Roman Biliński podczas trwającego weekendu FRECA potwierdził, że w następnym sezonie zobaczymy go w Formule 3 z polską flagą. Kierowca Tridentu opowiedział nam także o powrocie po wypadku i braniu przykładu z Roberta Kubicy.
Przerwa jesienna w Formule 1 była okresem dyskusji na temat przyszłości młodych kierowców. Szczególnie dużo czasu poświęcono Tymkowi Kucharczykowi, który celuje w F3, ale niestety nie zdołał załapać się na testy tej serii.
W innej sytuacji znajduje się Roman Biliński, który pojawił się na przygotowaniach wraz z Rodin Motorsport. Był to jego pierwszy raz w tym bolidzie i tak naprawdę ostatni, gdyż wraz z następnym sezonem do F3 wchodzą nowe konstrukcje. W trakcie wizyty na Monzy odbyliśmy krótką rozmowę z Romanem, który zdradził plany na przyszły rok i potwierdził powrót do startów z biało-czerwoną flagą.
- Mam przyjemność poinformować, że w przyszłym roku będę w Formule 3 z polską flagą. Nie mogę jeszcze powiedzieć, z kim pojadę, ale jestem bardzo wdzięczny za daną mi szansę - powiedział zawodnik.
- Testy były niesamowite, a samochód jest naprawdę szybki. Nie spodziewałem się, że będzie miał aż tyle prędkości. Rodin to świetny zespół. Świetnie spisali się w każdych mistrzostwach, w których brali udział, więc mają wiele wiedzy i doświadczenia, z których mogę czerpać.
Obecnie Biliński znów jeździ z brytyjską licencją, ale są ku temu jasne powody w postaci braku możliwości zrobienia testów medycznych w Polsce. Po wypadku i rekonwalescencji we Włoszech kierowca poleciał do swojego domu w Wielkiej Brytanii, a jego incydent nie został zgłoszony do PZM. Gdy zaczęto pracę nad powrotem do ścigania, okazało się, że wymagane były badania, które wiązały się z przylotem do Polski, umawianiem wizyty i innych tego typu rzeczy.
Roman nie był jeszcze w pełni sił, stąd łatwiej było dokończyć sezon z brytyjską licencją, bez konieczności całej organizacji i opóźnień, które mogły wystąpić. Możliwe, że na przedsezonowych testach F3 przy nie zobaczymy jeszcze naszych barw, ale będzie to zależne tylko od formalności.
Sam wypadek, który był dość poważny, to coś, o czym niektórzy fani mogą nie wiedzieć. Roman wyszedł z niego ze złamaniami i musiał walczyć o powrót do zdrowia, tracąc przy tym parę weekendów. Jak sam mówi, nadal nie jest idealnie.
- Przed wypadkiem zajmowałem dobre miejsce w mistrzostwach, ale ogólnie jestem naprawdę dumny z powrotu do zdrowia. W ramach motywacji zawsze myślałem o Robercie Kubicy, o jego powrocie. To mi pomagało i motywowało mnie każdego dnia.
- Powrót do bolidu był naprawdę trudny. Szczerze mówiąc, nawet teraz odczuwam ból podczas jazdy. Za każdym razem, gdy naciskam hamulec czy kręcę kierownicą, jest to bardzo bolesne.
Runda na Monzy zaczęła się od mocnego tempa ekipy Bilińskiego, co pokazały wyniki FP2. Roman wykręcił tam drugi czas i dzięki odwołanym kwalifikacjom to właśnie z tej pozycji ruszył do pierwszego wyścigu. Finalnie wpadł na metę na 7. miejscu, jako jedyny kierowca Tridentu.
- Myślę, że jechaliśmy na zbyt niskich ciśnieniach, stąd na początku i w połowie wyścigu miałem spore problemy z tempem. Było naprawdę trudno, a kiedy zacząłem łapać tempo, to wyjechał samochód bezpieczeństwa. Ostatecznie skończyło się całkiem przyzwoicie i w punktach, więc w każdym wyścigu od wypadku kończę w czołowej dziesiątce.
Innym polskim wątkiem w Świątyni Prędkości był Kacper Sztuka, który pojawił się na wydarzeniu i jako mistrz Włoskiej F4 2023 udzielił wywiadu na prostej startowej.
W przypadku Kacpra przyszłość wygląda mniej pewnie. Aktualnie trwa szukanie budżetu na kolejny sezon i zawodnik nie wie jeszcze, co będzie robił w 2025 roku. Główny plan zakłada pozostanie w F3, choć nie będzie to łatwe.