Alex Albon dołączył do innych kierowców, którzy zabrali głos na temat przepisów F1 2026. Reprezentant Williamsa nie był jednak głośnym krytykiem, jak Charles Leclerc czy Lance Stroll, ale powiedział sporo o tym, na czym może polegać jazda bardzo specyficznymi bolidami.
Najwyższa kategoria wyścigowa na świecie wielkimi krokami zbliża się do sezonu 2026, podczas którego czeka nas wielka rewolucja techniczna, obejmująca projekt silnika oraz kwestie wizualne samochodów. Jednocześnie coraz częściej mówi się o tym, że szczególnie na kierowców czeka bardzo dziwna generacja maszyn, która będzie wymagała specyficznego podejścia do jazdy.
Nie tak dawno sporo szumu w tym aspekcie zrobiła wypowiedź Charlesa Leclerca, który po przetestowaniu nowego bolidu w symulatorze dość krytycznie wypowiedział się na temat właściwości jezdnych. Co ciekawe, bardzo rozmowny w tym temacie był również Lance Stroll, który z kolei nie krył swojego niezadowolenia z faktu, w jakim kierunku obecnie zmierza Formuła 1, robiąc się - jego zdaniem - zbyt naukowa.
Takie wypowiedzi nie wzięły się z przypadku. Nowy podział mocy, który zawiera rozkład energii elektrycznej i tej z silnika spalinowego na poziomie 50-50, bardzo mocno wpłynie na specyfikę aut. Choć uwagę łatwo może przykuwać m.in. aktywna aerodynamika, również pochodna wyjątkowych jednostek napędowych, to właśnie sprawa energii elektrycznej jest najbardziej paląca - a konkretnie zarządzania nią na dystansie okrążenia.
Ze względu na głosy rywali w czwartek o opinię na ten temat poproszono Alexa Albona, który także ma za sobą pierwsze jazdy, jak wiele ekip na tym etapie. Komentarz nie był szczególnie pozytywny, ale zawodnik nie skupił się na krytyce, tylko na pokazaniu złożoności problemu, w tym dodatkowego obciążenia w kokpicie.
- Jest trudno - mówił Albon. - Trudno się tym jeździ. To, ile technicznie wymaga się od kierowcy, podobnie jak mentalne obciążenie, jest duże. Ważne staje się, aby wiedzieć, w jaki sposób używać silnika i dystrybucji energii. Należy też nauczyć się innego stylu jazdy. Natomiast ostatecznie taka jest ta technologia, to część tych przepisów.
- Jeśli chodzi o naszą stronę [odczucia kierowców], to sam nie byłem szczególnie zaskoczony czystymi osiągami bolidu. Trudniej za to było ogarnąć jednostkę napędową i wycisnąć z niej jak najwięcej.
F1 2026 tylko dla spryciarzy? Zimny prysznic w symulatorze
Ze względu na to, jak krytycznie wypowiedzieli się Leclerc i Stroll, Albona zmierzono z wizją powszechnego niezadowolenia w Australii. Takie głosy istnieją już teraz, choć nie w samych mediach - w końcu gorzkie komentarze kierowców muszą mieć jakąś podstawę.
Za kulisami mówi się zresztą, że wzięło się to z niemałego szoku, gdy zaczęto próbować bolidów F1 2026 w symulatorach. Szybko okazało się, że w praktyce nowe silniki wywołują spory ból głowy i wymagają dużej samoświadomości w korzystaniu z energii oraz nowego podejścia do jej wykorzystania - inaczej można łatwo wypaść z trasy, i to w nietypowym dla poprzednich generacji miejscach, czy doznać gigantycznych strat czasowych przy nieodpowiednim naciskaniu. Wirtualne testy miały pokazać także, jak nienaturalne może być połączenie opanowania energii ze stylem jazdy - np. poprzez niespodziewane wymuszenie ogromnej ostrożności w sekcjach, gdzie normalnie jechało się „na pewniaka”.
Choć sam Alex był w tym nieco tajemniczy i w pewnym momencie stwierdził wprost, że nie zdradzi, co dokładnie jest inne i jak zachowuje się w symulatorze, to zwrócił uwagę na jedną istotną rzecz - zadowoleni mogą być ci, którzy łatwo opanują nowe umiejętności, a może i wynajdą pewne sztuczki. Ponadto delikatnie zasugerował niechęć władz do ułatwiania życia kierowcom, co - jak rozumiemy - w pewnym momencie było proponowane m.in. w odniesieniu do kontrolowania mocy w krętych sekcjach, lecz spotkało się ze sprzeciwem.
- Ja nie narzekam! Po prostu mówię wam, że sposób jazdy będzie inny, naprawdę inny. Myślę, że ci kierowcy, którzy doskonale dadzą sobie radę, to ci z dobrymi zdolnościami dostosowywania się do sytuacji i mający bardzo otwarte podejście do jazdy. To również ci kierowcy, którzy mają mentalne zdolności do tego, aby jednocześnie jechać i rozumieć, na czym to polega.
- W tych bolidach jeździ się na sto procent, choć w trybie wyścigowym jednostka napędowa ma inny rozkład energii i spadki pod koniec prostych. W przyszłym roku będzie chodziło natomiast o coś szerszego i to, jak się tym operuje.
- Obecnie jest tak wcześnie, że nadal intensywnie pracujemy w symulatorze pod czujnym okiem specjalistów od silnika i innymi osobami, aby dokładnie zrozumieć, jaki jest najbardziej efektywny styl działania. Oczywiście Formuła 1 i same przepisy chcą, aby kierowcy nie mieli tu żadnego wspomagania w wielu obszarach.
- Jest wiele zadań, jakie muszą wykonać kierowcy. Nie zakładam, że w przyszłym roku będzie chodziło tylko o to, jak dobry jest dany kierowca w pokonywaniu zakrętów. Ten zawodnik, którego cechuje spryt, który może zrozumieć system i nawet trochę go nagiąć, aby pojąć jego działanie i stać się w tym efektywnym, może znaleźć równie dużo osiągów. Liczba zadań będzie więc większa niż teraz, to na pewno.
Gdy natomiast media poprosiły go o ocenienie, czy przynajmniej fani dostaną dobrą F1, mimo wyzwań sportowych, to Albon nie miał wielkiej pewności.
- Szczerze mówiąc, nie umiem odpowiedzieć. Ostatecznie chcę po prostu dobrego ścigania. Myślę, że wszyscy chcemy oglądać dobre wyścigi. Na ten moment nie jestem przekonany, czy prędkość samochodów lub sposób ich prowadzenia ulegną znacznej rewolucji. Nie sądzę też, aby te zmiany przybliżyły nas do Formuły E, gdzie mamy do czynienia z jednym wielkim odpuszczaniem gazu przed strefami hamowania oraz innymi tego typu rzeczami. Nie wydaje mi się, że tutaj dojdzie do dużej zmiany.