W piątek uruchomiona została karuzela transferowa, która wskazała, co będzie robił najprawdopodobniej dwukrotny mistrz IndyCar w kolejnym sezonie.
„Dziś późno pójdę spać” to nie tylko piosenka Kwiatu Jabłoni, ale także dewiza dziennikarza sportowego. Kopnął mnie ten zaszczyt, że poprzedni huragan na Twitterze, dotyczący zamieszania z udziałem Alexa, oglądałem na żywo, a teraz mogę napisać tu, co miałem w głowie od roku.
Dla kontekstu - w lipcu 2022 Chip Ganassi Racing ogłosiło przedłużenie umowy z Palou. Pojawił się nawet cytat z wypowiedzi zawodnika, jak to ten się cieszy z kontynuowania współpracy. Alex natomiast w kontrze do tego ogłoszenia przekazał, że podpisanie kontraktu nie tyle nie miało miejsca, co poinformował skład, że chce się rozwijać poza jego strukturami od przyszłego roku. A, no i że cytat w prasówce jest zmyślony.
Chip Ganassi uznał, że „Halyna, nie będzie mi Hiszpan rządził zespołem” i wybrał przemoc, pozywając swojego kierowcę. Tamtego lata Zak Brown stwierdził natomiast, że podebranie Oscara Piastriego Alpine to nie koniec i ogłosił Alexa swoim reprezentantem w Indy na przyszły sezon, a oprócz tego obiecał mu złote góry, testy bolidami F1 ekipy z Woking, posadę rezerwowego w królowej motorsportu, a także pakiet Lux Med, Multisport i owocowe czwartki.
Dla Palou, który u Chipa Ganassiego chciał mieć jedynie święty spokój, perspektywa pomocy McLarena w zdobyciu fotela w F1 była kwestią rozstrzygającą to, gdzie pojedzie za rok. Batalia sądowa doprowadziła do ugody oznaczającej, że Hiszpan spędzi w CGR jeszcze jeden sezon (czyli 2023), a potem zostanie wolnym agentem. Jednocześnie Alex był bardzo zaangażowany w testy i obowiązki rezerwowego w oddziale F1 McLarena. Ponieważ w IndyCar wbrew pozorom panuje dobra atmosfera, nie wpadł na pomysły spuszczania powietrza z kół swojego samochodu przed wyścigiem czy wpuszczania do garażu kuny, by ta pogryzła kable.
Plotki, co jasne, się nie skończyły i z każdą rundą obecnego sezonu zastanawialiśmy się, jak to w ogóle możliwe, że ktoś dominujący Indy, czyli dokonujący rzeczy praktycznie niemożliwej ze względu na unifikację bolidów, przesiądzie się z perfekcyjnie działającego zespołu do McLarena, który w tym sezonie póki co nie wygrał ani jednego wyścigu. W wątpliwość podawałem zdrowie psychiczne Chipa Ganassiego, który zaledwie w jednym oknie transferowym mógł stracić połowę swojego składu. O ile opisywany TUTAJ problem Marcusa Ericssona jakoś można przeboleć, to pozwolenie odejść Alexowi Palou bez większego żalu było kuriozalne.
Bo jak inaczej niż krótkowzrocznym nazwać szefa, który pozbywa się na własne życzenie z ekipy dwóch najbardziej regularnych ludzi w stawce, stawia na Armstronga, który po raz pierwszy pojedzie na owalu za rok, a z doświadczonego grona pozostaje mu Scott Dixon, który mimo bycia jednym z najlepszych na świecie bez podziału na serie wyścigowe młodszy już nie będzie?
Wczoraj wieczorem sprawy przybrały jednak nieco inny obrót. AP przekazało informacje o tym, że Palou zmienił zdanie i nie chce ubierać już pomarańczowych barw. W związku z tym Zak Brown, jak to ma w zwyczaju, wyciągnął swoje złote pióro i napisał list do pracowników McLarena. A jak CEO wyciąga pióro, to wiadomo, że nie ma żartów.
- Poświęciliśmy dużo czasu, pieniędzy i zasobów, przygotowując się do powitania Alexa w naszym zespole, ponieważ wierzyliśmy w niego i nie mogliśmy się doczekać wspólnych zwycięstw w IndyCar - stwierdził Amerykanin. - Po sporze, który miał miejsce zeszłej jesieni, Alex zapewnił nas o swoim zaangażowaniu w przejście do Arrow McLaren, co znalazło odzwierciedlenie w kontrakcie, który z nami zawarł.
