Po zakończeniu wyścigu głównego F3 na Spa-Francorchamps porozmawialiśmy z Kacprem Sztuką o jego przyszłości w dwóch seriach, które są uznawane za drogę do Formuły 1.
Sezon polskiego kierowcy nie należy do najlepszych. Jak do tej pory, w 9 z 10 rund, udało mu się zapunktować tylko raz, w sprincie na Imoli. Całe mistrzostwa są zwyczajnie rozczarowujące, czego nie ukrywa nawet sam zainteresowany.
W tym wszystkim zaskakujące są więc perspektywy, o które zapytaliśmy Sztukę. Kilka tygodni temu mówiło się o obecnych problemach budżetowych, a forma sportowa mogła stawiać znak zapytania przy tym, czy uda się pozostać przynajmniej na tym poziomie. Jak wyjawił dziś Kacper, cele mogą być jednak ambitniejsze.
- Oczywiście ten sezon był słaby, jeśli chodzi o wyniki - powiedział 18-latek. - Wszyscy spodziewaliśmy się lepszych wyników. Natomiast nowe auto, brak czasu na przystosowanie się, zaczęcie jakichkolwiek przygotowań do F3 dopiero po sezonie Formuły 4 - to był duży przeskok, no i to po prostu nie zadziałało.
- Niestety weekendy wyglądały w większości tak, że zaczynaliśmy słabym piątkiem, bo robiliśmy bardzo mało kółek. Później po jakimś czasie kończyliśmy niedzielę z uśmiechem na ustach, z dobrym tempem wyścigowym po zrobieniu paru okrążeń, po przyzwyczajeniu się do auta.
- Było to dosyć frustrujące, ponieważ myślę, że tempo i bolidu, i moje było całkiem inne, niż pokazują to tabele. Tutaj wynikowo było słabo, ale oczywiście z każdego weekendu wyciągaliśmy pozytywy. Nie było tak, że tempo wypadało zupełnie źle i nie mieliśmy rokowań na jakieś lepsze rezultaty.
- Jeśli chodzi o przyszły sezon, to oczywiście trwają rozmowy i zastanawiamy się. Jasne, chcemy pojechać w Formule 3 albo Formule 2, natomiast wszystko rozbija się o budżet. Jeśli tylko pojawi się budżet na Formułę 2, to będziemy na pewno celować w F2. Rozmawialiśmy z zespołami, mamy na stole oferty w dobrych ekipach i wszystko rozbija się tylko o budżet, więc na pewno będziemy starać się rozmawiać i z zespołami Formuły 2, i Formuły 3.
Kacper Sztuka w bolidzie F3 MP Motorsport (fot. Dutch Photo Agency).
Pytany o przebieg dzisiejszych zawodów, które ukończył na P20 pomimo początkowej przygody, Sztuka zwrócił uwagę na to, że neutralizacje w dużym stopniu zabiły rywalizację.
- Trudny wyścig. Zaczęło się kontaktem na starcie, gdzie uszkodziłem przednie skrzydło i zjechałem do boksu. Na szczęście w tamtym momencie był safety car i dołączyłem z tyłu stawki. Choć gdzieś tam był ten kontakt, to nie odbił się on na wyścigu.
- Dzisiaj był przede wszystkim samochód bezpieczeństwa. Praktycznie zero kółek zrobionych w normalnym tempie wyścigowym. Mało mogę opowiedzieć, bo tor był jeszcze dosyć mokry, więc wystąpiło dużo incydentów.
- Tak naprawdę myślę, że 10 z 15 kółek co najmniej było za safety carem. Mało się działo. Inni gdzieś tam powypadali i zrobiłem 2-3 normalne manewry wyprzedzania na torze, bo na więcej nie było czasu. Było więc dość nudno i szkoda, bo myślę, że mógłbym spokojnie poprzebijać się do przodu w normalnym wyścigu.
Weekend w Belgii mógł ułożyć się inaczej, niż pokazują to klasyfikacje. W piątek Kacper wyglądał na lepiej dysponowanego, a w sobotę rano wykręcił szybszy czas, który mógł umożliwić walkę o punkty. Niestety ze względu na zbyt szeroki wyjazd rezultat został wykreślony.
- Kwalifikacje przebiegły w miarę normalnie, poza ostatnim kółkiem. Tam było dużo zamieszania, jak zawsze na takich torach, gdzie wymaga się podciągania [w cieniu aerodynamicznym]. Było to dosyć trudne, bo mieliśmy też zupełnie inną mieszankę, jeśli chodzi o różnice między twardą a pośrednią. Trudno było się przestawić na kwalifikacje.
- Do tego skasowane kółko przez wyjechanie o dosłownie parę centymetrów w dziesiątym zakręcie. Bardzo szkoda, bo były to jedne z lepszych kwalifikacji w tym roku. Szkoda, że nie udało się startować z przodu.
- Sprint też był szalony, ale na początku wyraźnie brakowało tempa. Cały zespół podobnie się z tym zmagał i dopiero od połowy dało się wyprzedzać, a tempo się poprawiło. Pozytywne jest to, że gdy przeschło, to tempo było już dobre. Ustawienia były odpowiednie, ale gdzieś z oponami, dogrzaniem czy ciśnieniami nie wyszło na początku. Tylko też powiedzmy sobie szczerze - trzeba podejmować takie ryzyko, gdy startuje się z tyłu. Jakieś kolejne doświadczenie zebrane, mimo braku punktów, choć i tak bardzo trudno byłoby je zdobyć w sprincie.
Rozmawiali Tomasz i Mateusz Mróz podczas GP Belgii 2024.