Charles Leclerc w końcu zrzucił z siebie klątwę domowego wyścigu i wygrał na ulicach Monako. Top 3 uzupełnili Oscar Piastri i Carlos Sainz, choć po starcie zupełnie się na to nie zanosiło.
Oceny kierowców są już OTWARTE.
Zawody otworzyły dwa duże wypadki, w tym jeden gigantyczny. Kevin Magnussen próbował wcisnąć się obok Sergio Pereza na podjeździe za zakrętem nr 1. Ponieważ miejsca nie było, Duńczyk miał zamiar przesunąć nawet ścianę, a następnie nie odpuścił, przez co doszło do kontaktu, obrócenia bolidu Red Bulla i ogromnego wypadku.
W tym wszystkim z zawodów odpadł także Nico Hulkenberg. Ponadto w trakcie incydentu lekko ucierpiał jeden z fotografów, co opisaliśmy TUTAJ.
Sędziowie nie widzieli potrzeby analizowania tego zajścia czy chociażby porozmawiania z kierowcami. Inaczej potraktowali natomiast Estebana Ocona, który przed wjazdem do tunelu starł się z Pierrem Gaslym i doprowadził do kolizji. Francuz dostał za to +5 miejsc na starcie GP Kanady i 2 punkty karne. Drugi z reprezentantów Alpine pojechał dalej.
Blisko szybkiego zakończenia walki był też Carlos Sainz, który otarł się o Oscara Piastriego na właściwym starcie. Jego Ferrari zostało lekko uszkodzone i wydawało się parkować za kasynem, natomiast zamieszanie z udziałem rywali pozwoliło przywrócić go na P3 w trakcie restartu.
Wielu zawodników zmieniło opony podczas czerwonej flagi. Ci, którzy startowali na mediumach, musieli liczyć się ze spacerowym tempem, aby dotoczyć się do mety.
Wznowienie było ostatnim stresującym momentem dla Charlesa Leclerca, który następnie pojechał do końca i w końcu triumfował na swoim podwórku. Mimo pewnych uszkodzeń na P2 ukończył Piastri, a podium uzupełnił Sainz.
Przesunięcie pit stopów na sam start rywalizacji w pewnym sensie zabiło GP Monako. Ci, którzy wykonali zmianę w środku wyścigu, dysponowali później przewagą tempa. Ogólnie jednak można było pokonać cały dystans na jednym komplecie, niezależnie od tego, czy miał on żółty paseczek, czy biały. Tak uczynił m.in. George Russell, co nagle dało odrobinkę emocji, gdyż pojawiły się różnice w tempie.
Nie można było przełożyć ich na nic wielkiego, ale wywołało to odrobinę niepewności. Ostatecznie top 10 dojechało do mety na takich pozycjach, z jakich wystartowało, co wydarzyło się pierwszy raz w historii. Wcześniej rekord obejmował brak przesunięć jedynie w pierwszej szóstce.
Niżej było już kilka przetasowań i przydarzyły się nawet manewry wyprzedzania, ale nie miało to większego znaczenia.
Ładowanie danych