Daniel Ricciardo opisał swój pierwszy weekend wyścigowy po kilku miesiącach i zdradził, że to Fernando Alonso zainspirował go do zrobienia sobie przerwy.
Powrót Australijczyka do stawki w miejsce Nycka de Vriesa był dla wszystkich jedną wielką niewiadomą. W końcu o tym, jaką formę realnie prezentuje Honey Badger, nikt (no może poza Helmutem Marko i Christianem Hornerem) nie mógł wiedzieć.
Trzeba natomiast przyznać, że pierwszy egzamin zawodnik z nr 3 przeszedł zaskakująco dobrze, finiszując w wyścigu na P13, dwie lokaty przed Yukim Tsunodą. Jednakże niewątpliwie najważniejszy test odbył się w głowie i ciele Daniela, który musiał ocenić, czy ściganie znów sprawia mu radość i czy jego organizm je wytrzymuje. Wygląda na to, że odpowiedzi na oba te pytania są zdecydowanie pozytywne.
DR3 przytoczył dziś historię tego, jak Fernando Alonso, który ma na koncie nieco dłuższą przerwę od F1, opowiadał mu o jej pozytywnych skutkach. Właśnie to miało przekonać obecnego podopiecznego Franza Tosta, aby nie bał się chwilowego odejścia z Formuły 1. Jak wynika z wypowiedzi 34-latka, doświadczony zawodnik z Oviedo nie mylił się.
- Być może te pół roku przerwy nie było moim marzeniem, ale potrzebowałem tego - mówił Ricciardo, który już wczoraj powiedział Grzegorzowi, że odpoczynek był niezbędny. - Dzięki temu zresetowałem się i znów czuję się pełen energii. Pamiętam moją rozmowę z Fernando sprzed dwóch lat. Nie myślałem wówczas o zrobieniu sobie przerwy. Po prostu rozmawialiśmy podczas lotu i powiedział mi, że była to jedna z najlepszych rzeczy, które kiedykolwiek zrobił.
- To dało mi do myślenia, że jeśli kiedyś będę czuł, iż jej potrzebuję, to nie będę tym przestraszony, zwłaszcza patrząc na to, jaki [Alonso] ma sezon. Cieszę się, znów będąc w tej pozycji i znowu czując się normalnie. Prosta startowa, sam start, emocje i adrenalina - to wszystko sprawiło mi radość.
- Z jakiegoś powodu nie dogadywałem się z bolidem McLarena. On zdecydowanie bardziej mówi językiem Lando, który wie, jak wycisnąć z tej maszyny maksimum. Zwłaszcza w zeszłym roku czułem pewną stagnację, z której nie potrafiłem wyjść. Dlatego ta przerwa oraz nowy zespół i środowisko były dla mnie najlepszą rzeczą.
Najszerszy uśmiech w całym padoku wrócił więc na swoje miejsce. Pozostała wyłącznie kwestia tego, czy kondycja fizyczna pozostała na należytym poziomie. I choć sam Ricciardo spodziewał się, że będzie gorzej, to przyznał, że mimo wymagających warunków sił mu nie brakowało.
- Czułem się znacznie lepiej, niż zakładałem. Myślałem, że około 35. okrążenia będę już wykończony i wyraźnie odczuję ten dystans, ale w rzeczywistości, gdy jechałem 35. kółko, to pomyślałem sobie: Wow, jestem już w połowie. Wyglądało to zachęcająco. Prawdopodobnie miałem tylko za mało napoju w samochodzie, ale poza odczuwanym pod koniec pragnieniem czułem się świetnie.
- Miałem tempo i miałem czyste powietrze. Popełniłem kilka błędów i wyciągnąłem z nich wnioski. Uczyłem się, co samochód lubi, a co mu nie odpowiada. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to przecież nie pokonałem pełnego dystansu wyścigowego od ośmiu miesięcy. Ten tor jest przy okazji jednym z bardziej wymagających, ale jestem bardzo zadowolony z wyniku.