- Zapłaciliśmy mu pierwszą znacznej wysokości sumę za jego sezon 2024, a dodatkowo wyłożyliśmy miliony dolary na rozwój w naszym programie testowym Formuły 1 oraz w roli kierowcy rezerwowego z potencjalną jazdą w F1 w 2024 - podpisano, Otmar Szafnauer.
O ile znów czeka nas to, co w ubiegłym roku, bo Alex stał się tylko bardziej łakomym kąskiem na rynku, to mamy już ogólny obraz sytuacji - Hiszpan szuka najlepszego dla siebie rozwiązania i pokazuje, że to on decyduje, kogo będzie reprezentował, a nie odwrotnie. Czy to zbyt duże ego? Mamy do czynienia z ogromnym talentem, który chce rozsądnie zarządzać swoją karierą... tyle że niepowiadomienie swojego managementu o zerwaniu kontraktu z McLarenem to nie jest droga najbardziej profesjonalna. Tak, Monaco Increase Management było zaskoczone równie mocno co my i zakończyło współpracę ze swoim podopiecznym.
- MIM jest gorzko rozczarowane dowiedzeniem się o decyzji Alexa Palou, który postanowił zerwać istniejące porozumienie z McLarenem na sezon 2024 i kolejne - czytamy w dzisiejszym komunikacie prasowym. - Wspólnie zbudowaliśmy relację, która - jak myśleliśmy - wykraczała poza jakiekolwiek kontraktowe zobowiązania i została zwieńczona zdobyciem mistrzowskiej korony w IndyCar w 2021 roku oraz poszukiwaniem drogi do dostania szansy w Formule 1. Życie jednak toczy się dalej, a my życzymy Alexowi wszystkiego najlepszego na przyszłość.
Problem w tym, że Palou lawiruje między dwoma dziwnymi środowiskami. I nie mam tu na myśli, że CGR i McLaren to zespoły toksyczne. Niestety jednak Chip Ganassi nie ma interesu w pchaniu Hiszpana do F1, bo w przeciwieństwie do Michaela Andrettiego nie ma aż tak szerokich interkontynentalnych ambicji. Rok temu wydawało się, że pozostanie Alexa w Indy, gdy może dostać szansę w F1, nie ma sensu. McLaren jednak nie wywiązał się z arcytrudnego zadania znalezienia mu fotela wyścigowego poza Ameryką, więc po co ten miałby przechodzić do gorszej ekipy, gdy nie oferuje mu ona żadnych dodatkowych możliwości?
Palou udowodnił, że jazda u Ganassiego mu nie przeszkadza. Dixon oraz Chip pracują ze sobą ponad 20 lat i mogą prywatnie się uwielbiać, ale w zespole nie ma strategii ustalanych pod 42-latka, jawnej faworyzacji czy działania na szkodę innym. I to nawet w sytuacji, gdy Alex Palou po atomowym wejściu do CGR, zakończonym mistrzostwem, zapada w sen zimowy na kolejny rok, a gdy się budzi, to okazuje się, że w tym śnie dostawał kroplówkę z soku z gumijagód.
Osobiście szkoda mi faktu, że kierowcy, których nie ma w F2, praktycznie nie mają szans na debiut w F1. Alex Palou może zdobyć kolejne mistrzostwo za oceanem, a i tak zostanie mu zaproponowany najwyżej Sauber. Niemoc McLarena w znalezieniu mu miejsca w stawce pokazuje jasno, że nie ma zainteresowania ludźmi spoza układu. Zaryzykuję stwierdzenie, że nikt nie pozbyłby się Nycka de Vriesa z AlphaTauri w połowie sezonu, gdyby stała za nim jakaś akademia juniorów. Przecież w poprzednich latach pewniejszą posadę miał nawet Nikita Mazepin!
Daleko mi do idealisty, który twierdzi, że F1 to 20 najlepszych zawodników na świecie, ale jeśli ta seria chce szukać talentów, to niestety, ale tacy nie pochodzą tylko z F2. Villeneuve czy Montoya nie wzięli się z kapusty, a właśnie z Ameryki. Kolejne nieudane debiuty juniorów akademii udowadniają, że wypuszcza się ich na głęboką wodę zbyt wcześnie. Tymczasem na Palou nie zwraca się uwagi mimo superlicencji. Ma 26 lat, doświadczenie w różnych seriach wyścigowych z udziałem bolidów - to chyba gotowy produkt do sprawdzenia na tle najlepszych w F1, co? Czy może nadal będziemy udawać, że Alex jest gorszym kierowcą niż nawet Pourchaire, Vesti czy Iwasa?