Fernando Alonso i Esteban Ocon odnieśli się do swoich potyczek z sobotniego sprintu na torze Interlagos.
Obaj kierowcy Alpine startowali do 24-okrążeniowych zawodów z czołowej dziesiątki, lecz tuż po rozpoczęciu zmagań doszło między nimi do dwóch bliskich starć, które zniweczyły ich szanse na zdobycie punktów.
Pierwszy kontakt miał miejsce w zakręcie nr 4, gdzie Francuz zostawił Hiszpanowi zbyt mało przestrzeni, przez co nabawił się sporej dziury w obrębie prawego sidepoda. Drugie zdarzenie dotyczyło zahaczenia bolidu Ocona na prostej startowej, za co dwukrotny mistrz świata został ukarany przez sędziów.
Ostatecznie zawodnicy francuskiej ekipy ukończyli wyścig na szarym końcu stawki, utrudniając swoją sytuację przed niedzielnym Grand Prix. W rozmowach z mediami bardziej doświadczony reprezentant niebieskich nie krył swojej frustracji i pokusił się o drobną uszczypliwość względem zespołowego partnera, przywołując jego niebezpieczne manewry z tego sezonu i poprzednich lat.
- Oczywiście sytuacja jest daleka od idealnej, gdy zaliczasz kontakt na pierwszym okrążeniu sprintu, który jest zbyt krótki, aby przebić się do przodu. Pozytywne jest to, że dzisiejsze [sobotnie] tempo było bardzo dobre. Właściwie byliśmy pod tym względem blisko liderów, dzięki czemu mogliśmy odzyskać kilka pozycji. Jeśli jutro [w niedzielę] będziemy mieć podobne osiągi, to nadal będziemy w grze o punkty - stwierdził na łamach telewizji Sky.
Pytany w zagrodzie o to, czy musi porozmawiać z Oconem w celu załagodzenia nerwowej sytuacji, odparł: - Nie, nie potrzebuję tego! Pozostał jeszcze jeden wyścig [po wyścigu w Brazylii] i wreszcie koniec. Byłem bardzo blisko ściany w Dżuddzie i Budapeszcie, a dzisiaj doszło między nami do kolejnego incydentu w zakręcie nr 4. Gdy startujemy za blisko, to pojawia się taka obrona.
- Tak czy inaczej, tego typu rzeczy czasami dzieją się wewnątrz zespołu. Zdarzało mu się to z Perezem, jak i z Verstappenem na tym torze [w 2018 roku], gdy próbował się oddublować - dodał z uśmiechem, wytykając 26-latkowi kolizje z przeszłości.
- Został nam jeden wyścig, a w przyszłym roku będzie już inaczej. On będzie miał innego kolegę, zarząd również, więc będzie inaczej. Wszystko w porządku.
Sam Francuz użył podobnej narracji na spotkaniu z dziennikarzami, obwiniając 41-latka za zaistniałe zdarzenia ze sprintu w Sao Paulo. W odniesieniu do incydentu z zakrętu nr 4 stwierdził on, iż nie widział atakującego go po zewnętrznej Hiszpana, co doprowadziło do kontaktu.
- To jego zdanie, a moja opinia jest inna. To, co stało się na pierwszym kółku, było niefortunne. Próbowałem zaatakować McLarena, zmieniłem linię jazdy w czwórce, a Fernando pojawił się znikąd po zewnętrznej. Dotknęliśmy się i od tego momentu mój wyścig był praktycznie skończony.
- Byliśmy w dobrym położeniu, a teraz jesteśmy z tyłu z dużą ilością pracy do wykonania. Dlatego też ważne jest to, abyśmy jutro mogli wspólnie zapracować na powrót do punktów. Robiliśmy to wielokrotnie przez ostatnie dwa lata.
26-latek wyjawił również, że nie był świadomy kontaktu na prostej start/meta i dowiedział się o nim dopiero po opuszczeniu kokpitu: - Nie miałem pojęcia, że to się stało. Powiedziano mi o tym teraz. Nie wiem, jak to możliwe.
Na domiar złego samochód Estebana stanął w płomieniach już po ujrzeniu flagi w szachownicę, przebywając w parku zamkniętym, co miało być spowodowane podejrzewanym wyciekiem paliwa. Sam zainteresowany był zaskoczony, że znaczące uszkodzenie sekcji bocznej nie zmusiło go do wcześniejszego zjazdu do alei.
- Obszar sekcji bocznej był całkowicie otwarty. Nie wiem, jakim cudem nie odpadł cały element. Dodatkowo doszło do pożaru samochodu. Gdy wyszedłem z kokpitu i udałem się na ważenie, zobaczyłem płonący bolid. Myślałem, że był to Williams, ale to moja maszyna zaczęła się palić. Cała karoseria jest zniszczona i nie wiem, jakie będą tego konsekwencje.
Postępowanie swoich podopiecznych skrytykował Otmar Szafnauer, który skarcił ich w komunikacie prasowym podsumowującym mało udany dzień, przypominając im o toczącej się walce w klasyfikacji konstruktorów i konieczności zachowania bardziej odpowiedzialnej postawy.
- Jesteśmy bardzo rozczarowani wynikami sprintu, który stawia nas w gorszej pozycji przed głównym wyścigiem. Prowadzimy bardzo zaciętą i konkurencyjną walkę o czwarte miejsce w mistrzostwach konstruktorów. Jest to cel, na który nieustannie pracuje ponad 1000 pracowników.
- Szczerze mówiąc, zarówno Esteban, jak i Fernando muszą wykonać lepszą robotę, aby docenić fantastyczne wysiłki członków zespołu, unikając incydentów na torze i pogarszania naszych rezultatów. Dzisiaj obaj kierowcy zawiedli zespół. Będę oczekiwał od nich więcej jutro, gdy będziemy musieli zrobić wszystko, by odzyskać kilka punktów.
Alpine zareagowało również na nieprzychylne i toksyczne komentarze internautów w nawiązaniu do sobotnich wydarzeń, publikując specjalne oświadczenie, które znajduje się TUTAJ.