Carlos Sainz przyleciał do Australii i planuje wziąć udział w weekendzie wyścigowym. Do podjęcia ostatecznej decyzji potrzebny jest mu jednak sprawdzian w bolidzie F1.

Hiszpan opuścił rywalizację w Arabii Saudyjskiej po tym, jak zdiagnozowano u niego zapalenie wyrostka robaczkowego. Dwa tygodnie dzielące wizyty w Dżuddzie i Melbourne dawały mu szansę na powrót do samochodu już przy następnej okazji, podobnie jak w przypadku Alexa Albona, który opuścił GP Włoch 2022, ale wystąpił trzy tygodnie w Singapurze.

Sainz nie ukrywa natomiast, że w jego przypadku sprawa nie jest jeszcze przesądzona i wiele zależeć będzie od tego, jak wypadną piątkowe treningi. Ze względu na rundę F2 w Australii obecny jest Oliver Bearman.

- Przede wszystkim możliwość ruszania się i wykonywania danych ćwiczeń na siłowni pokazuje mi, iż mogę wskoczyć do bolidu i spróbować - powiedział Carlos. - Ale nie jestem głupi i jeśli jutro nie będę czuł się dobrze, to jako pierwszy podniosę rękę i powiem, że potrzebuję kolejnych dwóch tygodni. To jest plan, jaki nakreśliliśmy razem z FIA. Przejdę kolejne badanie jutro rano. Oni przyglądają się mojemu progresowi.

- Poza tym jestem też pierwszym, który nie chce czuć bólu, cierpieć i pogorszyć sytuacji. Będę bardzo jasno podchodził do sprawy swojego samopoczucia. A wracając jeszcze do czwartku w Dżuddzie, nie wskoczyłbym tam do auta, gdybym nie czuł, że było to możliwe. Zrobiłem 26 okrążeń, ponieważ mogłem, a nie dlatego, że przeżywałem męczarnię. To nie były łatwe okrążenia, ale byłem w stanie je wykonać. 

- Przechodzę dużo fizjoterapii i używamy też paru maszyn, aby przyspieszyć powrót do zdrowia. Czas, jaki poświęciliśmy, przekracza to, co zrobiłaby normalna osoba. Są to niezwykłe i nowoczesne maszyny, które pomagają. Dlatego sportowcy, gdy odnoszą kontuzje, wracają do zdrowia szybciej niż inni. Stawiamy się w sytuacji, w której wszystko pomaga.

- Musicie pamiętać, że przez 14 dni każde 24 godziny były zorganizowane wokół rekonwalescencji. Po paru zmianach, jakich będę potrzebował np. w obszarze pasów czy gąbek, aby chronić miejsce [operacji], wszystko powinno być gotowe. 

- Czuję się o wiele lepiej każdego dnia. Każde 24 godziny dawały duży progres. Prawdą jest jednak, że pierwszy tydzień był trudny i sporo przebywałem w łóżku. Wtedy sprawy wyglądały trochę gorzej, ale w drugim tygodniu to przyspieszyło i zacząłem czuć się znacznie lepiej. 

Kierowca Ferrari zdradził również, dlaczego nie mógł od razu zorientować się, że dopadło go coś poważniejszego.

- Wtedy trudno było powiedzieć, że to wyrostek. W środę zacząłem czuć się naprawdę źle, już w padoku, a objawy przypominały typowe zatrucie pokarmowe. Myślę, że nie muszę podawać szczegółów... Poza tym miałem dużą gorączkę. W czwartek te symptomy się utrzymały, ale już na lekach. Wchodząc do auta, czułem się lepiej, bo zażywałem lekarstwa. 

- Po dwóch sesjach zrozumiałem jednak, że nie mogę kontynuować weekendu w ten sposób. Skoro nie wracałem do zdrowia, to udałem się do szpitala. Poprawa nie nastąpiła w piątkowy poranek, dzień kwalifikacji, więc pojechałem tam i zdiagnozowano mi zapalenie wyrostka. To nie była łatwa diagnoza, bo objawy nie były typowe. 

- Dostałem dużo wsparcia od Alexa Albona, bo on przeszedł coś podobnego. Mówił, że poczuję się dziwnie na początku, ale potem się przyzwyczaję. Zobaczymy. Problemem jest to, że nie wiem. Dopóki nie wsiądę do bolidu F1 i nie odczuję tych przeciążeń, to nie będę wiedział. Wiem tyle, że dziś czuję się o wiele lepiej niż wczoraj, a wczoraj było o wiele lepiej niż dwa dni temu.