Szefowie Mercedesa i Ferrari złożą dziś wizytę na sędziowskim dywaniku, której celem będzie wytłumaczenie się ze swoich wypowiedzi sprzed tygodnia.
Arbitrzy rundy w Nevadzie otrzymali zgłoszenie od delegata FIA ds. mediów w związku z użyciem słów, które mogły złamać artykuł 12.2.1.f Międzynarodowego Kodeksu Sportowego. Zabrania on wypowiadania się w taki sposób, który może doprowadzić do wyrządzenia szkód moralnych Federacji, jej pracownikom lub podległym jednostkom.
Ponieważ jednak sędziowie zawodów w Vegas nie byli w stanie odbyć spotkania jeszcze na miejscu, postanowili przekazać sprawę osobom wyznaczonym na GP Abu Zabi 2023. Właśnie dlatego wątek ten zostanie oceniony z kilkudniowym opóźnieniem.
Samo wezwanie szefów nie jest wielkim zaskoczeniem, szczególnie w przypadku Toto Wolffa. W trakcie konferencji prasowej dla przedstawicieli ekip Austriak wściekł się na dziennikarza i użył niekoniecznie sympatycznego epitetu przy opisywaniu studzienki. Również Francuz wyciągnął ze słownika języka angielskiego tzw. f-worda, odnosząc się do zajścia z udziałem Carlosa Sainza.
Dokumentacja FIA nie precyzuje takich kwestii, ale przyjmuje się, że to właśnie przekleństwa są powodem wszczęcia dochodzenia. Posiedzenie rozpocznie się o godzinie 14:00 czasu polskiego, a werdykt powinien być znany kilka godzin później.
W Abu Zabi pracuje dwójka, która była obecna w Las Vegas - są to Garry Connelly i Dennis Dean. Ten drugi został poproszony o zastąpienie niedysponowanego dziś byłego kierowcy F1, Vitantonio Liuzziego.
Aktualizacja, 14:50
Sędziowie błyskawicznie podjęli decyzję i postanowili nałożyć formalne ostrzeżenia na szefów. Obaj skutecznie wytłumaczyli się tym, że takie zachowanie nie było typowe w ich wykonaniu.
Wolff twierdził, że został sprowokowany poprzez nagłe wtrącenie się. Jest to zgodne z prawdą, bowiem Toto wpadł w szał po komentarzu dziennikarza brytyjskiego tabloidu. Vasseur miał nieco inną wymówkę - określił siebie jako ekstremalnie złego i sfrustrowanego incydentem ze studzienką.