Fernando Alonso nie gryzł się w język podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami przed Grand Prix Turcji, krytykując Formułę 1 za jej podejście do karania kierowców.
Hiszpan postanowił pokonać zakręt numer 2 z wykorzystaniem asfaltowego pobocza i ścieżki awaryjnej, co w ostatecznym rozrachunku dało mu przewagę i korzyści.
Na wcześniejszym etapie tegorocznej kampanii, w trakcie pobytu F1 w Austrii, Alonso krytykował sędziów, którzy nie zwracali uwagi na wyprzedzanie poza torem na początku rywalizacji w wykonaniu innych kierowców.
Przy okazji ostatniej rundy dwukrotny mistrz świata skopiował zachowanie rywali z poprzednich wyścigów, wybierając szybszą i korzystniejszą drogę.
Na konferencji prasowej przed weekendem w Stambule zawodnik z Oviedo w krytyczny sposób stwierdził, że obierając taką taktykę na początku zmagań w Soczi, chciał uzyskać dobitne potwierdzenie, iż Formuła 1 jest niekonsekwentna w przyznawaniu kar za różne wybryki kierowców.
Pytany, dlaczego zdecydował się wybrać inny tor jazdy na starcie ostatniego wyścigu, odparł:
- Żeby usłyszeć tutaj te pytania i potwierdzić, że moje działania mają wpływ na reakcje i inne zachowania. Teraz być może [sędziowie] zmienią ścieżki wyjazdowe na pierwszym okrążeniu i kilku pierwszych zakrętach.
- Byłem idiotą na torze przez większość mistrzostw, gdy przez kilka wyścigów byłem wyprzedzany poboczem w kilku pierwszych zakrętach.
- Pamiętam Austrię, wtedy do niczego nie doszło [w związku z wyjazdami innych kierowców poza tor]. Nie było też pytań związanych z następnym wyścigiem. Teraz, po Soczi, pojawiają się pytania i jest to wyraźne potwierdzenie [różnego traktowania kierowców] - dodał.
- Istnieją różne zasady dla różnych osób lub różne sposoby reakcji [na ich zachowanie] w tygodniu po wyścigu.
- Zobaczmy, kto następny przekroczy białą linię na wjeździe do alei serwisowej, a następnie spójrzmy, jakiej jest narodowości i jaką karę dostanie - przyznał, nawiązując do zdarzenia z Lando Norrisem w roli głównej,