynier zespołu z Grove, Dave Robson, przyznał, że to nie był łatwy dzień dla całej ekipy.
– George miał słaby start i próbował wrócić do walki. W międzyczasie Nicholas bardzo dobrze wystartował i zanotował spory awans podczas pierwszego okrążenia. Niestety, jego wyścig został skutecznie zakończony, gdy doznał przebicia opony podczas kolizji przy wyjeździe z boksu – powiedział.
Robson ocenił także, jak do całych zawodów miała się pogoda, która na Hungaroringu była dziś kapryśna.
– Warunki nie były łatwe, gdyż było wilgotno, a opony były trudne do opanowania, co prowadziło do różnych strategii. To był dzień, w którym sprawy mogły się szybko skończyć na plus lub na minus. Musimy jednak spojrzeć na tempo wyścigowe samochodu i zastanowić się, jak możemy lepiej wykorzystać dobre wyniki w kwalifikacjach – dodał.
George Russell wypowiedział się z kolei o różnicach między zeszłym, a tym sezonem.
– Po pierwsze, mieliśmy zły start na mokrej nawierzchni i było to bardzo trudne. Od tego momentu nasze tempo wyścigowe było naprawdę słabe, musimy tylko zrozumieć, co się dzieje. W zeszłym roku było odwrotnie, nasze osiągi były lepsze w wyścigu, a nie w kwalifikacjach. Teraz jesteśmy dość szybcy w sobotę i dużo walczymy w niedzielę – stwierdził.
Brytyjczyk jest jednak usatysfakcjonowany pracą wykonaną w ciągu całego weekendu na Węgrzech.
– Jeśli jednak spojrzymy na całokształt, musimy być stosunkowo zadowoleni, zwłaszcza jeśli chodzi o sobotę. Jest wiele pozytywów, musimy tylko skorygować negatywy i nieco poprawić nasze tempo samochodu – rzekł.
Latifi natomiast wyjawił, że przebita opona nie była jedynym uszkodzeniem bolidu, z którym musiał się zmagać w trakcie dzisiejszego wyścigu.
– Mieliśmy dobry start i pierwsze okrążenie, a potem wszystko się cofnęło po pit stopie, niestety może się to zdarzyć przy ruchu w alej serwisowej. Przebiłem oponę i niestety doznałem sporej szkody, prowadząc auto z powrotem do boksu. Brakowało nam dużej części podłogi, więc samo utrzymanie samochodu na torze przez całe zmagania było dość trudne – oznajmił.
Kanadyjczyk - tak, jak i jego partner z drużyny - stara się wyciągać zalety z całego weekendu.
– Dzisiaj po prostu nie tak miało być, to było trochę niefortunne. Wciąż jednak są pozytywne strony, jak chociażby wczorajsze kwalifikacje. Musimy się zresetować i patrzyć na Silverstone – podsumował.