Wynik zmagań na Road America zupełnie nie odzwierciedla tego, jak przebiegał wyścig nad jeziorem Elkhart, a zwłaszcza jego końcówka. Znów wygrał Alex Palou, więc na siłę możemy doszukiwać się dominacji Hiszpana, choć do rozstrzygnięcia sezonu klasyfikacja generalna nieraz jeszcze zmieni się nie do poznania.
Zwycięstwo lidera klasyfikacji generalnej wcale nie było tak oczywiste. Owszem, znów bolid nr 10 był gwarancją finiszu w top 5, ale IndyCar nie byłoby serią, jaką znamy, gdyby nie różnorodność strategii i rozstrzygnięcia na ostatnich okrążeniach. Długo niezagrożony w drodze po zwycięstwo był Herta, a i Will Power potrafił objąć prowadzenie.
Jeśli już mowa o Coltonie, to warto o nim wspomnieć przy okazji Andretti Autosport, które nie przestaje rozczarowywać. Wyjątkowo jak na ten sezon młody Kalifornijczyk nie popełnił w wyścigu żadnego błędu. Nie rozsypał się psychicznie po stracie pozycji w pitstopie, nie jechał zbyt agresywnie. Przeszkodą do zwycięstwa okazało się paliwo, które spalano szybciej, niż prognozował zespół, ale tu też na próżno szukać winy Coltona. W samej końcówce wyścigu oglądaliśmy więc smutne obrazki Herty wyprzedzanego przez kolejno: Palou, Newgardena, O’Warda i Dixona.
Andretti natomiast jest zespołem doszczętnie marnującym potencjał samochodu, co udowadniają niemal co rundę. Kyle Kirkwood już na pierwszym okrążeniu wjechał w tył bolidu O’Warda, choć dzięki relatywnie dobrej jeździe skończył na 9. miejscu. Zapowiadało się, że siódmy na początku zmagań DeFrancesco wywalczy bezsprzecznie najlepszy wynik w sezonie, ale wraz z kolejnymi okrążeniami wrócił stary dobry Devlin, wykonujący manewry, których logiki nie zna nikt poza nim samym - zaowocowało to odległym 23. miejscem.
Malowanie samochodu Devlina DeFrancesco na wyścig (fot. IndyCar).
Romain Grosjean po fatalnych kwalifikacjach startował z tyłu stawki i przez cały wyścig zwiedzał pobocza, obracał się, a i żwir czy banda były jego dobrymi przyjaciółmi w Wisconsin. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że to dla Francuza wyścig do zapomnienia - jeśli tak by było, musiałby dość często miewać duże dziury w pamięci. Grosjean jest w generalce trzynasty, co czyni go najgorszym spośród jeżdżących dla najlepszych zespołów, poza DeFrancesco.
Jeszcze niedawno bałem się, że wraz z ogłoszeniem go w Lamborghini Indy może stracić jedną ze swoich najbardziej rozpoznawalnych osobowości. Im dalej w sezon, tym bardziej współpraca Romaina i Andretti wydaje się być nieudanym projektem. Dobre wrażenie z Dale Coyne, które dało Francuzowi kontrakt w lepszej ekipie i narzędzia o walkę o mistrzostwo, w tym sezonie zostały już dawno zamazane. Może po prostu Michael Andretti niepotrzebnie uwierzył, że zdoła wykrzesać zdolność zachowywania zimnej głowy u kierowcy, który nie miał takiej umiejętności przez całą karierę?
Na tę chwilę zespół potrzebuje twardego resetu, a trwanie w obecnym stanie sprawi, że kolejne sezony upłyną pod znakiem pojedynczych wiktorii. Być może kosztowną, ale wartą pieniędzy inwestycją byłoby podebranie Bobby’emu Rahalowi Christiana Lundgaarda? Pozostawienie Devlina DeFrancesco na kolejny sezon zwyczajnie mija się z ideą ambicji wygrywania, a warty zrewidowania jest kontrakt Grosjeana, zwłaszcza że można by go zastąpić innym ex-kierowcą F1, który dla odmiany radzi sobie w Ameryce dobrze, czyli Ericssonem. Moim zdaniem innego sposobu na poprawę wyników nie ma. Pewna formuła się wyczerpała i może nowe otwarcie sprawi, że Colton Herta przestanie być cieniem samego siebie. Bo tu akurat wierzę, że talent w nim drzemie i warto mu dać szansę.
