Toto Wolff po zakończeniu GP Stanów Zjednoczonych zabrał głos na temat pracy sędziów. Jego pierwsze komentarze były dość gorące i sugerowały faworyzowanie Maxa Verstappena, ale później doczekaliśmy się bardziej stonowanych wypowiedzi.  

Po niedzielnej rywalizacji w Austin na świeczniku ponownie znaleźli się arbitrzy, a to za sprawą ich werdyktów, które kolejny raz generowały mieszane uczucia w środowisku F1. Najwięcej w tym przypadku mówi się o karze, która została nałożona na Lando Norrisa za atak na Maxa Verstappena w końcowej fazie zmagań. 

Wcześniej pod lupą komisji sędziowskiej znalazł się George Russell, który za drobną potyczkę z Valtterim Bottasem otrzymał na swoje konto dodatkowe 5 sekund. Podobny los spotkał także Yukiego Tsunodę, który poniósł identyczne konsekwencje za walkę z Alexem Albonem. 

Taki rozwój wydarzeń był trudny do zaakceptowania dla szefa Mercedesa, który nie mógł zrozumieć, dlaczego nie poczyniono podobnych kroków w odniesieniu do aktualnego lidera mistrzostw. Miał tu na myśli sytuację z udziałem Maxa z początku rywalizacji oraz wcześniej wspomniany incydent z ostatnich okrążeń. 

Po przekroczeniu linii mety George Russell zapytał przez radio, czy Verstappen został ukarany za zdarzenie z początku wyścigu. To doprowadziło do wymownej reakcji Toto, który na gorąco wypowiedział się w ostrym tonie.

- Nie, nie dostał kary - przekazał Wolff. - Na koniec ukarano Lando, który został zmuszony do szerokiego wyjazdu i wyprzedzenia poza torem. Uważam, że takie werdykty są trochę stronnicze i w sumie nie jestem zaskoczony. 

- To jest niespójne - kontynuował wątek, ale już przed kamerami Sky Sports. - W przypadku Valtteriego i George’a jest to bardzo dziwna decyzja, ponieważ oni nawet ze sobą nie walczyli. W sprincie widzieliśmy kilka takich incydentów, które wyglądały tak samo. Jakoś nikt nie został ukarany. Kara dla [Russella] jest więc dla mnie niezrozumiała. Myślę, że wszyscy wiecie, dlaczego tak jest, ale nie mogę tego powiedzieć w telewizji. 

Do czasu spotkania z mediami piszącymi Austriak zdążył już ochłonąć. Jasne jest zresztą, że otwarte zarzucenie faworyzowania Maxa Verstappena sprowadziłoby na niego sporo kłopotów.

- Myślę, że sędziowie są w naprawdę trudnej sytuacji - tłumaczył 52-latek. - Zawsze będzie ktoś zadowolony, a ktoś niezadowolony z ich decyzji. Musimy jednak spróbować zrozumieć, czy istnieją pewne wzorce decyzyjne i czy mają one związek z niektórymi sytuacjami. Wszyscy ścigają się naprawdę ostro, ale dla mnie decyzja w sprawie George’a była niewytłumaczalna. 

- Widzieliśmy dziś wiele takich sytuacji w zakręcie nr 12. Żadna z nich nie zakończyła się karą, dopóki nie spotkało to George’a, a potem oczywiście kolejnych zawodników. Ale patrząc na cały weekend, to do tego momentu żadna taka decyzja nie miała miejsca.  

- Moim zdaniem są tu świetni sędziowie. Mówię szczerze, są bardzo dobrzy. Niektórzy z nich zasiadali w samochodach wyścigowych, inni natomiast mają zupełnie bezstronny pogląd na różne sytuacje. Ich wspólnym celem jest z kolei to, aby jak najlepiej poradzić sobie z trudami tej funkcji. Nie możemy umieszczać wszystkich w tej samej kategorii. Jest kilka nieścisłości, ale jestem pewny, że prezydent FIA przyjrzy się temu. 

- Nie chcę komentować sytuacji pomiędzy Maxem i Lando, ponieważ to nie mój wyścig. Zak i Andrea będą się temu przyglądać. Każdy daje z siebie to, co najlepsze. Ale w tym momencie muszę się trochę hamować. Myślę, że wszyscy z Was wiedzą...