Toto Wolff po zakończeniu sobotniego sprintu odniósł się do twardej walki swojego podopiecznego z Maxem Verstappenem, do której doszło na starcie zmagań.
Sobotni sprint na dystansie 100 kilometrów nie wygenerował zbyt wielu emocji, ale jednym z niewielu gorących momentów okazało się starcie na torze (a później też poza nim) pomiędzy Georgem Russellem a niezwykle sfrustrowanym tego dnia Maxem Verstappenem.
Wspomniana dwójka walczyła ze sobą najpierw w pierwszym zakręcie, a następnie drugim, gdzie doszło do lekkiego kontaktu obu samochodów, co poskutkowało uszkodzeniem sekcji bocznej u Holendra.
Cały ten wątek nie mógł oczywiście przejść bez echa również podczas spotkania medialnego z szefem Mercedesa, który z niemałym uśmiechem na twarzy odniósł się do tej sprawy.
Pytany o to, czy ze względu na tarcia z przeszłości Verstappen ma ostrzejsze podejście do pojedynków z jego kierowcami, Toto Wolff odparł: - Max ściga się inaczej z Lewisem. Pomiędzy zawodnikami z tego samego pokolenia są jednak inne emocje. Znają się bardzo dobrze i pierwsze takie sytuacje mieli ze sobą w wieku dziesięciu lat. Takie po prostu są wyścigi.
- Przyjacielska wymiana zdań między kierowcami jest dobra przede wszystkim w aspekcie rozrywkowym. Sytuacja wyścigowa, w której ktoś jest po zewnętrznej, nigdy nie jest łatwa i takie kolizje będą się zdarzać. To oczywiście nie jest optymalne z punktu widzenia wyścigu. Zrozumiałe, że Max był zdenerwowany, ale z drugiej strony George bronił swojej pozycji. Nie jest to zresztą pierwsza taka sytuacja pomiędzy nimi.
- Wszyscy są smutni, kiedy przegrywają. Zwłaszcza kiedy zespołowy kolega wygrywa, a drugi kierowca kończy na trzecim miejscu przez słabe osiągi samochodu z wielką dziurą. To w pełni zrozumiałe, że Max jest przygnębiony. Każdy z nich radzi sobie z tym na różne sposoby i tak długo, jak są w tym autentyczni, to dobrze. Reakcje Maxa są szczere, ale pewnie po godzinie zdążył już o tym wszystkim zapomnieć. Na miejscu George’a postąpiłbym dokładnie tak samo, a gdybym był Maxem, to byłbym poirytowany.
- Myślę, że George dobrze się bronił. Wyprzedzanie po zewnętrznej jest niebezpieczne, ponieważ można skończyć na poboczu lub w ścianie. Może być też tak, że ktoś po wewnętrznej jest słabszy i odda pozycję bez walki, ale zawsze ktoś w tej sytuacji, starając się ciasno wziąć zakręt, będzie potem tracić na prostej.