Christian Lundgaard w walce o czołowe pozycje (fot. IndyCar).
Weekend pełen wzlotów i upadków zaliczył Will Power. Dzięki alternatywnej strategii prowadził nawet w końcówce zmagań, ale podobnie jak w przypadku Andretti Penske źle obliczyło zużycie paliwa. Błąd ten zmusił Australijczyka do jeszcze jednego postoju w boksach, co zaowocowało finiszem na dopiero trzynastej pozycji.
Urzędujący mistrz w ten weekend nie przebierał w słowach o Dixonie czy Grosjeanie, ale krytyką nowej nawierzchni na Road America podpadł samemu dyrektorowi toru… który postanowił się zemścić na krnąbrnym kierowcy, polecając pracownikom postawić szambiarkę przed kamperem Powera. Ci jednak wieczorem przyjęli zasadę “u siebie rób jak u siebie, a u obcego…” i gdy tylko intensywny zapach dotarł do nosa aktualnego mistrza Indy, ten wyszedł zlokalizować źródło nieprzyjemnej woni i zorientował się, że w stacyjce pojazdu zostały kluczyki. Bez ceregieli przeparkował więc szambiarkę. Gdzie? Ano pod kampera Scotta Dixona. Kurtyna!
Najlepiej z całej zwaśnionej ze sobą trójki wypadł Nowozelandczyk, który awansował w wyścigu aż o dziewiętnaście pozycji i do ostatniego kółka walczył z Pato O’Wardem o najniższy stopień podium. Drugie miejsce uzupełnił Newgarden, pnący się w klasyfikacji generalnej po zwycięstwie w Indy 500, a jeśli jeszcze szukamy pozytywnych akcentów, to P7 zaliczył Lundgaard, ścigający się w widocznym na tle innych bolidów seledynowym malowaniu. Na drugim biegunie znalazł się David Malukas, który po obiecujących treningach najpierw na wczesnym etapie odpadł w kwalifikacjach, a potem nie ukończył wyścigu.
Obiecująco zaczął Marcus Armstrong, walcząc momentami z Alexem Palou, ale gdy już zaczęliśmy wyobrażać sobie debiutanta na podium, ten z niewyjaśnionych przyczyn zaczął popełniać szkolne błędy i hurtowo tracić pozycje. Na przestrzeni kolejnych okrążeń posypali się też Rosenqvist i Rossi. O ile były kierowca Manora nadal pozostał w top 10, to Szwed zakończył zmagania dopiero na dwudziestej lokacie.
Marcus Ericsson w walce z McLarenami (fot. IndyCar).
Poza Lundgaardem solidną jedenastą pozycję dla Rahal Letterman Lannigan dowiózł Graham Rahal i o ile warto zaakcentować jego wynik, o tyle skupię się nad ostatnimi dokonaniami Alexa Palou. Trzy z czterech ostatnich wyścigów to wygrane, a walkę o zwycięstwo w Indianapolis 500 amatorskim wyjazdem z alei serwisowej zabrał mu Rinus VeeKay.
Palou, choć sam studzi nastroje, to jest na obecną chwilę murowanym kandydatem do mistrzostwa. Aż 74 punkty w klasyfikacji generalnej traci do niego drugi Ericsson. Co prawda nie da się wykluczyć pecha testowego kierowcy McLarena w kolejnych rundach, lecz pamiętajmy, że Hiszpan pozostaje jedynym kierowcą w stawce, który przejechał wszystkie okrążenia minionych wyścigów i póki co nie wypadł poza czołową dziesiątkę.
Za dwa tygodnie przekonamy się o kolejnych rozstrzygnięciach sezonu na torze w Mid-Ohio. A w międzyczasie w kuluarach Indy dzieje się sporo, o czym przeczytacie w kolejnych dniach.
Wyniki: