Długo to Daniel Abt na bezrobociu nie pobył. Po kontrowersyjnym wyrzuceniu Niemca z zespołu Audi wydawało się, że pozostanie w stawce jest niemożliwe. Jednak NIO 333 miało inne plany.

Abt stracił miejsce w Audi po aferze, która wybuchła przy okazji jedno z wirtualnych wyścigów Formuły E. Zamiast niego w trakcie zmagań w cyfrowym świecie pojawił się kierowca eSportowy. Producent z Ingolstadt dodał to do wcześniejszych występków swojego kierowcy (przynajmniej tak twierdził) i zerwał z nim kontrakt. W jego miejsce pojawił się Rene Rast, a Daniel został na lodzie.

Zespół NIO 333 napotkał inny problem związany z pandemią. Chińczyk Ma Qinghua, będący jednym z ich kierowców, ze względu na restrykcje nie może przylecieć na kończące sezon wyścigi w Berlinie. Ekipa podjęła decyzję, że to właśnie Abt go zastąpi w ostatnich sześciu wyścigach na lotnisku Tempelhof.

- Zawsze kochałem wyścigi i Formułe E, dlatego możliwość ścigania się w ostatnich sześciu rundach, w moich domowych wyścigach, i kontynuowanie mojego rekordu startów w każdym E-Prix jest bardzo ekscytujące. - powiedział Daniel Abt.

Niemiec pozostanie jednym z trzech kierowców, obok Di Grassiego oraz Birda, którzy wystartowali w każdym wyścigu Formuły E. Sam zespół utrzymuje, że na przyszły sezon do samochodu powróci Ma Qinghua.

MÓJ KOMENTARZ: Tor w Berlinie ma dla Daniela Abta słodko-gorzki smak. Z jednej strony triumfował tutaj w 2018 roku, ale z drugiej to właśnie tu odbywał się feralny wirtualny wyścig, po którym stracił miejsce w Audi. Będę szczery - wole oglądać w tych sześciu wyścigach Niemca. Ma Qinghua jest, moim zdaniem, najsłabszym kierowcą w obecnej stawce Formuły E. NIO 333 wbrew pozorom zyskuje więcej, niż traci na tej zamianie. Zresztą mam wrażenie, że tak samo, jak i kibice. Abt zafunduje nam zdecydowanie więcej emocji w rywalizacji niż Chińczyk. Dodatkowo trzeba pamiętać, że to może być dla niego potencjalna walka o kontrakt na przyszły rok!