Potwierdziły się plotki - Arrow McLaren i Juncos Hollinger Racing podjęły współpracę strategiczną.
Oba zespoły napędzane są przez silniki Chevroleta, co było warunkiem koniecznym, by tego typu alians mógł zaistnieć. O co w tym wszystkim chodzi?
Zarówno McLaren, jak i Juncos to ekipy, które chcą aspirować wyżej. Obie stajnie wystawiły w minionym sezonie o jeden samochód więcej niż w poprzednim i starają się o miejsca wyższe niż te, w których obecnie się znajdują. Pomarańczowi chcą wejść jak najszybciej na poziom Penske i Ganassi, natomiast pracodawcy Ilotta i Canapino to dynamicznie rozwijający się projekt, mający swoje problemy.
Jeszcze rok temu JHR obsługiwało zaledwie jeden bolid, za którego sterami siedział niejeżdżący na owalach Callum Ilott. Przed sezonem Ricardo Juncos zadecydował jednak o sprowadzeniu do amerykańskiej serii swojego krajana, czyli 15-krotnego mistrza Argentyny w samochodach turystycznych. Ponadto po krótkiej przerwie Juncos powróciło do Indy NXT, przedsionka IndyCar.
W ten sposób z zajmowania się jednym samochodem powstało wyzwanie odpowiedniego ustawienia aż czterech bolidów. Brakowało personelu, a właściciele dokonywali zmian w składzie nawet na stanowiskach głównych inżynierów i szefa zespołu. Tydzień temu najbardziej znamienitą funkcję w zespole objął David Morgan, który zajął miejsce Vince’a Kremera, a po Mid-Ohio z zespołem pożegnali się Charlie Ping i Zach Porter, odpowiedzialni kolejno za samochody Agustina Canapino i Calluma Ilotta.
Callum Ilott jako kierowca Juncos Hollinger Racing (fot. IndyCar).
McLaren mimo braku zwycięstwa aż dziesięć razy pojawił się na podium i z pewnością ma apetyt na więcej. Pomóc ma w tym Tony Kanaan, legenda IndyCar, do niedawna specjalny doradca McLarena, a od poniedziałku dyrektor sportowy ekipy. Zaś Gavin Ward, będący od roku dyrektorem wyścigowym, został przemianowany na pryncypała zespołu - tytuł ten ma lepiej odzwierciedlać wykonywane przez niego zadania.
Amerykanin wypełni więc pewnego rodzaju lukę, którą pozostawił jego poprzednik - Taylor Kiel. Mimo zatrudnienia do obsługi samochodu Alexandra Rossiego aż 40 nowych pracowników, którzy w CV mieli NASA czy Boeinga, pomarańczowe bolidy ani razu nie stanęły na najwyższym stopniu podium.
Wbrew plotkom współpraca między tymi dwoma ekipami nie oznacza przemalowania bolidu Calluma Ilotta na pomarańczowo i udostępnienia mu ustawień McLarena. Juncos będzie mogło wypożyczać pracowników, nawet tych wyższego szczebla, aby pomogli im rozwiązywać ich własne bolączki z samochodami i obserwować, jakie elementy korporacyjnej struktury mogliby zastosować u siebie.
Nie jest to więc współpraca techniczna, jak w przypadku Penske i A.J. Foyt, gdzie nastąpi swobodny przepływ danych i udostępnienie ustawień czołowego zespołu klienckiej ekipie.