Chociaż umowa Red Bulla z Porsche wydawała się niemalże pewna, w Belgii pojawiły się sugestie co do tego, iż sprawy nie układają się tak pomyślnie, jak zakładano.

Gdy do internetu wyciekły dokumenty prawne, według których Niemcy mieliby przejąć 50% Red Bull Technologies, a następnie okazało się, że zarejestrowali już znak F1inally, kojarzący się jednoznacznie z wyczekiwanym wejściem do sportu, sprawa ta wyglądała jak formalność. Z najnowszych plotek wynika, że nie jest tak różowo, co szczególnie pokazała sesja dla mediów z Christianem Hornera po rundzie na Spa.

W trakcie jej trwania grupka dziennikarzy z dobrymi kontaktami zaczęła bezpośrednio pytać Brytyjczyka o szczegóły kolaboracji Byków z Porsche, jak i potencjalne przeszkody, o których wie. Wszystkiemu przysłuchiwał się obecny na miejscu Bartosz Budnik, który - nie jako jedyny - odniósł wrażenie, że odpowiedzi szefa zespołu nie były jednoznaczne, a już na pewno było w nich o wiele mniej pewności niż przy pełnym szpilek komentowaniu dominującego zwycięstwa.

Dodatkowo w poniedziałek po publikacji Auto Motor und Sportu, który także oparł się na plotkach ze Spa, słowa Hornera zaczęły stać w małej sprzeczności z najnowszymi doniesieniami. Informacje o tym, że rozmowy z Niemcami nie idą najszybciej, zostały następnie podane także m.in. przez pracującego dla F1.com Lawrence'a Barretto, a we wtorkowy poranek również przez Dietera Renckena.

Panuje przekonanie, że kwestia podziału 50/50 - co oznacza bardzo duży wpływ nowego partnera - jest obecnie przedmiotem dyskusji, ponieważ Red Bull nie jest pewien, czy powinien przestać być niezależny. Oprócz tego przyjmuje się, że Byki cały czas mają świetną alternatywę w postaci chcącej pozostać w F1 Hondy, a poza tym nie muszą się nigdzie spieszyć.

W zupełnie innej pozycji mają być natomiast Niemcy, którzy są bardzo zdecydowani na zespół z Milton Keynes. Co więcej, Porsche ma znacznie mniej czasu, niż może się wydawać. Według nowych przepisów pewne formalne kroki ws. rejestracji trzeba poczynić przed 15 października, jednak AMuS twierdzi, iż z powodu innych kwestii prawnych należy mieć na uwadze 10 września, czyli środek weekendu wyścigowego na Monzy.

Wszystko to prowadzi do konkluzji mówiącej, iż jeśli producent samochodów nie zwiąże się z Red Bullem, to najzwyczajniej zrezygnuje z projektu F1, a Horner i spółka po prostu pozostaną przy Japończykach. Na spotkaniu z mediami Christian błyskawicznie uciął ten temat, twierdząc, że dziennikarze weszli już w zbyt mocne spekulowanie, a na pytanie o wybieranie między Hondą a Porsche udzielił wymijającej odpowiedzi.

- Nie sądzę, że to cokolwiek zmieni. Firma jest tak stworzona, że to RBPT zbuduje jednostkę na sezon 2026. Celem tego była integracja silnika i auta, by mieć wszystko pod jednym dachem, co jest obecnie możliwe tylko w Ferrari. Nic takiego [wahanie się między partnerem] się nie dzieje, a plan jest całkowicie jasny.

- Jesteśmy bardzo mocno skupieni na własnym projekcie. Jest wiele spekulacji i to świetnie, że wielu producentów chce być lub zostać w sporcie. RBPT zostało stworzone, zrekrutowało jednych z najlepszych ludzi na świecie i ma swoje możliwości. Przez to jesteśmy w świetnym położeniu na przyszłość. 

Związek Red Bulla i Porsche niepewny, Honda alternatywym rozwiązaniem

- Nic nie jest zabetonowane na 2026 rok - odparł, pytany wprost o pozostanie z Hondą. - RBPT powstało, zrekrutowało ponad 300 ludzi i to jest nasza ścieżka.

- Oczywiście rozwijamy ten projekt. Odpaliliśmy już swój pierwszy silnik przed wakacjami. Rok 2026 nadal jest daleko przed nami. Mamy dużo czasu i strategicznie musimy zrobić to, co będzie dobre dla zespołu i firmy. Decyzja należy do udziałowców, którzy prowadzą konstruktywne dyskusje z Porsche.

- Nie mamy presji czasu - dodał krótko, poproszony o odniesienie się do terminów w kontekście Niemców. - Sezon 2026 jest nadal 3 lata z hakiem przed nami, więc nie musimy się spieszyć. Dlatego trwają dyskusje. Tak, jest taki termin [15 października], ale to nie sprawia, że umowa nie może być zawarta po nim. RBPT dotrzyma go, bo będzie dostarczać silniki dwóm zespołom.

Gdyby jednak okazało się, że - jak do tej pory powszechnie uznawano - Red Bull porozumie się z Porsche, na poszukiwania alternatywy udać ma się Honda. Według Motorsportu, o ile Red Bull nie chciałby mieć dwóch różnych silników w swoich zespołach, jedną z opcji Japończyków ma być Williams.